piątek, 17 lipca 2015

INFINITE - Mała Niespodzianka


Hoya (Infinite) x Ty


 Właśnie rozpoczął się kolejny szary dzień. Na szczęście to już piątek,
a przed tobą długi weekend. 6:30 rano - wstałaś jak zawsze o tej
porze, aby spokojnie naszykować się do szkoły. Wzięłaś szybki
prysznic, ubrałaś szkolny mundurek i zjadłaś śniadanie. Właściwie
byłaś gotowa do wyjścia, czekałaś jeszcze tylko na swojego
przyjaciela, Lee Howona. Chłopak jak to chłopak, niezbyt wysoki, dosyć
przystojny, dobrze zbudowany z resztą jak wielu innych, których
znałaś. Z pozoru nie miał w sobie nic szczególnego... właśnie "z
pozoru".  Hoya- bo tak pozwolił na siebie mówić- był dla ciebie
wyjątkową osobą.  Zawsze uśmiechnięty, gotowy na wysłuchanie twoich
problemów, zabawny, dobry na duchu, a co najważniejsze nigdy  nie
kłamał.. no prawie nigdy. Poznaliście się w drugiej klasie gimnazjum.
Hoya jako nowy uczeń twojej klasy uprzejmie się przywitał i za
poleceniem wychowawczyni przysiadł się do twojej ławki. Na przerwie
poprosił cię o pokazanie mu szkoły, trochę zdezorientowana zgodziłaś
się. Chłopak wywarł na tobie dobre pierwsze wrażenie. Co prawda przez
pierwsze kilka dni czułaś się przy nim trochę niezręcznie, ale później
to uczucie zniknęło i wasza znajomość z ławki przerodziła się w silną
przyjaźń. Teraz już znacie się 4 lata, chodzicie do tego samego liceum
i praktycznie wszystko robicie razem.
Czekałaś na niego dosyć długo, już miałaś dzwonić kiedy usłyszałaś
dzwonek do drzwi. Ujrzałaś w nich zdyszanego Howona.
  -Przepraszam za spóźnienie, ale wiesz pies i spacer plus jakaś
staruszka na pasach.
 -Nie tłumacz się i tak wiem, że zaspałeś - przerwałaś chłopakowi z
uśmiechem wychodząc z domu - a podobno nie kłamiesz.
 -No bo nie kłamię, mówię prawdę, serio - mówił z takim przejęciem na
twarzy, że aż ciężko było nie uwierzyć, ale ty znałaś go za dobrze.
 - Uwierzyłabym, ale...
 -Ale? Jakie znowu ale?
  -Nie masz psa - spojrzałaś na niego rozbawiona.
  -Bo to był pies sąsiadów.
 -Ah tak, a jak w zeszłym tygodniu 20 minut pomagałeś  biednym ptaszkom, to co?
 -No dobra może wtedy to nie do końca było tak - Hoya zaczął nerwowo
przebierać palcami.
 - A ta pęknięta rura dwa tygodnie temu?
 -No ok to też nie było tak.
 - A ten biedny kotek...
 -Dobra! Okej zaspałem! Nie było żadnej staruszki, ani psa! - w końcu
sie poddał - Ty mnie wykończysz psychicznie kobieto.
 -Też cię kocham - popchnęłaś go lekko - kłamczuszku - zaczęłaś się śmiać.
 - Hej! Nie mów tak na mnie - zrobił minę obrażonego czterolatka -
nigdy nie okłamałem cię w ważnej sprawie.
 -Wiem wiem - poczochrałaś mu grzywkę i zaczęłaś uciekać.
 - AISH! _______ ! WIESZ ILE JA TO UKŁADAŁEM?! WRACAJ TUTAJ! - zaczął
cię gonić. Dotarliście do szkoły równo z dzwonkiem. Reszta dnia minęła
ci całkiem przyjemnie. Cieszyłaś się, że teraz czekają cię 4 dni
wolnego. Kiedy razem z koleżankami wychodziłaś ze szkoły usłyszałaś
krzyk swojego przyjaciela.
 - ____! Zaczekaj! - biegł w waszą stronę, a po chwili stał już przed
tobą, nawet się nie zmęczył.
 -O co chodzi? Coś się stało?
 -Co? Nie. Chce zapytać czy masz może ochotę iść ze mną na pizze? -
zapytał z uśmiechem na ustach.
 -Bardzo chętnie, ale niestety nie mam pieniędzy - skrzywiłaś się.
 -Ja stawiam! - wyszczerzył się jak dziecko.
  - Nie no co ty, obejdzie się.
  - Nie marudź! Zabieram cię na pizze czy ci się to podoba czy nie! -
złapał cię za nadgarstek i wyciągnął z grupki dziewczyn idąc w stronę
pizzeri.
Po skończonym posiłku wybraliście się razem na spacer.
 -Jezu czemu każdy uważa nas za parę? To się już robi męczące. -
marudził chłopak.
 -Przesadzasz, przecież nie każdy musi wiedzieć, że jesteśmy tylko
przyjaciółmi- to ostanie słowo powiedziałaś jakoś tak dziwnie cicho.
 - A co? Może chciałabyś coś więcej? - i znowu ten głupkowaty uśmieszek.
 -Co? Pogięło cię już do reszty? Idź się lecz człowieku! - wybuchnął
śmiechem, a ty zaraz za nim - a poza tym ten biedny kelner nic nie
zrobił, nie musiałeś się tak drzeć - szliście tak chwilę śmiejąc się.
 -Tak apropo związków... to umówiłem się z kimś na poniedziałek.
 -Serio? To świetnie! - pogratulowałaś mu z uśmiechem,  na prawdę sie
cieszyłaś chociaż coś w środku cię zabolało. No ale ty miałabyś być
zazdrosna? Przecież to tylko Howon, twój najlepszy przyjaciel,
powinnaś być zadowolona z jego szczęścia, a jednak nie wiedzieć czemu
trochę to bolało.
 -Tak, wiesz bardzo się cieszę. Jest taka piękna i wyjątkowa... bardzo
ją lubię i ona mnie też - mówił o niej zamyślony i uśmiechnięty od
ucha do ucha - chciałbym dać jej coś niezwykłego i mam prośbę...
