poniedziałek, 29 lutego 2016

VIXX - Powód by otworzyć oczy.

ty i Hongbin z VIXX


Dzisiaj mija dokładnie 1153 dzień, odkąd leżę bezwładna na tym łóżku. Dokładnie 1153 dni temu doszło do wypadku samochodowego w którym zginął mój książę, zginął ten który był dla mnie wszystkim, on - Chang Younggi . Nasze rodziny - najbardziej wpływowi ludzie w mieście, nie akceptowały naszego związku więc byliśmy skazani spotykać się tylko i wyłącznie potajemnie. Tego dnia chcieliśmy się pobrać i polecieć w podróż poślubną tam, gdzie by nas nie znaleźli. Czy rodzice i ich chore ambicje zawsze muszą psuć szczęście swoich dzieci? Dzisiaj mija dokładnie 1153 dzień odkąd nie mogę otworzyć oczu. Trzymają mnie w śpiączce farmakologicznej specjalnie i potajemnie w zmowie z moim ojcem regulują dawkę leku. Nie chciał się przyznać, że to on przyczynił się do tego wypadku i do śmierci syna swojego wroga, gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział w środowisku w którym teraz żyje byłby skończony. Z resztą mama też by mu nie wybaczyła, że naraził mnie na takie niebezpieczeństwo. Lecz któregoś dnia przydzielona mi pielęgniarka popełniła błąd - otworzyłam je. Chciałam zakończyć swoje cierpienie lecz ta jędza ma oczy dookoła głowy. Przecież po co żyć skoro ludzie których kochałaś już dawno umarli. Lekarze mój stan określają jako dobry, ale mimo wszystko nadal nie wiedzą dlaczego do tej pory nie otworzyłam oczu. Nie wiedzą również, że jestem w pełni świadoma wszystkiego co się dzieje dookoła mnie. Odwiedza mnie cała rodzina, nawet najdalsza i każdy z nich płacze przy moim łóżku błagając mnie bym wreszcie do nich wróciła, jednak to nie jest takie proste. Odwiedzają mnie również moi przyjaciele....tak właściwie to tylko jeden przyjaciel z którym trzymam się od podstawówki - Lee Hongbin. Chyba do tej pory tylko on nie płakał, wręcz przeciwnie - opowiadał o swoich dniach, co robił, co jadł, z kim się widział, co dostał na urodziny, opowiadał nawet żarty, z których tak mocno się śmiał. Ja również się śmiałam czego jednak nie mogłam mu pokazać, a tak bardzo chciałam. Pamiętał również o moich urodzinach, zawsze dostawałam od niego kwiaty, białe róże, takie jakie lubiłam najbardziej. Tylko w jego towarzystwie, mimo mojego stanu, czułam się dobrze. 

-Czy...czy dowiedzieli się już państwo dlaczego ona nadal nie otworzyła oczu? - do sali weszli moi rodzice z moim lekarzem prowadzącym, wszędzie poznam te głosy a nawet kroki.
Doskonale wiedzieli dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.  
-Niestety nie...Nigdy w mojej karierze nie zdarzyło się coś takiego. - tak tak, znowu tak sama stara śpiewka -Mogę jedynie przypuszczać, że to silny uraz, który uniemożliwia jej wrócić do normalnego funkcjonowania.
Brawo, panie doktorze. 
-Czy mogę wiedzieć kim był dla niej ten chłopak, który zginął tamtego dnia? 
-Och...on.... - no dalej, wyduś to z siebie mamo...błagam...
-To był...to był jej znajomy z którym była bardzo związana - kłamca...obrzydliwy kłamca! Nawet tutaj nie chce psuć swojej reputacji, nie chce się przyznać, że jego córka zakochała się w synu jego największego wroga.  
Niech oni sobie już pójdą. 
Gdzie jest Hongbin? Chyba za nim tęsknie. 
-Kochanie.... - usłyszałam głos matki, która usiadła na krześle obok mnie. - Obudź się już, potrzebujemy cię. - A co? Interesy wam nie idą? Nikt się wami nie interesuje kiedy nie ma mnie obok? Czy rodzina mojego księcia w końcu was wygryzła? 
Następnie poczułam jak głaszcze mnie dłonią po głowie i szlocha głośno. Ach, niech ona przestanie bo i ja się w końcu rozkleję a obiecałam sobie, że będę twarda do końca.
Ile zamierzałam tak jeszcze trwać?
W sumie sama nie wiedziałam. Trochę zaczynało mi to przeszkadzać ale z drugiej strony chciałam trafić w odpowiedni moment. 
Stukot obcasów.
Zasuwane drzwi.
Poszli sobie, uff. W końcu.
Ta cisza. Z jednej strony ją uwielbiałam a z drugiej była taka przytłaczająca. Usłyszałam brzdęk sztućców upadających na podłogę - więc to pora obiadowa...to znaczyło, że Hongbin niedługo przyjdzie. 
Ktoś rozsunął drzwi. Znowu usłyszałam stukot obcasów.
-Dzień dobry panienko, jak sie panienka dzisiaj czuje? 
Boże, to znowu ona. 
-Zrobię cię dzisiaj na bóstwo. W końcu przychodzi twój przyjaciel. - zaśmiała się tym swoim okropnym i strasznym śmiechem. 
Codziennie robiła to samo. Szczotkowała dokładnie moje włosy a potem plotła z nich warkocza. Pudrowała moją twarz a usta malowała jakąś pomadką. Następnie pytała się mnie czy się sobie podobam, czego nigdy chyba nie zrozumiem. 
Po zabiegach pielęgnacyjnych przyszedł czas na 'rehabilitację'. Tego nienawidziłam najbardziej. Każdy nawet najmniejszy ruch który wykonywała moją kończyną kończył się niesamowitym bólem. 
-Pielęgniarko Hwang! Musisz szybko iść ze mną! - ktoś wbiegł do mojego pokoju i krzyknął głośno. Ona chyba rzuciła wszystko i zaraz wybiegła.
Uf, przynajmniej uniknęłam tego niepotrzebnego jak na razie bólu. 
Znowu ta przytłaczająca cisza. 
-____-ah? - usłyszałam znajomy mi głos. To byl Hongbin.
Chwilę potem siedział już przy łóżku i złapał mnie za rękę. Tak, brakowało mi tego. 
-Cześć, _____-ah~ Co dzisiaj u ciebie słychać? - to samo co zwykle
-Ach, wyglądasz dzisiaj jeszcze ładniej niż zwykle, do twarzy ci w tej pomadce! - tak sądzisz? Dziękuję...Chwilę potem dotknął palcem moich ust. Cała w środku zadrżałam. 
-Wiesz kogo dzisiaj spotkałem? Naszą panią od matematyki z gimnazjum! Wiesz  jak ona przytyła? - całą salę wypełnił jego cudowny śmiech, sama w środku się zaśmiałam. Lecz po chwili ucichł jak nigdy. Hongbin, co sie stało? 
Chciałam teraz na niego spojrzeć. AH.
-_____-ah, jak długo jeszcze będziesz spać? Nie wytrzymuje już bez ciebie.... - nie nie nie, nie rozklejaj się Hongbin!
-Chciałbym znowu spojrzeć w twoje piękne oczy i usłyszeć twój cudowny śmiech... - ścisnął mocniej moją rękę a sam położył się na moich nogach. 
Zaczynało mi być dziwnie, dokładnie tak jak wtedy kiedy pielęgniarka Hwang się pomyliła i nie dała mi leku. Czyżbym się budziła? 
-Chciałbym cię zabrać w tyle fajnych miejsc. Chciałbym porobić z tobą tyle fajnych rzeczy. 
Tak, zdecydowanie się budziłam.To był ten odpowiedni moment. Odciął jakimś cudem dopływ leków do mnie. Moje powieki drżały. Teraz już musiałam do nich wrócić. 
-Chciałbym mieć z tobą takie same bluzy i kolory włosów....
Teraz lekko drżało całe moje ciało ale on tego nie czuł bo za bardzo płakał.
-Chciałbym móc cię pocałować...
Jeszcze tylko chwila, jeszcze tylko chwila.
-Chciałbym żebyś w końcu wiedziała, że cie kocham. Od zawsze cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo zazdrościłem Younggiemu, że cie ma....
No dalej, otwórz oczy!! 
-Wróć do mnie, kocham cię! Chcę cię w końcu mieć...
I stało się, otworzyłam oczy i odetchnęłam głęboko. Po 1153 dniach.
On tylko się podniósł i spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały...Jego oczy nadal były takie piękne. 
-______-ah? - wyjąkał pomiędzy szlochnięciami 
-Hongbin... - z trudem dotknęłam jego mokrego policzka -Dobrze cię widzieć...
-Nie nie...To ciebie dobrze w końcu słyszeć - szlochnął jeszcze raz i przytulił się do mnie. To było takie wspaniałe uczucie...
Odpięłam od siebie ta feralną kroplówkę, od teraz byłam już wolna. 
-Ja ciebie tez kocham, Hongbin-ah. 


