poniedziałek, 14 grudnia 2015

BTS - Spotkanie w parku

                                                        Ty x Jin

  Ciepły listopadowy poranek. Łóżko było tak cieplutkie, że nie chciało ci się wstawać, ale musiałaś. Ktoś musiał pójść do szkoły. Niechętnie podniosłaś się i powędrowałaś do toalety. Załatwiłaś swoje potrzeby, umyłaś się i ubrałaś. Po dwudziestu minutach byłaś już gotowa. Lecz do wyjścia z domu zostało ci jeszcze kilkanaście minut, wiec zrobiłaś sobie śniadanie. Nic nadzwyczajnego, zwykłe płatki na mleku. Gdy ty zajadałaś płatki, do kuchni weszła twoja mama.
 -Córciu, co ty tu robisz tak wcześnie rano? - spytała zupełnie zaspanym głosem
 -No jem śniadanie, a za chwilę wychodzę. - odpowiedziałaś
 - Gdzie wychodzisz?
 -Jak to gdzie? Do szkoły.
 -Dziecko, w sobotę?
  Popatrzyłaś się na nią, a później na kalendarz wiszący obok niej na lodówce. Sprawdziłaś dzisiejszą datę. 21 listopada. Sobota. Dzisiaj jest sobota. Po co wstawałaś o tej 6:30? No nic, co się stało już się nie odstanie. Dokończyłaś swoje śniadanie, włożyłaś naczynia do zmywarki i stanęłaś na środku kuchni. Położyłaś ręce na biodrach i zaczęłaś myśleć. Rozmyślałaś nad tym co mogłabyś teraz o tej wczesnej godzinie zrobić. Przez pięć minut nie mogłaś niczego wymyślić. Przyszło ci do głowy jedynie sprzątanie pokoju, ale jakoś na to nie miałaś ochoty.
  W końcu pomyślałaś, że wyręczysz swojego ojca i wyjdziesz z psem na poranny spacer. Na szczęście wszedł do kuchni bo był spragniony, tak to dalej byś stała na środku kuchni i myślała co robić. Twój kochany husky poszedł pod drzwi i zaczął na ciebie czekać aż ty się ubierzesz. Wspomniałam, że to bardzo kochany pies? Ubrałaś buty, kurtkę i psa, i wyszliście z domu. Na zewnątrz zimno od razu uderzyło ci w twarz. Mimo tego , że było tak a nie inaczej poszłaś do pobliskiego parku ze swoim pupilem. Godzina w pół do ósmej, a ty chodzisz po parku bez żadnego celu. Chyba, że tym celem było ciągłe rzucanie patyków psu. Niech się wybiega.
  Po dobrych piętnastu minutach łażenia i biegania za zwierzęciem usiadłaś na ławce przy głównej alejce. Twój pies biegał dookoła ciebie i ławki. Chyba mu to pasowało, w końcu to husky, one lubią biegać. Tobie też to pasowało, bo nie musiałaś więcej chodzić. Chwilę później do twojego psa dołączył mały maltańczyk.
 -Mogę się dosiąść? - zapytał jakiś chłopak trzymający w ręku smycz przyłączoną do obroży jego pupilka
 -Tak, jasne. - odpowiedziałaś nieznajomemu
  Chłopak przysiadł się do ciebie. Czułaś się niezręcznie. Nie wiedziałaś co masz zrobić, może powiedzieć. Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji.
 -____ co robisz tak wcześnie rano w parku? - spytał nagle nieznajomy odpinając pieska ze smyczy