 -Chcesz żebym ci pomogła? - momentalnie się uśmiechnęłaś.
 -Byłbym wdzięczny - uśmiech nie schodził mu z ust. Następnego dnia
umówieni poszliście do sklepu z biżuterią.   -Jak myślisz co ona
chciałaby dostać? - zapytałaś chłopaka rozglądając się po sklepie.
 -Myślałem nad jakąś bransoletką, ty takich dużo nosisz - wskazał na
twój nadgarstek - więc się znasz.
 -No oczywiście już zabieram się do pracy- odpowiedziałaś.
Minęło już dobrych 30 minut, a wy dalej nie mogliście sie zdecydować.
 -Może ta? - pytał pokazując na kolejne bransoletki.
-Nie
-A ta?
 -Nie
 -Albo ta..
 -Nie
 -No to ta..
 -Nie
 -O! Zobacz! - wskazał na kolejną.
 -Nie
 -_____ no weź siedzimy tu już tak długo - no i zaczął marudzić, i idź
tu teraz z facetem na zakupy.
 -Hoya daj mi się zastanowić - mówiłaś rozglądając się kolejny już raz.
 -Ale ty się zastanawiasz od jakiś 30 minut- marudził jak dziecko, ale
ty go za bardzo nie słuchałaś - ______? Nie słuchasz mnie?! Hej, mówię
do ciebie! _______? -dalej nadawał jak najęty.
 -Ta - wskazałaś na srebrny przedmiot.
 Po długich poszukiwaniach w końcu wyszliście z zakupem.
 -Myślisz, że jej się spodoba? - zapytał otwierając pudełko. Leżała
tam delikatna srebrna bransoletka z trzema przywieszkami, jedną z nich
było niewielkie serduszko z wygrawerowanym po jednej stronie "Love
You" a po drugiej "For You", na dwóch pozostałych przywieszkach w
kształcie koła znajdowały się maleńkie połyskujące diamenciki.
 -Oczywiście, że tak, ta bransoletka jest przepiękna... sama bym taką
chciała dostać - uśmiechnęłaś się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i
zaproponował krótki spacer, po którym odprowadził cię do domu.
 -Musisz się odzwyczaić - rzuciłaś trochę bezmyślnie.
 -Odzwyczaić? Od czego? Co masz na myśli? - zapytał zdezorientowany.
 - Od wszystkiego co ze mną związane.
 -Proszę?! - trochę się zdenerwował.
 -No na przykład to nasze wspólne granie, chodzenie na pizze, spacery
i ogólnie.. będziesz miał dziewczynę, już zapomniałeś?
 -Chyba jesteś chora, nie zrobię tego.
 -Daj spokój, nawet nie zauważysz jak szybko to się stanie-
uśmiechnęłaś się szczerze- pójdę już, trzymaj się, powodzenia w
poniedziałek. FIGHTING!
 -Dzięki - pomachałaś mu, a on odmachał i poszedł. Wyglądał na nieco
zmieszanego. Weszłaś do mieszkania i samotna łza spłynęła po twoim
policzku, a uśmiech szybko zniknął z twojej twarzy.
 -Co sie ze mną dzieje?! Przecież Hoya to tylko mój przyjaciel...
powinnam się cieszyć! - wykrzyczałaś do siebie, na szczęście byłaś
sama w domu. Poszłaś do swojego pokoju i resztę dnia spędziłaś leżąc i
oglądając różne filmy. Wyglądałaś jakby cię co najmniej rzuciła
największa miłość twojego życia. Aż sama się zdziwiłaś swoim
zachowaniem. Następnego dnia myślałaś nad swoimi wczorajszymi
poczynaniami. Dlaczego tak bardzo bolało cię to, że Howon znalazł
sobie kogoś? Dlaczego?! Siedziałaś na kanapie rozmyślając nad tym, łzy
mimowolnie spływały po twoich rumianych policzkach. W końcu
uświadomiłaś sobie, że Hoya to ktoś więcej niż tylko przyjaciel. Od 4
lat zawsze był przy tobie, pomagał, pocieszał, zabierał na spacery...
po prostu musiałaś się przyznać sama przed sobą, że żywisz do niego
silne uczucia.
 Ale co z tego? Co teraz? Powiedzieć mu? Ale to może zniszczyć mu jego
plany na związek, a co ważniejsze waszą przyjaźń... zadawałaś sobie
mnóstwo pytań.
 -Eh dziewczyno weź się w garść! - walczyłaś ze swoimi myślami. Po
kilkunastu minutach wzięłaś telefon i od razu zadzwoniłaś do Howona.
  -Halo? - usłyszałaś ten męski głos i aż zaczęłaś się jąkać.
 -H-hoya, słuchaj mam ci coś do p-powiedzenia
 -______? Stało się coś ważnego?
 -N-no trochę, bo chcia-
 -Wiesz bo nie bardzo mogę teraz rozmawiać, szykuję się na jutro.
Oddzwonie do ciebie później. Pa. - rozłączył się. Tak po prostu się
rozłączył, nigdy tak nie robił. Znowu zrobiło ci się smutno. Odłożyłaś
telefon i bezczynnie siedziałaś na kanapie. Twoi rodzice zaczęli się
martwić o twój stan zdrowia. Zwykle byłaś osobą pełną energii, a od
dwóch dni leżałaś i nic nie robiłaś. Tłumaczyłaś im, że wszystko w
porządku i nic ci nie jest, ale nie bardzo chcieli w to uwierzyć.
Zaczęłaś wymyślać coś o nadmiarze sprawdzianów i kartkówek, które
rzekomo "miałaś" w tym tygodniu. Na szczęście uwierzyli. Kolejne kilka
godzin spędziłaś podobnie jak przez ostatni dzień. Z małym wyjątkiem.
Dzisiaj z utęsknieniem wyczekiwałaś na telefon od chłopaka, którego...
kochałaś? Tak teraz już śmiało mogłaś stwierdzić, że go kochasz.