//////
Ravi~
Ach, ostatnio oglądam za dużo Yongpala stąd taka inspiracja, mam nadzieje, że się podoba!





niedziela, 28 lutego 2016

UP10TION - Pamiętnik

Ty x Hwanhee

28.02.2016r
  Drogi pamiętniczku~
  Dzisiaj był chyba najcudowniejszy dzień!! Dzisiaj byłam caaaaalutkie popołudnie z Hwanhee. ROZUMIESZ CAŁE. On jest taki świetny, jego oczy, jego wargi, jego kości policzkowe, jego włosy OMATEŃKO! Czasem nie wyrabiam gdy jestem obok niego. Robię się wtedy czerwona, a gdy to zauważa to mówię że mi po prostu gorąco. No co? Takie życie. Wracając do tego popołudnia. Byliśmy dzisiaj razem w parku, a później w kawiarni. Czego chcieć więcej? Z moim ukochanym? Nawet na głupie cotygodniowe zakupy bym z nim poszła, tylko by spędzić z nim trochę czas. Ten cudowny czas. W kawiarence zamówiliśmy dwie duże latte z karmelem. Oczywiście on za to płacił. Gentelmen z niego~ Po kawie poszliśmy się przejść do parku. Śmialiśmy się, przepychaliśmy, bawiliśmy na placu zabaw jak dzieci no i ganialiśmy kaczki. To głupie ale fajne. Fajne jak się to robi z ukochaną osobą.
  No nic na dziś już tyle~

  Wpisałaś ostatnie zdania dzisiaj do swojego pamiętnika. Uwielbiałaś to robić i robiłaś to codziennie. Mogłaś się tam rozpisać o Hwanhee i innych członkach UP10TION. Czemu akurat oni? No właśnie. Jeden z nich, a mianowicie Kuhn to twój kuzyn, dość bliski. Dlatego byłaś u nich w dormie aż za często. Tak często, że zdążyłaś się ze wszystkimi dobrze zaprzyjaźnić. Ale tylko na jednym ci zależało najbardziej. Był to Hwanhee. Dziwne. Nikt się tego nie spodziewał prawda?
  Z dziesięciu chłopaków akurat wybrałaś jego. Był dla ciebie jak Leja dla Hana Solo, jak Romeo dla Julii, jak Tristan dla Izoldy... Chyba wiecie o co chodzi. Był tym jedynym. Chciałaś żeby on także odwzajemniała twoje uczucia. Żeby to było takie proste jak w filmach, że dziewczyna się zakochuje w chłopaku i magicznie są razem już na zawsze. Właśnie o tym najczęściej pisałaś w swoim pamiętniczku. Strzegłaś tego zeszytu jak oka w głowie. Nikt nie mógł go dotknąć. Dowiedziałby się ten ktoś co tak na prawdę czujesz do Hwanhee i jak wrzucasz na innych członków zespołu. To byłoby okropne.
  Zamknęłaś pamiętnik. Siedziałaś w mieszkaniu UP10TION w kuchni przy stoliku. Czekałaś aż woda na kawę raczy się zagotować. W tym czasie podziwiałaś piękną okładkę twojego zeszytu. Zwykły szary zeszyt z żółtym miejscem na napisanie co to za zeszyt. Takie inspirujące.
 -Robisz kawę? - zapytał Hwanhee wchodząc do kuchni
 -T-tak. Czekam aż zagotuje się woda.
 -Ok. To ja też chcę. - uśmiechnął się do ciebie i usiadł na przeciwko -Co tam piszesz?
 -Umm... T-to jest mój...
 -O! Woda! - krzyknął gdy się zagotowała
  Wstał z kresła i podszedł do czajnika by zalać twoją i jego kawę. W tym czasie ty napisałaś na okładce pamiętnika 'Piotruś Pan'. To była ostatnia deska ratunku. Nie mogłaś powiedzieć, że piszesz pamiętnik bo od razu by wygadał innym i Kuhn by ci go zabrał.
 -No to co to takiego? - ponownie się spytał kładąc na stole twoją kawę
 -Moja wersja Piotrusia Pana.
 -Ooo, lubię go. Mógłbym przeczytać? - zanim cokolwiek do niego powiedziałaś zdążył go zabrać tobie sprzed nosa -Dziękuje. Przeczytam jak będę brał kąpiel.
  Hwan wyszedł z kuchni z kawą i twoim pamiętnikiem. To chyba jeszcze gorsze niż miałby go przeczytać twój kuzyn. Siedziałaś jak wryta i patrzyłaś w jeden punkt. Byłaś zła, że twoja miłość zabrała pamiętnik, to znaczy Piotrusia Pana. Teraz przeczyta to co ty o nim piszesz. A co gorsze dowie się, że go okłamałaś z tym Piotrusiem Panem. To najgorszy dzień, a nie najlepszy.
  Do kuchni znowu ktoś wszedł. Tym razem był to Bitto. Stanął przed tobą, popatrzył na ciebie, pomachał kilka razy przed twarzą i popstrykał w palce.
 -____ coś się stało? - zapytał
  Ty tylko walnęłaś głową o stół i krzyknęłaś.
 -Głupia. Głupia. - po tych słowach gwałtownie wstałaś od stołu aż krzesło, na którym siedziałaś upadło -Trzeba mu to zabrać!
 -Co zabrać? Komu zabrać?
 -Moją rzecz takiemu jednemu.
  Ruszyłaś w stronę wyjścia z kuchni, ale się wróciłaś. Wzięłaś kawę i tym razem wyszłaś. Po drodze spotkałaś Hwanhee z twoim zeszytem pod pachą.Próbowałaś go stamtąd wyjąć, ale chłopak poczuł, że chcesz mu to zabrać.
 -Najpierw chce przeczytać. - powiedział i poszedł do toalety
  No tak... kąpiel. Miał się wykąpać i przy okazji czytać twój pamiętnik. Musiałaś go jakoś zatrzymać przed tym. Wyszłaś na balkon. Co z tego, że zimno na dworzu, musiałaś coś wymyśleć. Przyszedł do ciebie twój kuzyn.
 -Wejdź do środka, bo się jeszcze przeziębisz. A tego chyba nie chcesz, co?
 -No nie, ale muszę coś wymyśleć. - weszłaś do środka
 -Co wymyśleć? ____ o czym ty do mnie mówisz? - Kuhn patrzył na ciebie
 -I to szybko trzeba myśleć!
  Odeszłaś od niego dając mu do rąk swoją kawę. Zapukałaś w drzwi od toalety.
 -Hwanhee~ Muszę siku! - krzyknęłaś do niego
 -Już, już. - powiedział zwalniając na chwilę pomieszczenie
  Gdy Hwanhee wyszedł z kibla w białym szlafroku, ty szybko tam weszłaś. Oczywiście, że nie chciało ci się siku. Chciałaś zabrać swoją własność. Ale chwile... Czy Hwanhee właśnie wyszedł stąd w szlafroku? A ty tak po prostu weszłaś tutaj? Dobra ____ ogarnij się. Masz szukać pamiętnika. Jest! Leży obok wanny, która była do połowy zapełniona wodą. Wzięłaś go i wyszłaś z toalety. Przed drzwiami stał Hwanhee. Hwanhee w szlafroku. Popatrzył na ciebie. Ty automatycznie się zarumieniłaś i spuściłaś głowę w dół.
 -Po co ci Piotruś? Chciałbym go przeczytać.
  Chłopak zabrał ci znowu zeszyt i poszedł się wykąpać. Nie udało ci się. Drugi raz go na to nie nabierzesz, przecież on nie jest taki głupi. Trzeba było wymyśleć tak zwany plan B.
  Odeszłaś od drzwi toalety i poszłaś do salonu. Większość zespołu tam siedziała i oglądała jakiś serial w telewizji. Coś w rodzaju M Jak Miłość.
 -Twoja kawa. - Kuhn podał ci napój
 -Dziękuje. - uśmiechnęłaś się do niego
 -Nie radze jej pić - powiedział nagle Wei
 -A to niby czemu?
 -Jinhoo maczał w niej swój dziób. - raper się zaśmiał na co lider posłał mu złowrogie spojrzenie
  Westchnęłaś tylko ramionami i upiłaś łyk kawy. To jest teraz mało istotna rzecz, kto maczał w tym swojego ryja. Ważniejsze było teraz odzyskanie pamiętnika. Oddałaś znowu napój kuzynowi i poszłaś pod drzwi od toalety. Haha! Teraz miałaś na niego haka. Przecież nie przeczyta twojego pamiętnika bez światła, a w toalecie nie ma okien. To się wszystko dobrze składa, bo wyłącznik światła jest przed kiblem. Cyknęłaś wyłącznik i się zaśmiałaś. Uciekłaś szybko do salonu. Stamtąd było słychać krzyk Hwanhee. Chciał by mu zapalili światło. Ale po co? Żeby poczytał? Co to to nie. Siedziałaś obok Sunyoula, piłaś swoją kawę już teraz trochę zimną i obserwowałaś co zrobi Hwanhee.
  Chłopak wyszedł z toalety znowu w szlafroku.
 -Kto mi zgasił światło?! - zapytał zasłaniając wszystkim telewizor
 -____ - odpowiedział mu maknae
 -Miałeś być cicho, różowy. - syknęłaś do niego
 -Mogłaś nie gasić światła, długowłosa. Jestem po stronie hyunga.
  Hwanhee wrócił do toalety. Hmm... Może tak plan C?
 -Mogłeś być cicho - powiedziała do Xiao -Teraz nie mam juz pomysłów. - zamyśliłaś się
 -Jakich pomysłów? Na co? - dopytał się Gyujin
 -Pieprzyła coś wcześniej, że musi coś wymyśleć i to szybko. Nie wiem o co jej chodziło. - tłumaczył Kuhn
  Ty wstałaś z kanapy i znów poszłaś pod toaletę. Miałaś pomysł, ale... No właśnie było jakieś ale. Nie ważne są teraz te całe ale. Trzeba działać!
  Pobiegłaś do pokoju swojego kuzyna. Miał tam różne dziwne rzeczy. Mniejsza z tym. Wziełaś jego pistolet, a może raczej karabin na wodę. W kuchni nalałaś do niego dużo cieczy i poszłaś do Hwanhee odebrać twoją własność. Żeby dostać się do toalety musiałaś przejść przez salon. To będzie trochę dziwnie wyglądać jak tak będziesz z karabinem na wodę sobie iść, prawda? Prawda, ale zostało niewiele czasu. Może i nawet już po ptokach i Hwan zaczął czytać.
  Przeszłaś przez ten salon. Nikt nie zwrócił na ciebie większej uwagi. Chyba serial był ważniejszy niż ty. To nawet dobrze. Zatrzymałaś się przed drzwiami od toalety. Wzięłaś głęboki wdech i walnęłaś z kopa w drzwi. Wparowałaś Hwanhee do kibla.Chłopak zaczął krzyczeć, bo nie wie o co chodzi. Na szczęście nie zdjął z siebie jeszcze szlafroka.
 -Oddaj zeszyt! - zaczęłaś lać go wodą z karabinu
 -Chcesz zeszyt? Tak? To go weź!
  Hwan wziął 'Piotrusia Pana' i schował pod swoje odzienie. No super. Na pewno go stamtąd nie weźmiesz. To takie zawstydzające. Macać swojego crusha by odzyskać zeszyt? Ooo nie. Miałaś inny pomysł. Znowu polałaś go wodą. Był calutki mokry, razem z jego szlafrokiem.
 -Wyjdź! Jinhoo-hyung!! Chodź tu! - wykrzyczał
  Lider przybiegł bardzo szybko. Popatrzył się na Hwanhee, ten tylko kiwnął głową i od razu lider wiedział co ma robić. Wyprowadził cię z toalety, zabrał pistolet i wsadził do szafy w salonie. Zamknął ją tak, że nie mogłaś się z niej wydostać.
 -Wypuść mnie stąd! - walnęłaś w drzwi szafy -Natychmiast! Słyszysz?!
 -Nie wyjdziesz, dopóki Hwanhee nie skończy się kąpać.
  Co teraz. Co teraz. Przecież cię zamknęli, a Hwan ma twój zeszyt. On go przeczyta. Na bank. Dowie się co tak naprawdę do niego czujesz, co myślisz o członkach UP10TION. Który z nich jest niechlujem, który cię przeraża, który jest dziwny. Najgorsze są te uczucia. Tam jest opisane wszystko. Wszyściuteńko.
  Po dłuższym czasie ktoś otworzył szafę. Leżałaś na jej dnie z głową wsadzoną w jakiś swetr. Nie chciałaś się nikomu pokazywać, a tym bardziej Hwanhee. Niestety los tak chciał i to właśnie on otworzył szafę.
 -Już skończyłem swoją kąpiel. - powiedział lekko zmieszanym głosem
 -J-ja ci wszystko wytłumaczę. To co tam przeczytałeś to prawda. Tak bardzo cię lubię. To mało powiedziane, szaleje za tobą, ale to chyba wywnioskowałeś po przeczytaniu. Bardzo też przepraszam za to, że tak bardzo obrażałam resztę członków zespołu no i też za to, że cię okłamałam z tym Piotrusiem Panem.
 -Nie wiem o czym ty do mnie mówisz. Nic nie przeczytałem, bo zalałaś zeszyt wodą gdy miałem go pod szlafrokiem. - wyjął zalany przedmiot zza pleców
 -Aha... To możesz zapomnieć o tym co mówiłam.
 -Nie chcę.
  Hwanhee uśmiechnął się do ciebie i przytulił do siebie. To jednak był najlepszy dzień w twoim życiu.