  Spojrzałaś na niego dość zdziwiona. Skąd on zna twoje imię? Próbowałaś się mu przyjrzeć, ale jak na złość  miał na sobie maskę.
 -S-skąd wiesz jak mam na imię? - spytałaś go
 -Nie pamiętasz mnie? - popatrzył na ciebie i zdjął z buzi maskę
  Teraz kogoś ci przypominał lecz nie mogłaś sobie przypomnieć kogo. Dalej na niego patrzyłaś i mu nie odpowiadałaś.
 -Czyli, że nie pamiętasz. - chłopak spuścił głowę
 -Niestety, ale nie. Przepraszam.
 -Jestem Seokjin. Przyjaźniliśmy się w podstawówce i gimnazjum, ale w trzeciej klasie gimnazjum się wyprowadziłem. Straciliśmy kontakt i nie mieliśmy jak się porozumieć. Dwa lata temu wróciłem do Seulu. Próbowałem jakoś się z tobą skontaktować, ale nie wiedziałem jak. No i w końcu ciebie znalazłem. Akurat mieszkam niedaleko, więc nie było tak trudno. Widuje cię prawie codziennie w tym parku.
  Jak chłopak tak mówił coś ci zaczynało świtać. Przypomniałaś sobie. Ty i Seokjin byliście najlepszymi przyjaciółmi. Nic i nikt nie mógł was rozdzielić, a jednak. Jin musiał się wyprowadzić ze względów rodzinnych do innego miasta. Wasz kontakt przepadł. Chłopak zmienił numer, a na żadnych portalach społecznościowych nie mogłaś go znaleźć.
 -Jejciu! Jin! - przytuliłaś się do chłopaka -Dlaczego nie masz Facebooka? Nie mogłam ciebie nigdzie znaleźć.
 -Zabronili mi. - odpowiedział
 -Rodzice?
 -Nie. Menager.
 -Menager? Jaki menager?
 -Chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale nie mogłem się zebrać, ale dzisiaj to zrobię. Jestem członkiem zespołu. A dokładniej BTS.
 -Że cooo?! Na serio? Moja koleżanka was uwielbia i jakoś ciebie nie zauważyłam.
 -No widzisz. Z tego względu się wyprowadziłem.
 -No to czemu nic nie powiedziałeś? Zrozumiałabym dlaczego wyjeżdżasz, a nie, wyjechałeś bez słowa i mnie zostawiłeś. Super z ciebie przyjaciel. Przez ciebie płakałam codziennie, bo nie wiedziałam gdzie jesteś. Tęskniłam za tobą. Nie mogłam normalnie funkcjonować przez duży okres czasu. - mówiłaś do niego ze łzami w oczach -Wiesz czemu tak się ze mną działo? Bo się w tobie zakochałam. Nie wiedziałam jak mam ci to wyznać, ale jak już się zebrałam na powiedzenie tobie tego, ty wyjechałeś.
  Rozpłakałaś się. Seokjin cię przytulił.
 -____, ja przepraszam. Przepraszam, że ci nie powiedziałem o przeprowadzce. - zaczął -Przepraszam cię również za to, że cię tak zostawiłem. Ty też od zawsze mi się podobałaś, no i też nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć, a później to przenoszenie się i w końcu tego nie powiedziałem.
 -A właśnie, że powiedziałeś. - uśmiechnęłaś się do Jina.
 -Kiedy?
 -Przed chwilą. Powiedziałeś mi, że mnie kochasz.
 -No... No powiedziałem.
  Przysunęłaś się do chłopaka i lekko musnęłaś jego wargi.
 -Też cię kocham. - dodałaś szeptem i wtuliłaś się w Jina.