Chciałaś mu to wyznać, ale nie zadzwonił. Zabolał cię fakt, że tak
szybko potrafił o tobie zapomnieć... zmęczona całą tą sytuacją
położyłaś się spać. Rano czułaś się jeszcze gorzej.
 -Eh to dzisiaj... - lekko przygnębiona skierowałaś się w stronę
łazienki w celu wzięcia długiej kąpieli. Chciałaś zmyć z siebie
wszelkie smutki. Trochę pomogło, ale nie na długo. Znowu jak głupia
chciałaś się z nim skontaktować, ale na próżno. Nie odbierał, nie
odpisywał na smsy... a ty znowu płakałaś. Miałaś niejasne wrażenie, że
za bardzo histeryzujesz. Może miałaś rację?
Ubrana jedynie w długi, trochę przyduży swetr i skarpetki usiadłaś w
salonie przed telewizorem. Po raz kolejny oglądałaś telewizję. Cóż za
kreatywne zajęcie. Dochodziła godzina 17, dalej siedziałaś na kanapie
wgapiając się w to elektryczne pudło. Nagle usłyszałaś dzwonek do
drzwi. Zdziwiłaś się bo twoi rodzice nie spodziewali się dzisiaj
gości, a tym bardziej ty. Niechętnie podniosłaś się i skierowałaś w
stronę drzwi. Otworzyłaś je i oniemiałaś z wrażenia, ukazała ci się postać Howona.
Nie wierzyłaś własnym oczom. Cały zadowolony stał z wielkim bukietem
białych róż i niewielką ozdobną torebeczką.
 -Co t-ty tutaj robisz? - próbowałaś zabrzmieć obojętnie, ale zbyt
długo płakałaś i twój głos lekko się załamywał.
 -Przyszedłem do ciebie - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
 -Ale przecież umówiłeś się, jesteś naszykowany - wskazałaś na kwiaty
i prezent - nie idziesz do niej?
 -Idę...
 -To dlaczego jeszcze tu jesteś? Spóźnisz się.
  -Jestem punktualnie.
 -Ale jak to? Przecież ta dziewczyna...
 -Właśnie na nią patrzę - powiedział już trochę nieśmiało. Zrobiłaś
wielkie oczy, tego się nie spodziewałaś - ______ kocham cię - stałaś
jak wryta. Ok, chwila.. chłopak, którego kochasz właśnie wyznał ci
swoje uczucia.
 - Dobra za dużo faktów na jeden raz, emm to mogę chociaż wejść? -
zapytał lekko zgaszony.
 -T-tak proszę wejdź - wpuściłaś go cały czas myśląc nad tym co się
właśnie wydarzyło.
 -_______ słuchaj, jeśli to dla ciebie za dużo..
 -Nie nie poczekaj -nad czym ty się zastanawiasz dziewczyno?!
 -Ale na prawdę, jeśli tak jest to..
 -Ale - działaj kobieto!
 -Ja poczekam, przemyśl to sobie.
  -Hoya
  -To ja już pójdę, trochę głupio wyszło - zaczął się powoli wycofywać.
  -Daj mi powiedzieć! - złapałaś go za nadgarstek, lekko pociągnęłaś i
złączyłaś wasze usta w motylim pocałunku. Chłopak wyglądał na nieco
zaskoczonego, ale już po chwili odwzajemnił pocałunek. Staliście tak
przez moment zatraceni w całej sytuacji. Oderwaliście się od siebie z
uśmiechami na ustach. Przytuliłaś się do chłopaka jakbyś bała się, że
zaraz zniknie.
 -Też cię kocham - wyszeptałaś ledwie słyszalnie, a pojedyncze łzy
spłynęły po twoim policzku.
 -_____? Płaczesz? Dlaczego? - odsunął cię od ciebie i delikatnie
wytarł kropelki z twojej twarzy. Uśmiechnęłaś się pod nosem.
 -Bo bardzo cię kocham... - spojrzałaś mu prosto w oczy - i
uświadomiłam to sobie dopiero jak powiedziałeś mi o tej dziewczynie...
 - Którą jesteś ty, głuptasku - skończył za ciebie i złączył wasze
usta. Później wręczył ci kwiaty (twoje ulubione białe róże) i małą
torebeczkę, w której znajdowała się bransoletka. Tak, właśnie ta,
którą wybierałaś przez tyle czasu. Ponownie uśmiechnęłaś się do
chłopaka, a ten cię przytulił. Resztę dnia spędziliście w swoim
towarzystwie. Już wiedziałaś, że Howon to ten idealny~



Bomi~ (nie Bomi, ale koleżanka tylko Bomi wstawia :3)

piątek, 3 lipca 2015

Host Club - Rozdział 1


'Od dziś stajesz się żigolakiem'

  Szłam korytarzem, a raczej powiedziałabym, że ogromniastym holem w poszukiwaniu biblioteki, w której będzie cicho i spokojnie by się pouczyć. Niestety. Wszędzie było dużo osób i było głośno. Zatrzymałam się przy dużym oknie na 'holu'.
          "Mamo, czemu mnie opuściłaś 10 lat temu? Ciężko mi to bez ciebie. "
  Ruszyłam dalej w stronę kolejnych sal. Dotarłam w końcu pod trzecią salę muzyczną. Ej! Przecież nikt jej nie używa, czyli można się tam w spokoju pouczyć.
  Złapałam za klamkę, pociągnęłam w swoją stronę i otworzyłam drzwi. Ze środka sali muzycznej leciały na mnie czerwone płatki róż i zaczęła lecieć muzyka. Zrobiłam krok do środka. Niespodziewanie ujrzałam sześciu chłopaków. Jeden z nich siedział w fotelu, a reszta stała dookoła niego.
 -Witaj w naszym klubie hostów!- wykrzyczeli wszyscy
  Drzwi same się za mną zamknęły. W dwóch miejscach obok nich stały dość drogie (jak wszystko w tej szkole) wazy. Ja stałam jak wryta i nie wiedziałam co zrobić.
 -Co cię do nas sprowadza?- zapytał się nie chłopak w bordowych włosach.