~~*~~*~~
Bomi

czwartek, 25 lutego 2016

BTS - Nieszczęsna rywalizacja...

Ty x Jungkook

  Koniec. Meta. Już za kilka metrów będziesz wolna. Tyle, że ty nie jesteś z tych co odpuszczają, a ten kołek ciągle próbował cię prześcignąć.
 -Nie wyprzedzisz mnie, Jungkook! Tym razem ja wygram! - krzyknęłaś do niego gdy byliście na równi
 -Chyba w twoich snach! - odkrzyknął
  Biegliście dalej obok siebie. Ostatnie 300 metrów. Meta była na wyciągnięcie ręki. I ty i Jungkook chcieliście wygrać. Zawsze ze sobą rywalizujecie, praktycznie o wszystko, ale on wygrywa. Niestety. Nigdy nie udało ci się z nim wygrać. Nawet o głupie miejsce w autobusie. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj ty wygrasz. Pokażesz mu, że ty też potrafisz.
  Gdy obydwoje byliście tuż przed metą, Jungkook cie popchnął. Upadłaś na betonową nawierzchnię z wielkim hukiem, a Kookie wygrał. Znowu on. Chciałaś się podnieść, ale nie mogłaś. Noga cię strasznie bolała. Od razu ktoś z organizatorów wyścigu podbiegł do ciebie.
 -Czy coś ci się stało? - spytał się mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych
 -Noga mnie strasznie boli i nie mogę wstać. - odparłaś ze łzami w oczach
 -Niech tu przyjdzie jakiś sanitariusz!
  Zanim mrugnęłaś okiem obok ciebie biegało już kilku facetów. Zanieśli cię na rękach do punktu medycznego znajdującego się przy linii mety. Wszyscy widzowie, którzy oglądali wyścig oraz uczestnicy, którzy ukończyli bieg patrzyli się teraz na ciebie. W około namiotu sanitarnego nastał wielki hałas i nieład. Każdy coś do ciebie mówił, pytał się co ci się stało o co ci jest, a ty nie wiedziałaś co masz robić.
 -ZAMKNĄĆ RYJE! - wykrzyczał jakiś głos zza tłumu, dość znajomy głos
  Tłum gapiów automatycznie się uciszył, a właściciel głosu przepychał się przez nich w twoją stronę. Jungkook. Oczywiście, że to Jungkook. Nikt inny by tak nie wrzasnął.
 -____ przepraszam cię. - powiedział trochę spokojniej niż krzyczał -Ja nie chciałem. To przez przypadek. Nic ci się nie stało?
 -Chyba nie. - odpowiedziałaś
  Jeden z sanitariuszy zaczął opatrzył twoją nogę. Jungkook poprosił ludzi żeby odeszli od namiotu bo to nic takiego. Opatrywanie nie obeszło się bez twoich jęków i narzekań, że cie boli.
 -Noga jest złamana. - powiedział sanitariusz -Trzeba jechać do szpitala żeby ci ją prześwietlili bo nie jestem do końca pewien no i żeby założyli ci jakiś gips.
  Mężczyzna odszedł na bok gdzie stała karetka. Popatrzyłaś na Jungkooka, a on na ciebie. Po chwili przeniesiono cię na nosze i wpakowali do wozu. Razem z tobą wsiadł też zwycięzca biegu. Oznajmił organizatorom, że nie chce tej nagrody i mogą ją oddać osobie, która dobiegła jako druga do mety. 
 -Bardzo ci dziękuję. - powiedziałaś oschle do Kooka gdy już jechaliście do szpitala -Jeżeli będzie złamana będziesz mnie nosił do szkoły. Nie mam ochoty chodzić o kulach.
 -Obiecuje ci to. Masz moje słowo.
 -Oby tak było. - dopowiedziałaś nieco ciszej
  Po dojechaniu do szpitala trafiłaś na SOR, gdzie od razu zabrali cię na rentgen. Tam wyszło, że noga jest złamana. Pierwszy raz w życiu coś sobie połamałaś, no oprócz paznokci i pierwszy raz w życiu masz na sobie gips. Nie to co twój przyjaciel. On to chyba przez te kilkanaście lat od kiedy żyje miał prawie każdą część ciała zagipsowaną.
  Zadzwoniłaś po swoją mamę żeby po ciebie przyjechała. Przez cały czas Jungkook siedział z tobą, nawet kiedy byłaś już w domu. Nie odstępował ciebie na krok. A jeżeli chciałaś do toalety to on był za drzwiami. Przejął się tym, że to przez niego masz teraz na sobie ten gips.
  Siedzieliście obydwoje u ciebie w pokoju. Ty oglądałaś jakąś gazetę, a Jungkook... Jungkook siedział na podłodze i się na ciebie patrzył.
 -Mam coś na twarzy? - spytałaś nagle
 -A co masz tam mieć?
 -Bo się ciągle na mnie patrzysz. To jest dziwne i straszne.
 -Nie jest.
  Jungkook wstał z podłogi i usiadł obok ciebie na łóżku.
 -Bardzo cię przepraszam za ten gips. Naprawdę nie chciałem. Chciałem tylko wygrać. Pokazać ci, że jestem w czymś dobry.
 -Zawsze mi to pokazujesz. W czym byśmy nie rywalizowali, ty i tak wygrasz. J-ja też chce, choć raz.
 -Nie pomyślałem o tym.
 -Szkoda. - spuściłaś głowę do dołu
 -Hej. -uniosłaś głowę, a Kookie się uśmiechnął -Nie smuć się, już wygrałaś.
 -A-ale co wygrałam?
  Jungkook złożył na twoich ustach pocałunek. Był taki słodki, ale też nie za bardzo nachalny.
 -Wygrałaś mnie..

~~*~~*~~
Bomi

Kolejny scenariusz z Jungkookiem pojawił się na naszym blogu~ Scenariusz dla ^Angel^. Zapraszam także do zajrzenia do nowej zakładki ZAMÓWIENIA. Jeżeli chcecie coś zamówić proszę pisać tam :3 Zapraszam też do czytania innych scenariuszy, niedługo powinny pojawić się kolejne.

niedziela, 21 lutego 2016

Cross Gene - Samochód. (18+) (część 2)

ty x Casper, część 2, pierwszą znajdziecie tutaj.