~*~*~
Bomi

No i jest kolejny scenariusz! Jin na zamówienie Nieujarzmionego Joong-Ki z fejków :3 Mam małą nadzieję na to, że spodoba się scenariusz.

czwartek, 10 grudnia 2015

EXO - Szczeniaczek


Ty x EXO x Dodo* (szczeniaczek)

  Zanim zaczniecie czytać ten scenariusz wiedzcie, że z Ravim jesteśmy dumni z tego jak wiele mamy tu czytelników! To bardzo miłe z waszej strony, że zaglądacie do nas, komentujecie no i oczywiście czytacie. Chciałam także powiedzieć, że ten scenariusz nie jest takim typowym scenariuszem miłosnym, więc nie oczekujcie tego akurat tutaj. To wszystko z mojej strony. Zapraszam do czytania~ mam nadzieję, że scenariusz się wam spodoba☺

  Dzisiaj piątek. Piątek równa się wspólne oglądanie filmów z twoim przyjacielem Chanyeolem i jego zespołem EXO. Lubiłaś te dni bo mogłaś je spędzić w miłym gronie dobrych kolegów, mogłaś się pośmiać, pooglądać jakiś ciekawy film, a co najlepsze mogłaś pobawić się z pieskiem, które EXO dostało niedawno od fanów. Był to mały West White Terrier o imieniu Dodo. Uwielbiałaś tego małego szczeniaczka i jak tylko go widziałaś, brałaś go na ręce i tuliłaś ile się dało.
  Zaczęliście z zespołem swój cotygodniowy maraton filmowy. Dzisiaj były puszczane horrory. Na szczęście nie bałaś się ich i mogłaś ze spokojem je oglądać.
-Dodo! - krzyknął Kai zagłuszając telewizor, w którym leciał już film -Dodo!!
-Mógłbyś się zamknąć? - spytałaś się go wstając z Sehuna, na którym leżałaś
-Przepraszam, ale szukam pieska żeby wyjść z nim na wieczorny spacer.
-Przecież on był dopiero na dworze. - odezwał się D.O
-No...no ale nic mu nie zaszkodzi wyjść jeszcze raz.
-Powiedz prosto z mostu, że boisz się horrorów, a nie wychodzisz z pieskiem. - powiedział Chanyeol zatrzymując film
-Może i się boje. Poza tym nikt mi nie zabroni wyjść z psem na dwór.
  Mówiąc to wyszedł z domu z ledwo co założonymi butami i z Dodo na rękach. Reszta zespołu westchnęła ramionami w tym samym momencie jak by byli w jakiejś zmowie. Yeol włączył z powrotem film i oglądaliście dalej.
  W połowie filmu, przed najgorszą sceną z horroru Chen zabrał pilota od Chanyeola i zatrzymał film.
-Czemu to zrobiłeś? - zapytał się Xiumin
-Przerwa na siku. - odpowiedział zadowolony Chen i podreptał na czworaka do toalety
-Niech mu będzie.
  Wszyscy oprócz ciebie wstali z kanapy albo podłogi. Większość EXO poszło do kuchni zrobić jakieś przekąski, a niektórzy ustawiali sobie lepsze miejsca na podłodze. Tylko ty jedyna dalej siedziałaś oparta o wielką poduszkę i wpatrywałaś się w Sehuna, który wyrównywał właśnie kocyk na podłodze.
-Już jestem! - wykrzyczał głos dochodzący z przedpokoju.
  Domyśliłaś, że mógł być to Kai, który wrócił ze spaceru. Po jakiś pięciu minutach wszyscy zajęli swoje miejsca, albo miejsca, które sobie zrobili na podłodze. Jongin także zajął miejsce przed telewizorem pomimo tego, że nie wiedział o co chodzi w filmie i się podobno bał horrorów.
-Możemy oglądać dalej Chen? - spytał się Suho
-Tak, tak. - Jongdae włączył z powrotem film
  Niestety tak jak komunikował ci wcześniej Lay, który teraz spał ten najgorszy moment filmu wcale nie był taki najgorszy. Wręcz przeciwnie. Był śmieszny. Jedyną osobą, która podskoczyła i krzyknęła był Kai.
-Boi dudek! - wrzasnął Baekhyun, że aż Yixing się obudził
-Zamknij się! - odkrzyknął Kai -Wcale się nie boje. Po prostu się wystraszyłem tej wstrętnej gęby.
-Taaa~ uważaj bo ci uwierzę~ - droczył się z nim Byun
-Jak ja ci zaraz... - Jongin wstał z podłogi i podszedł do Baeka, chciał go pomiziać pięścią po twarzy. Ty nie zwracałaś na to większej uwagi. Bardziej przykuł cię dziwny dźwięk, który dochodził z niewiadomego źródła.
-Ej! - nagle krzyknęłaś
  Wszyscy się na ciebie popatrzyli, nawet Baekhyun i Kai, którzy próbowali właśnie poobijać sobie buzie. Rozglądałaś się po całym pokoju. Chłopaki nie wiedzieli o co chodzi, a ty dalej patrzyłaś w różne miejsca.
-Coś się stało? - zapytał niepewnie Minseok
-Nie słyszycie tego? - odpowiedziałaś pytaniem
-Niby czego? - dopytał Suho
-Takie jakby szuranie, drapanie. Coś takiego. Jak będziecie cicho to usłyszycie.