 -Klu-klub hostów?- spytałam zdziwiona cofając się o krok do tyłu.
 -Co to? To chłopak?- spytali jednocześnie bliźniacy
 -Youngmin, Kwangmin- zaczął stojący na środku chłopak z fioletowymi włosami -Jesteście w tej samej klasie co nasz gość, prawda?
 -Noo tak, ale...- znowu zaczęli razem -...on się z nikim nie przyjaźni. Tak więc nie znamy go zbyt dobrze.
  Nagle fioletowowłosy się do mnie dziwnie uśmiechnął.
 -To niegrzeczne z waszej strony, diabły- powiedział do nich po czym zwrócił się do mnie -Witaj w naszym klubie żigolaków lub jak wolisz - hostów, specjalny uczniu.
 -ŻE CO?!- wykrzyczał ten siedzący i gwałtownie się podniósł -To ma być ten wyjątek?! Uczeń specjalny Seo Hyebin?!
 -Z-znacie m-moje nazwisko? -spytałam
 -Cóż...do tej szkoły ciężko jest się dostać zwykłym ludziom- powiedział pewnie fioletowowłosy
          "Że niby ja?! Zwykły człowiek?! "
 -Ludzie mówią- mówił dalej -Że bardzo ciężko jest zostać takim specjalnym uczniem. No chyba, że się dużo zakuwa.
          "Zwykły zakuwający człowiek. Jeszcze lepiej."
 -Taak. Bardzo dziękuję.- powiedziałam niechętnie
 -Innymi słowy- bordowo włosy złapał mnie za ramię -Jesteś też bohaterem Seo Hyebin.
          "Skąd on się tutaj wziął??"
 -I nawet jeżeli będziesz najlepszy w swojej klasie- ciągnął dalej -To jesteś również najbiedniejszym uczniem w całej szkole.
  Odsunęłam się od niego, a on szedł ciągle za mną.
 -Inni mogą nie zwracać ba ciebie uwagi jak na tak niska urodzonego człowieka.
 -No, aż tak źle to ze mną nie jest...
 -Daj spokój, czemu nie?- uklęknął obok mnie wyrażając to co mówi dziwnymi gestami rąk -Wszyscy chwalmy ubóstwo!- znowu złapał mnie za ramię -Witaj w naszym eleganckim świecie, biedaku.
 -Przepraszam, ale do widzenia.- ruszyłam w stronę wyjścia z sali
  Nagle ktoś złapał mnie za ręce i pociągnął do tyłu.
 -Hej! Binnie~ Binnie~ Czy jesteś prawdziwym bohaterem?
  Popatrzyłam na ową osobę. To chyba był najmłodszy żigolak z nich wszystkich. Nie chyba tylko na pewno.
 -To wspaniale!- znowu mnie pociągnął
 -Jestem specjalnym uczniem, a nie bohaterem- wyjaśniłam mu -A-ale chwila...CZEMU NAZYWASZ MNIE BINNIE?!- nakrzyczałam na młodego
 -No ale nigdy nie przypuszczałem, że tam słynny uczeń to facet.- odezwał się ten w bordowych włosach.
  Wkurzona na najmłodszego odwróciłam się przodem do tego, który to powiedział.
 -F-facet?? -spytałam
 -Więc w jakim typie gustujesz? - spytał po chwili namysłu -Lolita Boy? Dzikim? Typie Diabła? Przystojniaka?- pokazywał kolejno członków
 -N-nie- zaprotestowałam cofając się w tył jak najdalej od niego -Ja tylko szukam spokojnego miejsca by się pouczyć...
  Bordowo włosy podszedł jeszcze bliżej. Złapał mnie za mój podbródek
 -Czy...- zbliżył swoją twarz do mojej -... może ze mną spróbujesz? Chcesz?
  Od razu odskoczyłam od niego. Byłoby fajnie gdybym nie wpadła na coś za mną. Popatrzyłam za siebie. Oczywiście walnęłam w wazę stojącą niedaleko drzwi. Na nieszczęście waza spadła z postumentu. Próbowałam ją złapać, ale mi to nie wyszło i upadła na podłogę. Rozpadła się w drobny mak.
 -Aaach... - odezwali się bliźniacy jednocześnie
 -Waza w kwiaty Rene, która była przeznaczona na aukcje szkolną - powiedział jeden z nich
 -Fatalnie - odezwał się drugi -I 8 milionów won, które mogliśmy uzyskać, przepadło.
 -O-osiem milionów?! - wykrzyczałam -Chwile... Ile to będzie tysięcy? Ile tysięcy składa się na osiem milionów? - zaczęłam liczyć w pamięci Jeżeli chodzi o zapłatę za nią...
 -Stać cię? - spytali się bliźniacy -Kogoś, kogo nawet nie stać na kupienie mundurka szkolnego?
  Przerażona tym pytaniem popatrzyłam na nich.
 -A tak w ogóle, co to za głupi strój? - zapytali znowu razem
 -To co zrobimy, Jeongmin? - spytał głos za mną
 -Słyszałeś takie powiedzenie, Seo - zaczął bordowo włosy, który siedział w fotelu - 'Kiedy jesteś w Rzymie, postępuj jak Rzymianin'? A jak nie masz pieniędzy, odpracujesz to. Poczynając od dziś. Zostajesz psem klubu żigolaków.
          "Co?! Pies?! Mam być psem?! Maaamo~ to straszne. Wpadłam w łapy dziwaków z klubu hostów."
  Aż upadłam na podłogę z powodu tej informacji. Czy, czy ja zemdlałam?

  Kilka godzin później klub hostów był otwarty. Każda dziewczyna przychodziła do któregoś z żigolaków i wybierała jego usługi oraz towarzystwo. A, że ja jestem ich 'psem' to wysłali mnie do sklepu po kawę, bo im się skończyła.
  Wchodziłam właśnie do sali, w której oni urzędowali.
 -Prosiaczku~ Dobrze się spisałeś. - powiedział do mnie Jeongmin, lider klubu -Kupiłeś to co trzeba?
 -P-prosiaczku?