Po rozporku szybko rozpięłaś guzik w spodniach. On opuścił się trochę na siedzeniu. 
Za chwilę oparłaś się o niego, tak jak zawsze, tak żeby nie wzbudzić podejrzeń. Wyglądało to jakbyś właśnie w tej chwili zdecydowała się iść spać, używając jego boku jako poduszki. 
-_____... - mruknął wprost do twojego ucha -Obiecuje ci, że jak tylko wrócimy do domu nie będę ci dłużny. 
-Nie mogę się tego doczekać - szybko cmoknęłaś go w nos a swoją rękę wsunęłaś pod materiał jego bokserek. 
Westchnął ciężko i odwrócił głowę z powrotem w stronę okna.  
Zagryzłaś podekscytowana wargę i złapałaś w dłoń jego męskość. Ścisnęłaś ją.
-Shhh... - szepnęłaś mu do ucha i zaczęłaś ją stymulować.
-Y-yah, dlaczego jesteś taka uparta?
-Dlaczego nie zwracasz na mnie uwagi? - szeptałaś spokojnym głosem
-C-Co?
-Ściągnąłeś mnie tu ze sobą mimo tego, że nie chciałam i całą drogę zlewasz. Nie podoba mi się to.
-To nie tak...
Wzmocniłaś ruch ręką. -A jak?
-A-ach, nie ważne już - mruknął
To była zła odpowiedź. Ścisnęłaś jego męskość w ręku jeszcze mocniej.
-Skoro zacząłeś to skończ. - upierałaś się
-T-to nie jest rozmowa na teraz - w jego oczach zobaczyłaś widoczną rozkosz. Uśmiechnęłaś się lekko.
-A na kiedy?
-Porozmawiamy o tym jak będziemy w dormie, wszystko ci wytłumaczę skarbie. - sapał cicho
Tego było za wiele.
-Kiedy ja chce wiedzieć teraz~ - jęknęłaś jak małe dziecko bardzo chcące czegoś
-_____-ah - szepnął patrząc na ciebie
Zamilkłaś. Patrzyliście sobie teraz głęboko w oczy.
Nie dawałaś za wygraną. Byliście coraz bliżej mieszkania chłopaków a on musiał dojść jeszcze tutaj w samochodzie. Rozejrzałaś się po pojeździe - nic się w nim nie zmieniło, no prawie. Takuya prowadził. Shin dzielnie towarzyszy mu obok. Na siedzeniach za tobą śpią 'bracia' Kim, Sangmin i Yongseok a biedny Seyoung w końcu zasnął słuchając muzyki.
Przygryzłaś seksownie wargę wracając do patrzenia mu głęboko w oczy i po raz kolejny przyśpieszyłaś ruch ręką. Aż dziwne, że nikt nie zauważył tego co się działo na waszych siedzeniach.
-A-ach...
Wiedziałaś dobrze co to oznacza.
Wykonałaś jeszcze kilka gwałtownych ruchów i na ręku poczułaś ciepłą substancję. Casper tylko starał się opanować oddech.
-Jesteś martwa jak wrócimy do domu.... - szepnął ci do ucha.
Oboje ogarnęliście się szybko i za niedługo wysiadaliście na parkingu pod dormą Cross Gene.
Na plecy założyłaś swój plecak i podeszłaś do swojego chłopaka.
-Powiesz mi teraz o co chodziło?
On tylko pogrzebał chwile w kieszeni spodni i za chwilę uklęknął przed tobą na kolanie.
-____-ah, wyjdziesz za mnie?


///////
Ravi~
W końcu udało mi się to skończyć, uf, przepraszam że to tak dlugo trwało i mam nadzieje, że sie podoba!





sobota, 20 lutego 2016

INFINITE - Bajka?

Ty x Sunggyu

 -____! Znowu nie sprzątnęłaś łazienki! - krzyknęła do ciebie macocha z toalety na parterze
  Miałaś już tego dość. Byłaś, a raczej musiałaś być na każde zawołanie swojej macochy i jej córki. Trzy lata temu twój tata przyprowadził do waszego wspólnego domu dwie zołzy i oświadczył, że to będzie twoja nowa mama i nowa siostra. Niestety twoja biologiczna matka zmarła na raka jak miałaś 5 lat. Dwa lata temu twój ojciec zginał w niewyjaśnionych okolicznościach. Dla ciebie to zrobiła to macocha, ale nie miałaś na to dowodów. Aktualnie ona się tobą 'zajmowała', a raczej rozkazywała żebyś robiła wszystko za nią i jej rozleniwioną, grubą i kapryśną córeczkę. Szkoda tylko, że ta córeczka jest w twoim wieku i chodzi z tobą do jednej klasy.
 -____! Mówię coś do ciebie! - znowu krzyknęła -Chodź tu natychmiast!
  Zbiegłaś ze swojego poddasza gdzie miałaś pokój i poszłaś do toalety na parterze skąd wołała cię macocha. Stanęłaś przed nią.
 -Miałaś chyba umyć toaletę i nadal tego nie zrobiłaś. - popatrzyła na ciebie
 -No i co z tego.
 -Co z tego? Co z tego?! To z tego, że ja w brudnej toalecie nie będę się załatwiać.
 -To ją sobie posprzątaj jak ci nie odpowiada. Ja i tak z niej nie korzystam, a szczotkę masz tam. - pokazałaś na miejsce za sedesem gdzie znajdowała się szczotka do kibla i zaczęłaś wchodzić po schodach.
 -Ja ci dam takie odzywanie się do matki. - uniosła się na ciebie
 -Nie jesteś moją matką! - wbiegłaś na poddasze i zamknęłaś za sobą drzwi
  Rzuciłaś się na łóżko. Chciałaś uciec z domu, ale nie mogłaś. Nie miałaś się gdzie podziać, poza tym nie zostawisz swojego domu dwóm niechlujom, które tu mieszkały bo im się tak podobało. Leżałaś tak około 10 minut bez żadnego ruchu, aż w końcu usłyszałaś dźwięk wiadomości dochodzący z twojego komputera. Wstałaś i podeszłaś do urządzenia. Twoja najlepsza i jedyna przyjaciółka Woohee napisała do ciebie na Facebooku.
  W: Jak tam?
  Ty: Chujowo
  W: Czemu? Co się stało?
  Ty: Macocha mnie znowu wkurza. Uważa się za ta lepszą. A taka nie jest
  W: To jej to powiedz
  Ty: Żebym znowu dostała i chodziła do szkoły z podbitym okiem?
  W: No tak. To nie wiem
  Ty: Ja też nie
  W: A słyszałaś o imprezie u Gyu?
  Ty: U GYU?? NIE, GADAJ SZYBKO
  W: Sunggyu zaprasza wszystkich z klasy i ogólnie wszystkie maturalne do siebie na imprezę w ten weekend.
  Ty: Fajnie, że uda mi się przyjść -.- Macocha mnie na pewno nie puści, powie, że muszę sprzątać ponownie jej sypialnie
  W: Coś wymyślisz
  Ty: I może jeszcze przyjdzie do mnie dobra wróżka i da mi suknie i szklane pantofelki. To co ja tu czasem przechodzę to jest istna bajka. Taki Kopciuszek
  W: Może przyjdzie, skąd wiesz
  Ty: Taa, już to widzę
 -____!! Chodź tu! - krzyknęła znowu macocha z dołu
  Ty: Kończę, bo znowu mnie ta wiedźma woła
  W: Dobrze. Papa
  Wyłączyłaś Facebooka i wyszłaś ze swojego pokoiku, by znowu zejść do tej zołzy.
 -Co chcesz? - spytałaś
  Kobieta nic do ciebie nie powiedziała, patrzyła tylko w twoje oczy ze zgrozą. Patrzyła tak przez chwilę aż w końcu wymierzyła ci w policzek. Tak mocno przyłożyła, że upadłaś. Z oczu poleciały ci łzy.
 -A dobrze ci tak - powiedziała Eunji, twoja 'siostra', idąc z kuchni do salonu, trzymając w ręku kawałek ciasta czekoladowego
 -Niech się udławi tym ciastem - pomyślałaś
 -Więcej takich tekstów jak dzisiaj słyszałam ma nie być - macocha pogroziła ci palcem i poszła do swojego kochanego spaślaka wpierdzielającego ciasto
  Wstałaś z podłogi zapłakana. Weszłaś do przedpokoju, pośpiesznie założyłaś buty oraz płaszcz i wybiegłaś z domu. Skończyło się. Nie będziesz już więcej dawać sobą pomiatać ani bić. Nie wiedziałaś co masz teraz zrobić ze sobą więc poszłaś do parku niedaleko twojego domu. Usiadłaś na jednej z ławek. Dookoła biegały pieski, roześmiane dzieci. Atmosfera była dość przyjemna jak na wiosnę przystało. Trochę się rozchmurzyłaś widząc to. Zapomniałaś o tym co się przed chwila stało i zaczęłaś myśleć o imprezie, o której powiedziała ci Woohee. Zależało ci na tym by na nią pójść. Dlaczego? Bo wyprawiał ją Sunggyu, najprzystojniejszy chłopak w szkole. Przynajmniej ty twierdziłaś, że najprzystojniejszy. Podobał ci się od pierwszej klasy liceum. Chodzisz z nim już trzy lata do tej samej klasy i być może zamieniłaś z nim tylko kilka słów. Kilka to za mało. Byłaś nieśmiałą osobą, a przez to, że twoja siostra była w tej samej klasie co ty, to za każdym razem gdy tylko widziałaś ją w towarzystwie Gyu, oczerniała cię. A teraz pewno przez tą imprezę macocha na pewno nie da ci na nią iść tylko po to by Eunji miała większe szanse u Sunggyu. Dwie podłe zołzy. Znowu miałaś ochotę się rozpłakać. Spuściłaś głowę w dół i zaczęłaś rozpaczać.
  Nagle ktoś obok ciebie usiadł. Bałaś się spojrzeć na tego kogoś. Myślałaś, że to może być jakiś zboczeniec.
 -Nie smuć się. - usłyszałaś dość znajomy głos
  Teraz jak już wiedziałaś kto to może być popatrzyłaś na ta osobę. To był Sunggyu, tak jak myślałaś.
 -O ____! Jakie miłe spotkanie.
 -Tak miłe. - powiedziałaś smutnym głosem
 -Coś się stało? Masz taki dziwny głos
 -Nie nic mi nie jest. Mam po prostu gorszy dzień.
 -Ahh, no dobrze. Więc nie będę ci przeszkadzał. Mam nadzieję, że będziesz na imprezie w te sobotę
 -Postaram się.
 -Ok - wstał z ławki - No to do zobaczenia w szkole.
  Poszedł. Co się właśnie stało? Sunggyu do ciebie zagadał. Tak sam z siebie i to jeszcze poza szkołą. Humorek ci się trochę poprawił. Ty także wstałaś z ławki. Poszłaś w stronę swojej ulubionej kawiarni. Na szczęście miałaś w kieszeni trochę drobnych i kupiłaś sobie kawę. Razem z gorącym napojem wróciłaś w końcu do domu. Było już grubo po 19, a następnego dnia idziesz na 7:25 do szkoły, bo masz jeszcze zajęcia dodatkowe z biologii. Nie chodziłaś na nie dlatego, że nie umiałaś biologii, tylko dlatego, że byłaś z niej bardzo dobra i przygotowywałaś się na konkurs.
 -Gdzie ty byłaś?! - wrzasnęła na ciebie macocha jak tylko zobaczyła, że jesteś już w domu
 -Tu i tam - odpowiedziałaś
 -Widzę, że przyniosłaś mi kawę. - podeszła do ciebie Eunji i próbowała odebrać ci kubek
 -Wara. To moje.
  Szybko zdjęłaś płaszczyk oraz buty i wbiegłaś po schodach na swoje poddasze. Nie chciałaś już wychodzić z pokoju. Wolałaś się nie narażać swojej macosze by znowu nie dostać, a ona jest do tego zdolna. Bez powodu lubi cię bić. Bo co? Bo jesteś jej pasierbicą? Bo jesteś lepsza od jej rodzonej córeczki we wszystkim? Fakt, byłaś lepsza od Eunji, ale to nie powód do tego by się nad tobą znęcać. Położyłaś się na łóżku. Nie miałaś nic do roboty, więc wypiłaś do końca ciepły jeszcze napój, wzięłaś szybki prysznic i poszłaś spać.