  EXO momentalnie się uciszyło. Znowu usłyszałaś to dziwne drapanie. Wszyscy je usłyszeli. Wywnioskowałaś to po tym, że Kai schował się pod poduszkę.
-Co to? - krzyknął Jongin zza poduchy
-Nie wiem. - odpowiedział Sehun
  Drapanie się nasiliło. Każdy rozglądał się po pokoju szukając źródła strasznych dźwięków. Chanyeol wstał z kanapy.
-Co robisz? - spytał szeptem Suho
-Idę sprawdzić pokoje. Może ktoś się wkradł i dlatego tak szura.
-A-a może to jest to dziwne coś z tego filmu? - Kai odsunął poduszkę z głowy
-Pierdzielisz. - machnął dłonią Baekhyun -Ten potworek nie istnieje. On jest tylko w filmie. Boi dudek.
-Hej! Nie jestem boi dudkiem. - Jongin aż wstał i pogroził mu palcem [jak strasznie xd] Nic mu jednak nie zrobił, bo Yeol wybiegł z najbliższego pokoju, a na twarzy miał wymalowany strach.
 -Co się stało? - spytałaś -Coś tam jest?
 -Ch-chodź tam ze mną. - wyciągnął dłoń w twoją stronę
  Złapałaś za nią, wstałaś z kanapy i poszłaś za Chanyeolem do jednego z pokoi. Było w nim zupełnie ciemno. Widziałaś jedynie zarys postaci Chanyeola. Chłopak puścił twoją rękę i stanął obok ciebie.
 -No i co ma tutaj takiego być, że się tak zestrachałeś?
 -To - pokazał w jakieś miejsce
  Po omacku poszłaś w tamto miejsce gdzie było 'TO'. Okazało się, że to zwykła szafka. Zapaliłaś lampkę, która była położona na owym meblu. Odwróciłaś się.
 -To była zwyk... - nie dokończyłaś, bo nie wiedziałaś gdzie jest Yeol, do którego chciałaś to powiedzieć.
  Drzwi były zamknięte i raczej nikt ich nie otwierał. Szafy raczej też nikt nie otwierał bo by było słychać. Zaczęłaś rozglądać się po pokoju. Nikogo w nim nie było. To dziwne. Skierowałaś się w stronę wyjścia, gdy nagle zza szafy wyskoczył Chanyeol z krwią na twarzy i rękach. Krzyknęłaś, a raczej pisnęłaś widząc go, a ten jak głupi zaczął się z ciebie śmiać.
 -YEOOOOL! TY GŁUPKU!
 -No co? - spytał przez śmiech -Przecież nic się nie stało.
 -Chcesz żebym tu na zawał zeszła? Jak to nic się nie stało. Ty krwawisz.
 -Ketchupem. - zaśmiał się jeszcze raz i zlizał swoją 'krew' z dłoni.
 -Głupek - powiedziałaś jeszcze raz i wyszłaś z pokoju
  Wróciłaś do salonu, gdzie siedziała reszta zespołu i gadała o czymś. Ty byłaś na maksa wkurzona i miałaś minę jakbyś miała kogoś właśnie zamordować.
 -____ coś się stało? Masz taką dziwną minę. - powiedział do ciebie Xiumin
 -Nic. - odpowiedziałaś mu i usiadłaś na kanapie
  Z pokoju wybiegł Chanyeol wymazany tym ketchupem. Reszta zespołu się wystraszyła, a najbardziej Kai, który krzyknął ze strachu.
 -____ przepraszam cię za to. - Yeol próbował ciebie przeprosić, ty jednak nadal patrzyłaś na niego z mordem w oczach
 -No dobrze. Wybaczam ci, ale masz nie robić tak więcej.
 -Jeej~ - chłopak krzyknął i się do ciebie przytulił.
  W salonie znowu było słychać ten dziwny odgłos. Zrobiło się strasznie cicho. Słychać było tylko ten dźwięk. Chanyeol odtulił się od ciebie i usiadł obok. Każdy siedział i nasłuchiwał się skąd dochodzi dźwięk, każdy tylko nie ty. Ty wstałaś z sofy i zaczęłaś zaglądac pod nią. Dźwięk dochodził właśnie z tamtąd.
 -Ruszyć pupcie z tej kanapy i pomóżcie mi ją przesunąć. - powiedziałaś do chłopaków
  Ci od razu wstali z kanapy i ją przesunęli. Zajrzałaś za nią jako pierwsza. Od razu zaczęłaś się śmiać.
 -Co się stało? Co tam jest? - zapytał przestraszony Kai
 -Kto zostawił drzwi od garderoby otwarte? - nadal się śmiałaś
 -A co? - dopytał Suho
  Dziwiło cię, że żaden z nich nie chciał zajrzeć co było za kanapą. Siedzieli zestrachani przed nią. Ty wzięłaś źródełko hałasów w ręce i odwróciłaś się w stronę chłopaków. Wszyscy wybuchli śmiechem gdy zobaczyli w twoich rękach małego Dodo.
 -To jest ten nasz potworek, który nas straszył.- powiedziałaś
 -Jeżeli on jest sprawcą to co w takim razie wydawało to takie skrzypienie? To na pewno nie był Dodo. - stwierdził lider
 -Oczywiście, że to był Dodo. Próbował rozdrapać czapkę. - wyjęłaś zza kanapy owy przedmiot pogryziony i podrapany przez psa
 -Ej! To moje! - wykrzyczał Chanyeol rzucając się na swoją czapkę -Mój ulubiony fullcap, on, on jest teraz do śmieci. - dodał smutny
  Wszyscy śmiali się z Yeola i małego Dodo, który lizał ciebie po dłoni.