  Jeongmin wziął ode mnie papierową torbę z zakupami, które dla nich zrobiłam.
 -I co my tu mamy? - zapytał książę wyjmując słoik kawy
 -Kawa jak widać - odpowiedziałam
 -Nigdy wcześniej nie miałem styczności z tym producentem - oglądał ją z każdej strony -Czy to jakaś z fusami?
 -Nie. Rozpuszczalna.
 -R-rozpuszczalna? - spytały dwie dziewczyny siedzące na przeciwko Jeongmina.
 -Aaah! To taka, którą wystarczy zalać gorącą? Tak zwana 'kawa prostaków'?! - wykrzyczał lider
  W około nas zrobił się mały tłum ciekawskich dziewczyn.
 -A więc to ta sławna... - Zaczęła jedna
 -Więc to prawda - przerwała jej druga -Że biedni ludzie piją ją dlatego, że nie mają czasu by mielić naturalną kawę.
 -Tak, tak- potwierdziła reszta dziewcząt
 -Ah tak. To mądrość prostaków- powiedział Hyunseong
 -3000 won za 100 gramów?- odezwał się jeden z bliźniaków
 -Co za niezwykła cena!- dopowiedział drugi
 -Z-zaraz kupię nową- oznajmiłam -P-przepraszam, że to nie ta droga, niezmielona kawa.
  Zaczęłam iść w stronę wyjścia.
 -Nie! Stój!- krzyknął Jeongmin
 -Hę?- odwróciłam się w jego stronę
 -Spróbuję ją!- wstał z kanapy. Wszyscy dookoła zrobili wielkie oczy -Wypróbuję ją!
  Nie wiem czemu, ale wszyscy zaczęli mu klaskać. Co w tym dziwnego,że napije się on kawy rozpuszczalnej?
 -W porządku, Hyebin- znowu książę zaczął się rządzić -Chodź tutaj i zrób nam kawę prostaków!
          "Bogaci dranie..."
 -Jeongmin-oppa marnuje tylko czas.- powiedziała jakaś dziewczyna, która siedziała obok niego -To niemożliwe żeby ulubiona kawa takiego prostaka przypadła mu do gustu.
 -Hę?- popatrzyłam na nią
 -Przepraszam. Mówiłam do siebie.- spojrzała na mnie i się uśmiechnęła
 -A-aha...
 -Hyebin!- zawołał Jeongmin
 - Tak, tak. Już idę.
  Poszłam tam do nich. Zaczęłam im robić kawę, a oni patrzyli co robię. To wyglądało jakbym pokazywała im coś co dopiero odkryłam. Nalałam gorącą wodę w przygotowane filiżanki z kawą w środku.
 -Kawę podano.- dałam każdemu napój
 -A więc pijemy.- oznajmił książę
  Ale oczywiście zaczęły się lamenty dziewczyn typu: "Ta kawa może mi coś zrobić", "Tata na mnie nakrzyczy jeśli wypiję coś takiego". W końcu Jeongmin podszedł do tej co mówiła o ojcu, złapał ją w pasie, popatrzył w oczy i powiedział:
 -Czy wypijesz, jeśli podam ci ją z własnych ust?
 -Wy-wypiję- odpowiedziała
  Wszystkie dookoła zaczęły piszczeć jakby nie wiem co ty było.
          "Ale durnie."
  Wzięłam więcej kaw na tacy i poszłam zanieść je bliźniakom.
 -...I wtedy powiedział, że obudził się z koszmaru.- usłyszałam jak jeden coś kończył mówić
 -Youngmin! Nie mów o tym... tak przy innych... to-to niemiłe... gdy tak o tym opowiadasz...-jąkał się drugi bliźniak, Kwangmin, który był bardzo zawstydzony tą sytuacją
 -K-Kwangmin... Przepraszam cię- złapał go za podbrudek i się do niego przybliżył -Wyglądasz teraz tak słodko, że ja....
 -Yo-Youngmin.
 -OMO! Jaka piękna braterska miłość!- krzyknęły dwie dziewczyny siedzące obok nich.
  Położyłam kawy na ich stoliku.
 -Czym w się tak podniecacie?- zadałam pytanie retoryczne -Nie rozumiem tego.
  Poszłam dalej. Akurat do pomieszczenia wszedł Donghyun z Minwoo na plecach.
-Przepraszam~ Spóźniłem się~- powiedział najmłodszy
-Minwoo-oppa, Donghyun-oppa- krzyknęła któraś z dziewczyn -Czekałyśmy na was!
-Przepraszam~ Usnąłem gdy czekałem na Donghyuna-hyunga w klubie kendo. Ciągle jestem śpiący~ - usiadł obok dziewczyn
-Jesteś taki słodki~ - wykrzyczały
 Stałam obok i patrzyłam na te podniecające się laski. Nadal tego nie rozumiem.
-On na prawdę jest w ostatniej klasie? - spytałam sama siebie
-Nie zwracaj uwagi na jego wygląd, Minwoo to wybitny uczeń. - powiedział do mnie Hyunseong - A głównym atutem Donghyuna jest jego małomówność.
-Ahaaa...
-BINNIE~!- usłyszałam krzyk Minwoo. Biegł w moją stronę aż w końcu się powiesił na mojej szyi. -Binnie, chcesz zjeść z nami ciasto?
-Nie, nie przepadam za słodyczami...
-To... przy najmniej pożyczę ci mojego króliczka
-Niee, za królikami też nie przepadam
 Minwoo wyciągnął zza swoich pleców pluszaka i mi go pokazał.
-Nie podoba ci się mój króliczek? - spytał zawiedziony
 Popatrzyłam na tego wypchanego zwierzaka. Czy mi się wydaje, czy on się zarumienił?
-J-jest uroczy. - Powiedziałam w końcu
 Minwoo popatrzył na mnie u po chwili się ciepło uśmiechnął. Podał mi pluszaka.
-Nasz klub dostarcza każdemu specjalnych usług - zaczął Hyunseong - Nasza dewiza to zaspokojenie potrzeb naszych klientów. Nawiasem mówiąc: Jeongmin to żigolak numer jeden, czyli nasz król. Siedemdziesiąt procent naszych gości wybiera go jako swojego żigolaka.