 Następnego dnia wstałaś bardzo wcześnie, by zdążyć na zerówkę. W szkole razem ze swoją jedyną przyjaciółką siedziałaś na dodatkowej biologii. Robiłyście we dwie jakieś zadania egzaminacyjne. Nudne, ale jak chcesz wygrać konkurs to trzeba je rozwiązać.
 Ostatnia przerwa. W końcu. Jeszcze tylko przeżyć geografię i koniec. Weekend. No a jutro impreza u Gyu. Szukałaś w swojej szafce zeszytu od przedmiotu, który teraz masz mieć.
 -Hej ____ - powiedział ktoś do ciebie
  Zamknęłaś szafkę i zobaczyłaś Sunggyu. Twoje serce nagle przyśpieszyło.
 -Hej - odpowiedziałaś z lekkim trudem
 -Pamiętasz o jutrzejszej imprezie?
 -No tak.
 -Ok. Mam nadzieję, że się pojawisz. Adres chyba znasz. - przytaknęłaś mu -I pamiętaj, mają być stroje takie typowo balowe i maski. One są najważniejsze.
 -Dobrze, będę pamiętać.
 -No to pa - uśmiechnął się
 -Papa
  Odszedł. Ty z powrotem otworzyłaś szafkę, znalazłaś zeszyt od geografii i poszłaś na lekcje. Równo z dzwonkiem weszłaś do klasy i usiadłaś razem z Woohee w przedostatniej ławce pod ścianą.
 -Słyszałaś? - szepnęłaś do przyjaciółki
 -O czym? - także szepnęła
 -Jutro mają być stroje balowe i maski.
 -Ale gdzie?
 -No u Sunggyu.
 -Aaa, to słyszałam. Mam taką śliczną beżową sukienkę z koronki i maskę pod kolor.
 -Czemu mi wczoraj nie powiedziałaś?
 -Przedostatnia ławka! - krzyknął pad od geografii -Proszę ciszej.
 -Dobrze panie profesorze. - powiedziała do niego Woohee -Przepraszamy.
  Pan dalej wam pierdzielił coś o ochronie lasów deszczowych, a ty powróciłaś do rozmowy z Woo.
 -Myślałam, że wiesz. - powiedziała szeptem twoja przyjaciółka
 -Nie, ale teraz już wiem.
   Resztę lekcji przesiedziałyście w ciszy, a gdy się skończyła szybko wybiegłaś ze szkoły w stronę domu. Myślałaś tylko nad tym jak zdobędziesz teraz suknię balową i maskę. Na twoje nieszczęście macocha siedziała w salonie jak weszłaś do domu. Jakby na ciebie czekała.
 -Gdzie się tak śpieszysz? - zapytała podchodząc do ciebie gdy zdejmowałaś buty.
 -Na zakupy. A co cię to interesuje? - odpowiedziałaś oschle
 -To mnie to obchodzi, że jestem twoją matką...
 -Wcale nią nie jesteś. Moja matka nie żyje, tak samo jak ojciec, który najprawdopodobniej został otruty. Otruty przez ciebie.
 -Nie waż się mnie tak oskarżać! - wcisnęła nagle palca tam gdzie masz tchawice próbując cię przydusić
  Ty odparłaś jej atak łapiąc ją za rękę i wykręcając ją by nic więcej nie zrobiła (tak bardzo techniki z samoobrony xd). Położyłaś ją na podłodze.
 -Debilka. - poszłaś na swój strych
  W pokoju zadzwoniłaś do Woohee żeby poszła z tobą na zakupy. Dziewczyna się zgodziła. Wzięłaś wszystko co potrzebne i zeszłaś z powrotem na dół. W przedpokoju macocha dalej leżała na podłodze. Dobrze jej tak. Założyłaś buty inne niż wcześniej miałaś na sobie i wyszłaś z domu biorąc klucze. Minęłaś swoja siostrzyczkę i czym prędzej popędziłaś w stronę centrum handlowego. Gdy byłaś dość daleko od domu usłyszałaś Eunji. Darła się, że ktoś zrobił coś jej matce. Dobrze im tak. A macosze nic się nie stało, tylko po prostu leżała, bo nie chciało jej się ruszyć tłustego dupska z ziemi.
  Jak dotarłaś na miejsce, spotkałaś Woohee i poszłyście razem szukać dla ciebie sukni na jutrzejszy 'bal'. Po dobrych trzech godzinach szukania znalazłaś odpowiednią sukienkę. Była jasno różowa, do kolan i miała na dekolcie lekkie zdobienia w postaci małych różyczek także w kolorze jasno różowym. Co najdziwniejsze, znalazłaś maskę dopasowaną do twojej kreacji.
 Po powrocie do domu, zastałaś go pustego. Zdziwiłaś się. Zazwyczaj macocha w piątkowy wieczór siedzi z Eunji i swoimi koleżankami w salonie i piją herbatkę. Rozebrałaś się z butów i płaszcza, zostawiłaś zakupy u siebie na strychu i poszłaś do kuchni w celu zjedzenia kolacji. Gdy przygotowywałaś sobie kanapki, znalazłaś na blacie małą karteczkę, na której było napisane "Jesteśmy w szpitalu. To wszystko przez ciebie suko  ~Eunji"
 -Tego już za wiele. - powiedziałaś do siebie po przeczytaniu karteczki -Nazwać mnie suką? Kto tak przezywa ten się sam tak nazywa. Proste? Proste, Eunji suko.
  Odłożyłaś karteczkę na miejsce i ze zrobionymi kanapkami poszłaś do swojego pokoju.Powiesiłaś sukienkę na wieszaku. Następnie usiadłaś przy kompie i zaczęłaś grać w swoją ulubioną grę, a mianowicie The Sims. Nie za bardzo obchodził co się teraz dzieje z macocha i Eunji. Nie były twoją prawdziwą rodziną, więc co masz się nimi przejmować. Chociaż z innej strony, jak wrócą mogą ci zrobić znowu jakąś awanturę i najbardziej ucierpisz na tym ty, pobita i posiniaczona... Dasz radę. Postawisz się macosze. Nie dasz sobą pomiatać.
  Po kilku godzinach grania w simsy, poszłaś spać. Do tego czasu nikt nie wrócił do domu. Następnego dnia zaspana i podekscytowana poszłaś wziąć poranną kąpiel. Poranną, o 14. Bardzo wcześnie. No dla ciebie tak. Mniejsza o to. Miałaś jeszcze dobrych 4 godziny na wyszykowanie się na bal u Gyu. Gdy wróciłaś do swojego pokoju myślałaś, że za chwile nie wyrobisz. Twoja sukienka... Twoja droga sukienka była zniszczona. Ktoś ją potraktował nożyczkami, a ty wiedziałaś kto to. Oczywiście, że twoja kochana siostrunia. Tak chciałaś jej teraz nakopać do tyłka, ale nie miałaś siły. Schowałaś twarz w dłonie i zaczęłaś płakać. Nie wiedziałaś co masz teraz zrobić. Wieczór, który chciałaś spędzić z Sunggyu został zepsuty przez tą szmaciure Eunji.
 -To jest jakaś bajka czy co? W Kopciuszka się bawimy? - gadałaś sama do siebie -Najpierw znęcanie się nade mną i robienie za jakąś sprzątaczkę, a teraz to? Może za chwile pojawi się jakaś stara babka mówiąca mi, że jest moją matką chrzestną i wyczaruje mi z dyni karetę?! To wszystko jest chore!
  Wiedziałaś, że w 4 godziny nie kupisz nowej sukienki. Byłaś załamana. Innej kreacji nie miałaś. A na gwarancję raczej jej nie oddasz, bo co powiesz, że zła siostra ci ja pocięła? Raczej czegoś takiego nie przyjmą.
 -Ha ha ha. - w drzwiach stanęła Eunji -Dobrze ci tak. To za mamę i to co jej zrobiłaś.
 -Ja jej nic nie zrobiłam! Tylko obroniłam się przed jej atakiem na moja szyję.
 -Obroniłaś się przed jej atakiem?! To czemu byłyśmy w szpitalu? Co??
 -Bo jesteście głupie i robicie wielkie halo o byle gówno jakie się wam stanie? - odpowiedziałaś jej pytaniem
 -Nie? Bo zrobiłaś mamci krzywdę i miała sinika na przedramieniu.
 -No mówiłam. To tylko siniak, za kilka dni zejdzie. A ja to niby co? Ciągle mam przez was nabijane siniaki i nie idę z tym do szpitala.
 -Ty to co innego.
 -Co żeś powiedziała?!
 -Jesteś głupią suką.
  Po jej słowach szybko wstałaś z podłogi i ruszyłaś w stronę Eunji. Dziewczyna zaczęła panikować. Gdy do niej podeszłaś walnęłaś ją w policzek tak mocno, że został na nim ślad twojej dłoni.
 -POWALIŁO CIĘ! I jak ja teraz pójdę do Sunggyu?!?!
 -Normalnie. Tak jak ja chodzę do szkoły z siniakami i ranami zrobionymi przez was.
  Wróciłaś do siebie do pokoju i zatrzasnęłaś za sobą drzwi żeby już nikt więcej do niego nie wchodził. Znowu się rozpłakałaś. Płakałaś tak jeszcze przez godzinę. Nie miałaś zamiaru nigdzie iść, nawet odechciało ci się wstawać z tej zimnej podłogi, na której teraz już leżałaś. Nagle zadzwonił do ciebie telefon. Woohee. Wiedziałaś, że to ona, bo kto inny by do ciebie dzwonił.
 -Halo. - odebrałaś smutna
 -____ co się stało? Gadaj. Albo nie. Lepiej otwórz mi drzwi. Stoję pod domem.
 -Drzwi są pewno jak zwykle otwarte. Jestem u siebie.
  Rozłączyłaś się, a chwilę później u ciebie w pokoju stawiła się twoja przyjaciółka z kilkoma torbami.
 -Co się stało? ____?? - powiedziała podchodząc do ciebie
  Ty tylko pokazałaś na swoją sukienkę powieszoną na wieszaku na drzwiach od szafy i powiedziałaś 'Eunji'.
 -A to głupia szmata. Ja się tym zajmę.
 -Nie bij się z nią. Już jej przywaliłam.
 -Nie chciałam jej pobić. Chciałam zadzwonić.
 -Eee?
  Woohee wyjęła swój telefon i gdzieś zaczęła dzwonić. Ty się na nią patrzyłaś i nie wiedziałaś o co może chodzić.
 -No hejka. - gadała Woo do komórki -Słuchaj masz może suknię, do kolan, pudrowy róż ze zdobieniami różanymi? ... Aha, no ok. ... Czekam na ciebie u ____. Wiesz gdzie to? ... No to super. Papa.
 -Gdzie dzwoniłaś? - spytałaś gdy dziewczyna schowała telefon do kieszeni spodni
 -Do kuzyna. Ma butik z sukniami balowymi.
 -Nie mogłaś tego powiedzieć wczoraj?! Nie chodziłabym kilka godzin po galerii i szukała sukienki.
 -Zapomniałam o tym. Przypomniało mi się dopiero jak wróciłam do domu.
 -Dzięki. Dzięki, że bawisz się w tą dobrą matkę chrzestną, o której niedawno wspominałam.
 -Nie przypominam sobie żebyś mówiła coś takiego, ale proszę bardzo.
  Woohee zaczęła biegać po twoim pokoju szukać różnych rzeczy. Jak znalazła to kładła je na twoim łóżku. Były to między innymi suszarka do włosów, lokówka, szczotka do włosów, różne kosmetyki. Teraz zaczęłaś się zastanawiać czemu trzymasz to w pokoju a nie w toalecie. Tam powinno być ich miejsce. Przyniosła tez z kuchni taborecik.
 -Siadaj na nim i weź rozplącz te włosy z tego ręcznika. - rozkazała ci Woo
  Zrobiłaś co chciała. Zdjęłaś z włosów ręcznik i usiadłaś na taborecie. Przyjaciółka zaczęła ci je układać, suszyć, kręcić, Bóg wie co jeszcze. Po jakimś czasie przyjechał kuzyn Woohee, Minhyuk razem z jej zamówieniem. Zostawił wam sukienkę i sobie poszedł. Obydwie zaczęłyście się malować i szykować na bal u Sunggyu. Gdy już skończyłyście została wam już niecała godzina do rozpoczęcia imprezy.
 -Woo, a jak się dostaniemy do Gyu? - zapytałaś się dziewczyny zakładając szpilki
 -Spokojnie. Przecież mam prawko, co nie. Wzięłam od ojca auto. Powiedziałam, że jakby co to jestem niepijąca i prowadzę.
 -To dobrze. Czyli, że mogę się upić? - zaśmiałaś się
 -Nie. Masz wrócić trzeźwa razem ze mną.
 -No ok.
  Obydwie do końca się przygotowałyście i pojechałyście do Sunggyu. Spóźniłyście się, ale nie długo bo tylko jakieś 10 minut. Impreza się rozkręcała, alkohol lał się strumieniami, ale ani ty ani twoja przyjaciółka nie piłyście. No może wypiłaś jedno bezalkoholowe piwo, nic innego. W domu Gyu oczywiście spotkałaś swoją siostrę. Było trochę widać tego siniaka na jej twarzy, ale nie obchodziło cię to. Raczej obchodziło cię to jak ona się na ciebie patrzyła, jakby za chwile miała włożyć ci nóż w brzuch i dobić kopiąc w niego.
  W różnych miejscach w domu były porozstawiane głośniki i dużo osób tańczyło. Dołączyłaś do nich. Tańczyłaś, a to z jakimiś dziewczynami z innych klas maturalnych, a to z chłopakami od ciebie z klasy. W jednej chwili podszedł do ciebie jakiś chłopak. Miał na sobie maskę  inie do końca wiedziałaś kto to. Złapał cię za rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Obydwoje weszliście na górę. Nikogo tam nie było. Chłopak zdjął maskę. W końcu widziałaś kto to. Sunggyu. Tak myślałaś. Ściągnął maskę także z twojej twarzy.
 -____ j-ja chciałbym ci coś powiedzieć... - zaczął lekko speszony
 -Słucham cię.
  Gyu przysunął się do ciebie i lekko musnął twoje usta. Nie mogłaś w to uwierzyć. On, Sunggyu, najpopularniejszy i najprzystojniejszy chłopak w całej szkole właśnie cię pocałował. Marzyłaś o tym od pierwszej klasy liceum, a teraz się to spełniło.
 -Bardzo cię lubię, już od dawna. Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, bo ty albo uciekałaś albo nie byłaś skłonna do jakiejkolwiek rozmowy.
 -To przez Eunji. - szepnęłaś
 -Przez nią? Ona jest głupia. Próbuje nagadać na ciebie najgorsze rzeczy bym tylko na nią spojrzał. Żałosne. Ja wiem lepiej.
 -Czyli? Co wiesz lepiej?
 -Że to ty jesteś lepsza od niej
  Sunggyu wtulił się w ciebie. Resztę imprezy spędziliście razem. Teraz możesz powiedzieć, że twoje życie jest jak bajka Kopciuszek, z jednej strony macocha z siostrą, z drugiej Sunggyu, który cię kocha. Może nie żyjesz w pałacu i nie jesteś księżniczką, ale jest idealnie.