~*~*~
Bomi

*zdjęcie Dodo :3 takie małe śliczności

wtorek, 8 grudnia 2015

iKON - Witaj z powrotem

ty i Hanbin z iKON 



Dokładnie pamiętasz ten dzień, jakby to było wczoraj, albo nawet przed chwilą. 
On był zły. 
Ty płakałaś, łzy lały się po twoich policzkach strumieniami. I głośno szlochałaś. 
Jedyne co wtedy powtarzałaś to 'przepraszam', patrząc w podłogę. 
Jego wzrok był jeszcze zimniejszy niż zwykle co cie niezmiernie przerażało. Zaciskał mocno pięści i wyraźnie się przed czymś powstrzymywał co sprawiało, że bałaś się jeszcze bardziej. 
Było ci tak cholernie źle. Powstrzymywałaś się, od rzucenia się mu na szyję. 
Twoje łzy nadal płynęły po twoich policzkach mimo tego, że już nie szlochałaś tak głośno a on zachowywał się jakby go to zupełnie nie obchodziło. 
W końcu powoli podniosłaś wzrok by na niego spojrzeć. Jego oczy były szkliste, jakby zaraz miał zacząć płakać ale dzielnie powstrzymywał się od zrobienia tego. 
Drżał i jedyne co z siebie wydusił to ciche 'wyjdź' i 'odejdź' 
-A-ale...j-ja...ja chciałam tylko pomóc... - próbowałaś usprawiedliwić swoje zachowanie. W sumie sama zastanawiałaś się dlaczego posunęłaś się do takiego kroku.
Pokazał palcem na drzwi wyjściowe swojego mieszkania. Jego ręka tak bardzo się trzęsła. Nerwowo przełykał ślinę. 
-Nie rozumiesz, że tym nie pomagasz? Przestań się starać i po prostu wyjdź. Będę sie czuł lepiej, jeśli cię tu nie będzie. 
Poddałaś się. 
Zrobiłaś to co kazał. Z niechęcią ale wyszłaś i postanowiłaś już nigdy tam nie wracać. Mimo, iż było to dla ciebie trudne chciałaś wykonać jego polecenie. 
Może to i lepiej, też byłaś zmęczona tym wszystkim. 