-To to już koniec świata, co?
-A propos, twój dług to osiem milionów, będziesz psem tego klubu aż do ukończenia szkoły. - oznajmił nagle - Ah, przepraszam. Będziesz odpowiedzialny za zwykłe obowiązki. Możesz uciec, ale moja rodzina ma około stu prywatnych policjantów. Czy masz może paszport?
 Otworzyłam szeroko oczy.
-To prawda - powiedział Jeongmin, który stał za mną - Pracuj jak pies, beznadziejny prostaku. - dmuchnął mi do ucha
 Wystraszyłam się tak, że podskoczyłam do góry.
-Proszę przestań - powiedziałam łapiąc się za ucho
-Nie będziesz miał powodzenia u dziewcząt jak nie będziesz taki żałosny.
-Zdecydowanie nie jestem tym zainteresowany.
-O czym ty mówisz?! - zapytał zdziwiony - Toż to ważna rzecz! Prawdziwy mężczyzna dający szczęście kobiecie to podstawa!
-Tak na prawdę to chyba nie to się liczy?
-Eeee?
-Mężczyzna, kobieta, czy też wygląd. To co liczy się najbardziej to, to co ma się we wnętrzu. Nie mam pojęcia, po co jest ten klub.
 -To okrutne!
          "A ten znowu swoje."
 -Bóg czasami tworzy doskonałą istotę z doskonałym wnętrzem oraz wyglądem.
 -Eee?
 -Rozumiem dlaczego się pocieszasz takimi myślami. Nie mógłbyś żyć bez tego! Ale pomyśl. Czemu w galeriach są dzieła sztuki? Tak piękne rzeczy należy pokazywać, bo do tego zostały stworzone...
 -Jak nazywają się tacy ludzie...- mówiłam do siebie gdy Jeongmin dalej gadał
 -... więc dlatego dla ludzi pragnących piękna założyłem ten klub w pogoni za pięknem!
 -Hmm... niech pomyślę...
 -Z twoim wyglądem to może być nieważne...
 -Co to może być?...
 -... Ale pozwól mi nauczyć cię trochę eleganckich technik. Kiedy odkładasz szklankę, podłóż swój mały palec pod spód. W ten sposób nie będziesz hałasować i łatwiej zapamiętasz gdzie ją położyłeś. Czy nie jest to bardziej eleganckie?- przeczesał swoje włosy
 -Hmm... Nieznośny? Nie~
 -Wytworny mężczyzna nie powinien wydawać niegrzecznych dźwięków.
 -Musi to być bardziej pasującego...- dalej się zastanawiałam
 -I ja kocham swoje odbicie w lustrze. A na koniec najlepsze!- podszedł do mnie bardzo blisko -Spojrzenie pod odpowiednim kątem jest bardzo efektowne.- spojrzał na mnie chyba pod tym kątem, o którym mówił
 -Ah! Już wiem!
 -Czy twoje serce bije odrobinę szybciej?
 -Natrętny!!!
  Jeongmin zrobił wielkie oczy i zanim się obejrzałam to siedział już skulony pod ścianą. Chyba go to uraziło.
 -Hmm, Jeongmin?- powiedziałam w jego stronę
 -Haha. Mimo wszystko jesteś jednak bohaterem.- powiedzieli jednocześnie bliźniacy
 -Ależ on nieznośny.- powiedziałam cicho i dodałam głośniej -Przepraszam, trochę mnie to poruszyło.
  Nagle Jeongmin wstał zadowolony.
 -Ah tak, tak! Więc pozwól, że nauczę cię więcej technik.
 -Szybko się otrząsnął.
 -Mój panie...- zaczął Kwangmin
 -Mów mi królu!- poprawił go książę
 -Nawet jeśli go nauczysz podstaw bycia żigolakiem- powiedział bliźniak B
 -W tym wypadku on nie spełnia nawet podstawowych wymagań jeśli chodzi o wygląd, prawda?- dokończył bliźniak A. Podszedł do mnie od przodu -Cóż, taka osoba nawet jeśli zdejmiesz jej okulary, jej oczy będą jeszcze mniej...- nie dokończył, bo zdjął mi okulary i się zdziwił
 -Aaa, czekaj! Moje szkła kontaktowe zgubiły się w pierwszy dzień szkoły.
  Szybko przybiegł do mnie Jeongmin i odsunął bliźniaków. Spojrzał na mnie. Nic nie powiedział tylko pstryknął w palce.
 -Youngmin, Kwangmin!
 -Tak jest!- krzyknęli równocześnie
  Złapali mnie za ręce i zaczęli prowadzić w kierunku wyjścia.
 -Hyunseong! Dzwoń po fryzjera! Donghyun! Załatw jakąś pielęgniarkę!
 -Jeongminnie~ A ja?! Co ze mną?!
 -Minwoo, a ty...
 -Tak? Tak?
 -Proszę cię, zjedz ciasto.
  Najmłodszy poszedł smutny do stolika, zaczął jeść łakocie i gadać do swojego pluszowego królika, którego wcześniej ode mnie odebrał.
  Bliźniaki zaprowadzili mnie do jakiejś przebieralni. Weszli razem ze mną, zasłonili zasłonki pokazali ich mundurek szkolny.
 -Dobra, włóż to!- powiedzieli równocześnie, znowu
 -Co? Co?!
 -Bez pytania!- skoczyli na mnie i próbowali ubrać
 -Nie! Dobra, włożę to! Ale wy dwaj stąd wychodzicie!
  Wypchnęłam ich z przebieralni. Prawie się wywalili, ale złapali równowagę łapiąc się za ręce. Zasłoniłam ponownie zasłonki.
  Chwilę później wszyscy byli już pod tą przebieralnią.
 -E-e, hyung?- spytałam niepewnie
 -Ah, skończyłeś się przebierać?- dopytali bliźniacy
  Wtedy odsłoniłam zasłonkę i się im pokazałam.