~~*~~*~~
Bomi

BTS - Sztuka gotowania

ty i Jin z BTS


Nastał nowy, 2016 rok. Oprócz cyferki na końcu roku nic innego się nie zmieniło. Studiowałaś, dorabiałaś w kawiarence jako kelnerka i co jakiś czas nagrywałaś filmy na swój kanał na you tube. Twoi znajomi nazywali cię bloggerką lub vloggerką bo zgromadziłaś już dużą liczbę ludzi obserwujących twoje wypociny, lecz ty sama nie czułaś się kimś takim, robiłaś to tylko i wyłącznie dla przyjemności. Mieszkałaś ze swoją siostrą w wynajętym małym, ale przytulnym mieszkanku. Mimo iż twój dzień codziennie wyglądał tak samo, nie narzekałaś, wręcz przeciwnie - byłaś zadowolona. 
Święta spędziłaś w szerokim, rodzinnym gronie. To właśnie od swojej siostry tego wieczoru dostałaś kurs robienia sushi na który właśnie się wybierałaś. 
Ubrana na luzie i dość zdenerwowana weszłaś do lokalu gdzie miało odbyć się szkolenie, na miejscu była już chyba cała grupa. 
Usiadłaś przy jednym ze stolików gdzie szybko poznałaś miłą dziewczynę, Eunji. Od razu znalazłyście wspólny język i byłyście w tym samym wieku co dodawało ci otuchy. 
Nawet nie zauważyłaś kiedy na sali pojawił się dość wysoki i przystojny chłopak ubrany w kremowy fartuch. Tak jakby od razu wpadł ci oko. Miał ten typ urody który podobał ci się w facetach najbardziej. No i potrafił gotować. 
Odchrząknął i wszyscy nagle ucichli.
-Witam was na kursie robienia sushi, ja jestem Seokjin ale mówcie na mnie Jin i dzisiaj to ja będę was tego uczył. - uśmiechnął się szeroko a od ludzi dostał rundkę oklasków. 
Z każdą kolejną chwilą Jin mówił wam co macie robić. 
Zaczął od umycia rąk i ubraniu się w specjalnie przygotowane fartuchy. Następnie dokładnie tłumaczył co po kolei będziecie robić. Mieliście zacząć od przyrządzania ryżu do sushi, potem samym jego robieniu, kończąc na jakimś tam tradycyjnym japońskim deserze. 
Słuchałaś go bardzo uważnie, żeby nie popełnić żadnego błędu bo nie lubiłaś ich popełnić. 
Ryż udał ci się nawet bardzo dobrze, Jin pochwalił cię na forum całej grupy. Twoje policzki przez to aż zrobiły się czerwone. 
-Teraz wybierzcie składniki, które chcecie, żeby znalazły się w waszym sushi. 
Wybrałaś w sumie to samo co Eunji; paluszka krabowego, łososia, ogórka, rzepę i awokado. 
Ułożyłaś je tak jak pokazywał ci instruktor. Uśmiechnęłaś się pod nosem.
-To teraz z górki - pomyślałaś 
Jednak tak nie było, okazało się, że zwijanie było w tym wszystkim najtrudniejszą rzeczą. Westchnęłaś zrezygnowana kiedy po raz kolejny nie chciało się zwinąć. 
-Masz jakiś problem? - usłyszałaś obok swojego ucha głos Jina, aż podskoczyłaś.
Pokiwałaś tylko nieśmiało twierdząco głową, musiałaś się przyznać, że za chiny nie wiesz jak masz to zwinąć. No i nie zapominajmy, że nie chciałaś spojrzeć mu w oczy bo bałaś się, że w nich utoniesz.
On tylko się zaśmiał widząc z czym masz problem.
-No tak, standardowo~ Patrz, to nie jest takie trudne!
Chwile potem stał centralnie za tobą, tak blisko, że czułaś jego oddech na swoim policzku. Zamrugałaś kilkakrotnie. 
Twoje serce jakby zabiło szybciej a Eunji obok umierała z feelsów. 
Seokjin wziął twoje ręce w swoje i starannie zaczął zwijać twoje sushi. 
-Musisz używać do tego więcej siły i przy każdym obróceniu lekko dociskać a na pewno się sklei - powiedział wprost do twojego ucha, aż po twoim ciele przeszły ciarki. Jego głos był taki seksowny. 
-Dz-dziękuję - wyjąkałaś tylko i twoje policzki znowu spłonęły czerwienią. On również uśmiechnął się do ciebie uroczo.
-____~ Poza tym to świetnie ci idzie! - poklepał cię po ramieniu. Zaraz, skąd on wiedział jak ty masz na imie? 
Kiedy pokroiłaś na talerzu swoje dzieło, Jin dał wam krótką przerwę na zjedzenie tego co zrobiliście. 
-Ej, ____ - usłyszałaś szept Eunji, od razu na nią spojrzałaś 
-Ale on sie na ciebie patrzy~~~ - zaśmiała się cicho, kątem oka spoglądając na instruktora
-Yah, na pewno ci sie wydaje! - klepnęłaś ją w ramie i kazałaś szybko jeść bo pewno zaraz wracacie do pracy, jednak ona nie dawała za wygraną. 
W pewnym momencie znów usłyszałaś swoje imie wymawiane przez niego, znowu aż podskoczyłaś. 
-Mogę spróbować twojej pracy? 
-T-tak, jasne~ 
Wziął w pałeczki jeden kawałek sushi i od razu go zjadł. Przez dłuższy czas tylko przeżuwał i nic nie mówił co zaczęło cie niepokoić. Czyżby mu nie smakowało? 
-_____, to jest pyszne! - Seokjin praktycznie krzyknął na całą salę. -To jest przepyszne! 
Uśmiechnęłaś się zmieszana. 
-Dz-dziękuję - szepnęłaś ze spuszczoną głową z zawstydzenia. 
Cała sala zaczęła próbować twojej pracy i cała sala jednogłośnie stwierdziła, że jest najlepsza. Następnie dostałaś gromkie brawa a Eunji poczochrała twoje włosy zachwycona. 
Widziałaś jak Jin staje blisko ciebie, podnosi twoją głowę za podbródek tak, że zmusił cię do spojrzenia w jego oczy i uśmiecha się lekko.
-Jesteś moją najzdolniejszą uczennicą, _____(twoja nazwa kanału na yt). 

W taki sposób wszystko się wyjaśniło, wyjaśniło się skąd wiedział jak masz na imię. Okazało się, że jest twoim wiernym fanem i ogląda każdy filmik na kanale.
Tego dnia zyskałaś nowe umiejętności, nową przyjaciółkę i wspaniałego chłopaka. 
Takie kursy to super sprawa! 

////
Ravi~ 







niedziela, 14 lutego 2016

Luhan - Razem już na zawsze



*Starożytne Chiny*
  ____, najmłodsze dziecko rodziny Han, wysoko postawionej w hierarchii, mieszkającej na wsi kilkadziesiąt kilometrów od Szanghaju. Była ona niestety jedyną córką. Musiała żyć z ośmiorgiem braci pod jednym dachem. O ile nie wyjechali do szkoły podjąć się nauki. No właśnie, szkoła i nauka. Te dwie rzeczy były najbardziej pożądane przez ____, ale przez to, że była kobietą nie mogła się uczyć. Nauka była tylko dla mężczyzn. Dlatego też ____ próbowała sama się czegoś nauczyć na własną rękę. Średnio jej to wychodziło.
  Pewnego dnia przed rekrutacją do szkoły w Szanghaju, ____ wymyśliła plan. Pojechała razem ze swoim o rok starszym bratem do Szanghaju, przebrana za chłopaka. Tylko Zhu wiedział o tym, że ____ się przebiera by dostać się do szkoły.
  Z jej poziomem wykształcenia (niskie) została przyjęta jako Juno Han. Bardzo szybko się zaklimatyzowała w nowej szkole. Podobało jej się tutaj. Od zawsze o tym marzyła, a teraz jej marzenie się spełniło. Po kilku dniach szkoły i pierwszych nauk, ____ poznała nowego kolegę. Był to nijaki Luhan. Chłopak niskiego stanu, o wiele niższego niż ____. Obydwoje się zaprzyjaźnili. To była przyjaźń na całe życie.