 -Czy będzie w porządku jak wezmę ten mundurek?- popatrzyłam na nich
 -Wyglądasz ślicznie!- Jeongmin aż zaczął płakać za szczęścia -Zupełnie jak dziewczyna!
 -Binnie~ Ślicznie wyglądasz!- krzyknął Minwoo
 -Skoro tak ładnie wyglądasz...- zaczął Youngmin
 -To czemu nie powiedziałeś wcześniej?- dokończył Kwangmin
 -Może przyciągnąć nam klientów.- powiedział Donghyun
 -Ha! Tak jak przewidziałem- zaczął książę (kłamie) -Skończyłeś z pośrednimi obowiązkami. Od teraz jesteś oficjalnym członkiem klubu żigolaków! Ja osobiście wyszkolę cię na hosta pierwszej klasy. Jak uzbierasz sto klientek, które cię wybiorą, twój ośmiomilionowy dług zostanie uznany za nie były.
 -Żi- żigolak?!- spytałam zdziwiona

*

  Następnego dnia przyszłam do szkoły jak zwykle. Nie jako ta Seo Hyebin, a raczej ten, który jest uczniem specjalnym, tylko jako Hyebin-żigolak w tym durnym klubie.
  Dopiero co zaczęłam być hostem, a klientki same do mnie przychodziły.Jak na razie były tylko dwie, ale zawsze coś.
 -Hyebin-oppa~- odezwała się jedna z nich -Jakie masz zainteresowania?
 -Czy w jakiś specjalny sposób dbasz o swoją cerę?- zapytała druga -Jest taka piękna.
  Siedziały wpatrzone we mnie jak w obrazek, a ja oczywiście nie wiedziałam co mam robić.
 -Czemu dołączyłeś do klubu, Hyebin-oppa?- spytały równocześnie
 -Eee?
          "No tak... Jeśli teraz uzbieram 100 klientek, które mnie wybiorą, to mój dług za wazę będzie rozliczony. Taki był układ."
 -Więc...- zaczęła druga -Twoja matka zachorowała i zmarła 10 lat temu. To co z obowiązkami domowymi?
 -Aa! Ja je przejąłem. Kiedy mama poszła do szpitala to zostawiła mi swoje przepisy. Fajnie było się ich uczyć tak po kolei. A mój tata był bardzo szczęśliwy, kiedy udawało mi się wszystko dobrze ugotować.- uśmiechnęłam się -Dobrze wspominam tamte czasy.
 -Umm...Hyebin-oppa~ Czy mogłybyśmy ciebie wybrać też jutro?- obydwie zachichotały
 -Wiele by to dla mnie znaczyło.
 -Hyebin!- ze śmiechów dziewczyn wyrwał mnie głos Jeongmina -Chodź tu na chwilę.
  Wstałam od stolika i poszłam w stronę kanapy, na której siedział książę i jakaś znana mi już dziewczyna.
 -Tak?- spytałam go
 -Przywitaj się.- wskazał na ową dziewczynę -Moja klientka, księżniczka Son Naeun.
          "Oh! To ją wczoraj widziałam."
 -Miło mi poznać- uśmiechnęłam się do niej ciepło
  Jeongmin się na mnie popatrzył jak na ostatniego debila, ale za chwilę zerwał się jak poparzony z sofy i się na mnie uwiesił.
 -To było piękne Hyebin!~- wydarł się kręcąc mnie dookoła -To nieśmiałe spojrzenie było wspaniałe! Świetne! Bardzo dobre!
 -Jeongmin-oppa- powiedziała do księcia Naeun, ale ten nic
 -Donghyun-hyung! Pomocy!- krzyknęłam
 -Nigdzie cię nie puszczę!- oznajmił Jeongmin
  Donghyun szybko do mnie przybiegł. Oderwał Jeongmina ode mnie, ten gdzieś upadł, a mnie złapał i podniósł do góry. Uśmiechnął się podejrzanie, tak jak wcześniej Hyunseong i Minwoo. To było dziwne.
 -Do-Donghyun-hyung, nie musiałeś się aż do tego posuwać- powiedział książę gdy wstał z podłogi
  Dziki dalej mnie trzymał w górze.
 -Hyebin~- znowu Jeongmin zaczął gadać -No wracaj w ramiona tatusia!
 -Nie potrzeba mi dwóch ojców- powiedziałam
  W końcu Donghyun mnie postawił na ziemi, a cała reszta, która się na to zdarzenie patrzyła, powróciła do swoich dotychczasowych czynności.

  Po tym zdarzeniu zaczęłam iść holem.
 -Hmm...Torba mi się gdzieś zawieruszyła- powiedziałam sama do siebie
  Odwróciłam się. Popatrzyłam przez okno.
 -No nie!
  Zauważyłam swoją torbę. Pływała sobie w fontannie na patio.
 -Sądziłam, że nie będą mnie tutaj dręczyć! Serio.
  Szybko pobiegłam w stronę wyjścia na zewnątrz gdzie była ta fontanna. Gdy tak biegłam to minęłam Naeun.
 -Ej...Ty- odezwała się
  Zatrzymałam się kawałek za nią.
 -Dzięki Jeongminowi-oppie teraz wiesz jak zadbać o schludny wygląd, co? Może powinieneś też popracować nad swoim brakiem wychowania.
  I tak po prostu sobie poszła jak gdyby nigdy nic. Ponownie ruszyłam w stronę patio. Zdjęłam z siebie buty, skarpetki, podwinęłam nogawki w spodniach i weszłam do fontanny by wyłowić swoje rzeczy.
 -Jestem pewna, że winowajczynią jest ta dziewczyna. Bez względu na nią i tak muszę znaleźć portfel, bo inaczej nie będę mieć pieniędzy na kolację- gadałam sama do siebie
 -Czołem, plebsie!- usłyszałam czyiś głoś, głos Jeongmina -Ośmieliłeś się opuścić klub kiedy jest czynny?- popatrzył się na moje rzeczy -Czemu myjesz torbę?
 -Przez przypadek ją upuściłem. Nie mogę znaleźć pieniędzy na jedzenie na ten tydzień.