-Luhan. - powiedziała ____ odpoczywając pewnego weekendu na polanie niedaleko szkoły
-Tak?
-Przysięgnij mi, że już zawsze będziemy się przyjaźnić.
-Przysięgam. Od naszego pierwszego spotkania do końca tego świata. Razem Juno i Luhan. Dwaj przyjaciele. Na zawsze będą się przyjaźnić. No właśnie. 'Juno i Luhan'. Luhan nie wiedział, że ____ to dziewczyna. Był przekonany, że to chłopak. Ona nie miała na razie zamiaru mu wyjawiać jej płci. Tak było dobrze, do czasu. ____ zaczęła czuć do Luhana coś więcej niż tylko przyjaźń. Gdy tylko go widziała, serce jej przyspieszało i waliło jak oszalałe tak jakby miało zaraz wypaść z jej piersi. Zakochała się w nim i to do szaleństwa. Jak tylko się widziała ze swoim przyjacielem bardzo chciała mu powiedzieć kim tak na prawdę jest. Lecz nigdy nie miała na to odwagi albo bała się, że Luhan ją zostawi i nie będzie chciał jej znać.
  Pod koniec roku szkolnego ____ wymyśliła plan, lepszy niż ten z pójściem do szkoły przebrana za chłopaka. Plan polegał na tym, że zaprosi do siebie Luhana podczas wakacji i wtedy mu powie kim tak na prawdę jest. Gdy ____ jako Juno przechadzała się po dziedzińcu uczelni, spotkała Lu. Podeszła do niego i zaczęli rozmawiać.
 -Luhan. - zaczęła ____ po kilkunastu minutach luźnej rozmowy
 -Tak?
 -Szukasz może żony?
 -Cóż to za pytanie? Oczywiście, że szukam jak każdy mężczyzna. 
 -Chyba mam idealną kandydatkę dla ciebie.
 -A kto to, jeżeli mogę spytać?
 -To... To moja siostra ____. Bardzo piękna kobieta i na pewno będzie chciała ciebie poznać. - skłamała. Oczywiście, że chodzi tu o nią, a nie o jakąś siostrę.
 -Z chęcią ja poznam. Tylko kiedy?
 -Przyjedź do mojego dworu w wakacje.
 -Dobrze. Przyjadę.
  Miesiąc później ____ dostała list od Luhana z powiadomieniem, że jest już on w drodze do niej by poznać jej siostrę, to znaczy ją. Nie mogła się doczekać jego przyjazdu. Czekała dnie i noce by tylko go zobaczyć. Jednego dnia pod dwór rodziny Han podjechał wóz. Z niego wysiadł nie kto inny jak Luhan. ____ pobiegła do niego przywitać się.
 -Dzień dobry. - powiedział Lu -Ty jesteś tą siostrą, ____, o której mówił mi Juno?
 -Można tak powiedzieć. - odpowiedziała uśmiechając się do niego
 -Ten głos... Jest bardzo podobny do głosu Juno...
 -Myśl dalej Lu.
 -Juno? Ty to Juno?
  Pokiwała tylko głową na tak.
 -Jesteś dziewczyną? A-ale ty byłaś chłopakiem.... - zamurowało go
 -Byłam. Związałam włosy i obwiązałam się bandażami żeby nic nie podejrzewali. Chciałam bardzo się uczyć, poznawać wszystko tak jak mężczyźni. Nie chciałam być tylko kurą domową. Chciałam coś odkryć jak uczeni. A później ty się pojawiłeś i wszystkie moje plany z odkrywaniem się skończyły. W mojej głowie byłeś tylko ty i nic innego. Zakochałam się w tobie Lu.
 -Mogłeś... Przepraszam, mogłaś mi powiedzieć wcześniej.
 -Bałam się. Bałam się, że nie będziesz chciał mnie już więcej znać.
 -No coś ty. - zaśmiał się -Tak na prawdę to czasem jak z tobą rozmawiałem to zastanawiałem się nad swoją orientacją, ale to by było przynajmniej dziwne. A teraz, jak wiem, że jesteś dziewczyną to spokojnie mogę powiedzieć to samo co ty.
  Wtuliła się w tors Luhana. Chłopak odwzajemnił jej uścisk i ją objął.
 -Teraz wystarczy dostać tylko błogosławieństwo od twojego ojca i możemy być już razem na zawsze.
  Wtuleni w siebie poszliście do twojego ojca. Siedział w salonie z jakimś młodym chłopakiem. To nie był jeden z braci ____.
 -Tato... Chciałabym ci przedstawić Luhana - powiedziała do ojca
 -Tak, tak miło poznać. Ja też chciałbym ci kogoś przedstawić - ojciec wskazał ręką na owego chłopaka -To będzie twój nowy mąż.
 -Ż-że co? Ale ja go nawet nie znam. Poza tym Luhan przyszedł do ciebie starać się o moją rękę.
 -Nie obchodzi mnie po co przyszedł tu ten chłoptaś. Obchodzi mnie jedynie Zitao, syn mojego wspólnika.
 -Ale ja nie chce Zitao. Chcę Lu.
  Po tych słowach ____ razem z Luhanem wybiegli z domu. Chciało jej się płakać. Czemu jej ojciec nie może zaakceptować tego, że ona nie chce jakiegoś Zitao tylko Lu?
 -Może to nie ze mną powinnaś być tylko z tym chłopakiem. - powiedział Luhan stojąc przed jego pojazdem razem z ____
 -Ale ja go nie chcę. Chcę tylko ciebie, nikogo innego.
 -Na pewno będziesz szczęśliwsza z tym Zitao niż ze mną. To... To chyba już koniec.
  Luhan ostatni raz przytulił ____ i odjechał. Dziewczyna płakała, płakała codziennie od momentu gdy zniknął. Nawet podczas swojego ślubu z Zitao ____ płakała. Bardzo chciała spędzić resztę życia z Luhanem. Niestety ojciec jej zabronił. Stwierdził, że to człowiek nieszlachecki i nie warty uwagi ____.
  Po miesiącu od odejścia Lu, ____ otrzymała list. Nie byle jaki list, a mianowicie od rodziny Luhana. Było w nim napisane coś okropnego przez co ____ uciekła od Zitao i swojej rodziny. Matka ukochanego napisała ____, że Lu nie żyje. To załamało ____, a najbardziej wiadomość o tym, że zmarł z tęsknoty za nią chwilę po tym jak wrócił do domu. Dziewczyna jak najprędzej chciała dostać się do rodzinnego miasta Luhana, gdzie jest pochowany, ale na nogach zajęło by jej to wieczność. (przypominam że mamy starożytność i nie było aut ani samolotów xd) Jechała różnymi wozami z różnymi, uprzejmymi ludźmi i w dwa dni dostała się do miasteczka. Z pomocą mieszkańców odnalazła także dom, w którym mieszka ojciec oraz matka Lu. Jego rodzice zaprowadzili ____ na jego grób. Dziewczyna zaczęła płakać. Jej miłość życia nie żyła. Opadła na miejsce gdzie był pochowany i leżała tam przez większość dnia płacząc.
  Gdy ____ leżała na grobie Luhana, zerwał się ostry deszcz. Nic dziewczynę nie powstrzyma przed byciem obok ukochanego, pomimo deszczu i tego, że jego już nie ma. Po chwili ____ trafił piorun. Śmiertelny. ____ została pochowana razem z Luhanem w jednym grobie na podwórzu w ogrodzie jego rodziców. Kilka dni później nad ich wspólnym grobem pojawiła się cała rodzina ____ wraz z Zitao i jego rodziną, w którą ____ musiała się wrodzić, no i oczywiście rodzice Luhana. Podczas gdy wszystkie te rodziny opłakiwała ____ i Luhana, z ich grobu wyleciały dwa białe motyle, które poleciały razem w świat. To oznaczało tylko jedno. ____ i Lu już na zawsze są i będą razem w innym świecie.

~~*~~*~~
Bomi

 Scenariusz dla Alex. Jest to inny scenariusz niż wszystkie i trochę natchnięty no ale najważniejsze, że jest. Nie wiem czy przypadnie wam do gustu, ale mi osobiście się podoba. Tak więc zostawiam was z Lu :3 wpadajcie na naszego bloga, czytajcie, komentujcie cokolwiek. Wesołych walentynek życzy Bomcia i Ravi <3

sobota, 13 lutego 2016

UP10TION - Walentynki

Ty x Jinhoo

  Dzień jak co dzień. Najpierw praca, a później użeranie się z zespołem o nazwie UP10TION. Czemu? A dlatego, że akurat twoim chłopakiem był lider tego oto zespołu. A dzisiaj były walentynki. Miałaś nadzieję, że Jinwook coś przygotuje albo coś w tym stylu, a on tymczasem leży do góry brzuchem na kanapie i ogląda Discovery. Ty oczywiście przygotowałaś się na to i wcześniej kupiłaś mu prezencik. Nic szczególnego, zwykły zegarek, którego Jinwook potrzebował.
-____ - jęknął Jinhoo
-Co chcesz? - spytałaś go
-Nudzi mi się.
-Dziwne. Na pewno dobrze się bawisz leżąc na kanapie.
-No właśnie się nie bawię. Chodźmy na spacer.
  Jinhoo wstał z kanapy i popędził do wyjścia by założyć buty.
-No chodź, ____. Będzie fajnie. - uśmiechnął się do ciebie
  Dołączyłaś do niego, założyłaś buty, kurtkę i wyszliście z dormu chłopaków. Spacerowaliście po pobliskim parku. Było nawet ciepło jak na luty. Nawet, bo wiał ciągle wiatr. No, ale było znośnie. Chodziliście po alejkach gadając na różne tematy. Najczęściej te najdziwniejsze i najśmieszniejsze. Jak tak razem chodziliście, nikt by nie powiedział, że jesteście razem. Raczej by powiedział, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi. A tu taka niespodzianka. Jinhoo nie zawsze potrafił wyznać tobie uczucia. Zrobił tak chyba trzy razy: gdy prosił cie o chodzenie, na twoje urodziny i w święta. Fajnie by było gdyby dzisiaj też to powiedział, ale chyba zapomniał, że dziś walentynki.
-Chodźmy tam! - krzyknął nagle Jinhoo pokazując na plac zabaw
-Nie jesteśmy na to za starzy? 
-Chciałabyś. To że masz 21 lat nie znaczy, że nie możesz bawić się na placu zabaw.
  Chłopak pociągnął cię za sobą i razem weszliście na odgrodzony teraz dla dzieci. Jak zwykle na placyku były jakieś małe osóbki bawiące się na domku pirackim, za to ty i twój chłopak poszliście na huśtawkę. Obydwoje huśtaliście się, ale to Jinwook miał największą frajdę. Miałaś nadzieję, że chłopak wyciągnie cię na jakąś kawę czy czekoladę i będzie tak romantycznie. A tym czasem siedzicie na palcu zabaw i huśtacie się na huśtawkach no i jakieś dzieci się na was gapią. Nie do końca ci się to podobało. Nagle Jinhoo zeskoczył z huśtawki i stanął obok twojej.
 -Chodź, już mi się znudziło. - odparł chłopak
 -Jak szybko się nudzisz. Mną też się znudzisz tak szybko? - zapytałaś schodząc z huśtawki
 -Tobą?? Nigdy. - przytulił się do ciebie i lekko ucałował twoje czoło -Tak właściwie to mam dla ciebie małą niespodziankę.
  Złapał cię za rękę i pociągnął za sobą w głąb parku. Dobrze wiedziałaś gdzie idziecie. Szliście do waszego ulubionego miejsca nad stawem. Gdy doszliście do mostku zauważyłaś, że coś go zagradza. Była to staromodna karoca zaprzężona w dwa białe konie.
 -____... -zaczął Jinhoo zatrzymując cię -Z okazji, że dzisiaj są walentynki...
 -Tak?
 -Chciałbym żebyś mi towarzyszyła w przejażdżce po parku.
 -Z wielką chęcią. - uśmiechnęłaś się w jego stronę a on zaprowadził cię do karety
  W pojeździe siedział woźnica. Był taki podobny do kogoś, ale przez cylinder który miał na sobie nie mogłaś rozkminić kto to. Jinwook pomógł ci wejść do środka i ruszyliście. Jeździliście po parku w ciszy. Nie wiedziałaś co masz powiedzieć i chyba Jinhoo też nie wiedział.
  Po jakimś czasie wasza karoca się zatrzymała. Nie w byle jakim miejscu, ale przy parkowej kawiarence gdzie po raz pierwszy Jinhoo wyznał ci miłość. Obydwoje wyszliście z pojazdu i stanęliście przed nim. Jinhoo znowu złapał cie za rę. próbował coś z siebie wydusić lecz nie umiał.
 -Jinhoo kochanie. Coś się stało? - spytałaś się patrząc mu oczy
 -____~ Czy... Czy...
 -Czy co?
 -Kurde to trudniejsze niż myślałem.
 -Ale co jest takie trudne?
 -____ wiem, że jesteśmy dość młodzi no ale już dorośli. Spędziliśmy ze sobą wiele wspaniałych chwil. Wiem, że nie mówiłem tego zbyt często, ale... - Jinwook uklęknął przed tobą i wyjął małe pudełko z pierścionkiem, a twoje oczy momentalnie się zeszkliły -____ czy chciałabyś dostąpić tego zaszczytu i zostać ze mną już na zawsze?
 -J-ja nie wiem co powiedzieć...
 -Powiedz tak noona! - krzyknął ktoś za tobą
  Odwróciłaś się i zobaczyłaś Kogyeola w stroju woźnicy. Tak myślałaś, że to jeden z chłopaków. Wróciłaś wzrokiem na Jinhoo, który nie mógł doczekać się odpowiedzi.
 -Jinhoo... - patrzył na ciebie -Tak. TAK! Zostanę z tobą już na zawsze!
  Chłopak wstał, a ty rzuciłaś się na jego szyję. Jinwook namiętnie cie pocałował, a następnie założył na twój palec pierścionek.
 -Powiedziała tak! - Kogyeol nagle krzyknął
  Zza kawiarenki wybiegła reszta UP10TION i zaczęła w was rzucać ryżem.
 -Najlepszego naszym gołąbkom! - powiedział Sunyoul
  Ty i Jinhoo byliście cali w ryżu, nie pomijając miejsca przed kawiarnią gdzie staliście.
 -Kocham cię. - powiedział do ciebie Jinwook i ponownie namiętnie cię pocałował
 -Ja też cię kocham. 

~~*~~*~~
Bomi

Scenariusz napisany specjalnie na walentynki dla Yumi Bang ^.^