  Chwilę później Jeongmin także wszedł do fontanny i pomógł mi szukać kasy.
 -N-nie trzeba, tylko się zmoczysz- odezwałam się
 -No to się zmoczę. Mówi się, że przystojnego faceta nawet woda nie skaleczy.
  Popatrzyłam na niego z pełnym podziwem. Kto by pomyślał, że taki ktoś jak on mógłby mi pomóc.
 -O!- krzyknął nagle -Czy to nie tego szukasz?- pokazał mój portfel i puścił mi oczko.
  Patrzyłam ciągle na niego nie mogąc uwierzyć w to, że tak po prostu wszedł do tej fontanny i mi pomógł.
 -Coś się stało?- spytał podchodząc do mnie -Bujasz na jawie? A może się we mnie zakochałeś?- zaśmiał się machając moim portfelem przed moją twarzą
 -Kto by potrafił?!- zabrałam swoją rzecz od niego
 -Ale czemu to robisz?
 -No bo...przez przypadek wypadła mi przez okno.

  Po tym incydencie szybko wróciliśmy do klubu. Jeongmin gdzieś poszedł, a ja usiadłam przy jednym stoliku. Nawet nie zdążyłam dobrze usiąść, a już przysiadła się do mnie Naeun z herbatką w ręku.
 -Torba, która sama wpdała do fontanny?- zapytała lekko się uśmiechając.
          "Czemu ona akurat mnie wybrała? Przecież była klientką Jeongmina."
 -Aby wyjąć tę brudną torbę, zawracałeś głowę cennego Jeongmina-oppy - mówiła dalej -Naprawdę wiesz gdzie jest twoje miejsce? Jeongmin- oppa interesuje się tobą ze względu na twoje niezwykłe pochodzenie. Nie popełnij błędu myśląc, że jesteś dla niego wyjątkowy.
 -Więc ty po prostu jesteś... zazdrosna?
  Jej głos się zawiesił. Nie wiedziała co powiedzieć. Zrobiła wielkie oczy i złapała za kant stolika. Przekręciła go, mebel się rozwalił, a ona zaczęła krzyczeć jak opętana. Gdy się trochę uciszyła, ogarnęłam, że leże na niej okrakiem.
 -Hye-Hyebin-oppa... Hyebin-oppa nagle stał się bardzo agresywny!- wrzasnęła -Niech mi ktoś pomoże! Zabierzcie tego prostaka ze mnie...
  Zanim ktokolwiek coś zrobił, zostaliśmy zlani wodą. Przez kogo? No oczywiście, że bilźniaków.
 -Co? Co wy robicie?- spytała zdezorientowana
  Książę podszedł do niej i pomógł jej wstać.
 -Jeongmin-oppa~ Hyebin-oppa... on chciał...
 -Jakie to niegrzeczne.- powiedział do niej Jeongmin -Wrzuciłaś torbę Hyebin do fontanny.
          "S-skąd on to wie?!"
 -Jak możesz?!- wykrzyczała Naeun -Masz na to jakiś dowód?
 -Jesteś piękna, ale nie nadajesz się na naszego gościa. Ja wiem, że Hyebin nie jest takim chłopcem jak my.
 -Jeongmin-oppa, ty głupku!!- krzyknęła i wybiegła z klubu.
 -Hmm...- książę odwrócił się na pięcie w moją stronę -A co do ciebie. Karą za to zamieszanie będzie... to, że musisz teraz uzbierać tysiąc klientek!!!
          "Ty-tysiąc?! Czy jego pogięło do końca?!"
  Wyciągnął do mnie rękę.
 -Podaj mi dłoń.
  Złapałam go za tę rękę i wstałam z jego pomocą.
 -Z wielką ciekawością będę przyglądał się twoim postępom...naturalny żigolaku.
  Puścił do mnie oczko. Nie wiedziałam co mam zrobić w tym momencie. Hyunseong podszedł do mnie i podarował mi jakąś torbę papierową.
 -To nasze jedyne zastępcze ubranie- oznajmił fioletowowłosy -To chyba lepsze niż bycie mokrym, co?
  Wzięłam od niego tę torbę.
 -Dziękuję bardzo- powiedziałam niepewnie.
  Znowu poszłam do przebieralni się przebrać. Stałam za zasłonkami w samej bieliźnie i przeglądałam się w lustrze.
 -Hyebin!- krzyknął Jeongmin -Mam dla ciebie ręcznik!
  Książę odsłonił zasłonkę od przebieralni i wparował nieproszony do niej. Stał jak wryty w kamień, aż w końcu puścił zasłonkę i wyszedł.
 -Hye-Hyebin?- spytał stojąc za wyznaczoną granicą zasłonek
 -Tak?
 -Jesteś dziewczyną?!
 -Biologicznie? Tak.
  Ubrałam się w zapasowe ubranie. Oczywiście był to mundurek dziewczęcy. Wyszłam z tej przebieralni. Jeongmin oszalał jak mnie zobaczył w sukience.
 -Myślałam, że to nie ma znaczenia jeśli weźmiecie mnie za chłopaka.- powiedziałam -Moje przywiązanie do płci wydaje się mniejsze niż u przeciętnego człowieka.
  Jeongmin dalej się podniecał moim widokiem. Nie wiem co jest we mnie takiego. Przecież jestem zwykłą dziewczyną. Obok niego stał Hyunseong.
 -Interesujący zwrot wydarzeń.- oznajmił opanowany
 -Oj tak.- potwierdzili bliźniacy razem
 -Wiedzieliście o tym?!- krzyknął na wszystkich Jeongmin
 -No tak.- odpowiedział Minwoo
 -Ale twoja reakcja i tak była najlepsza.- zwróciłam się do księcia
  Jeongmin zaczął się rumienić i powoli odsuwać na bok.
 -Może to początek jakiejś miłości?- spytał Hyunseong
 -Bycie żigolakiem i słuchanie babskiego paplania nie jest takie złe.- uśmiechnęłam się do nich



Łoo~ W końcu to napisałam! Mam nadzieję, że się spodobało. Kolejne rozdziały pojawią się niedługo :3