Przyjaciółki wyciągnęły cię tego dnia na zakupy. Rozmawiałyście, śmiałyście się.
Zdecydowanie odetchnęłaś po ostatnich wydarzeniach i pogodziłaś się z nimi. Może i musiało to wszystko skończyć się w taki sposób. Teraz zdecydowanie było ci łatwiej.  
Nie zadzwonił ani nie napisał ani razu. Do tamtej chwili zapewniał, że jest dla niego najważniejsza. Właśnie wszystko wyszło. Zapewne wyżywał na wszystkich dookoła. 
Aż było ci szkoda jego najlepszych przyjaciół. 
Pewna część ciebie tęskniła za nim, cholernie za nim tęskniła. 
Tęskniła za jego dotykiem, głosem, głupim uśmiechem, po prostu za nim. Tego w sobie nienawidziłaś najbardziej. Wiedziałaś, że nie wróci ale mimo wszystko nadal tęskniłaś. 

Tego dnia zobaczyłaś go znowu. Po roku milczenia. Patrzyłaś na niego uważnie z daleka. Twoja szczęka jakby opadła na podłogę. Do twoich oczu momentalnie podpłynęły łzy. 
Kiedy zauważyłaś, że on też na ciebie patrzył szybko odwróciłaś głowę jakby nic się nie stało. Jak gdyby nigdy nic wróciłaś do rozmowy ze swoimi przyjaciółkami. Nadal czułaś na sobie jego spojrzenie, to było takie przytłaczające. 
Nagle na swoim nadgarstku poczułaś czyjąś dłoń, wiedziałaś, że to była jego dłoń. Odciągnął cię od grupki w której stałaś na bok. 
Dopiero teraz, stojąc z nim twarzą w twarz poczułaś, że to był on.
Oddychałaś nerwowo a po twoich policzkach spływały strumienie łez, tak jak kiedyś. Jego oczy też były bliskie płaczu, tak jak kiedyś. 
-Ja...przepraszam. Jeśli mnie już nie potrzebujesz...to nie będę się narzucał. Ale chciałem żebyś wiedziała, że....po naszym rozstaniu czułem się samotny, jak nigdy przedtem. Wiedziałem, że ta cała chora sytuacja to była tak naprawdę moja wina, nie twoja. Odeszłaś, ale to nic, miałaś do tego prawo. Dopiero po tym zrozumiałem tak naprawdę jaka ważna dla mnie jesteś. Przepraszam, byłem taki samolubny. Nie zasługiwałem nigdy na twoją miłość. Nadal jestem tym samym nudnym Hanbinem, tylko od tamtego dnia moje oczy są jeszcze bardziej zimne, oprócz tego nic się we mnie nie zmieniło. Przepraszam, że musiałaś przez to wszystko przechodzić. Masz prawo być na mnie zła...

Twoje serce waliło jak oszalałe, jego pogmatwany monolog poruszył cię do szpiku kości. Westchnęłaś głośno.
-Hanbinnie...Zraniłeś mnie i to mocno. Wyładowałeś na mnie całą swoją złość. Zmieszałeś mnie z błotem...ale to nic. Jestem totalną idiotką. Wybaczyłam ci to już dawno a teraz umieram z tęsknoty za tobą. Po tym wszystkim nadal tęsknie za tobą idioto. 

Znowu przełykał tak nerwowo ślinę, jak kiedyś. I po jego policzku w końcu spłynęła łza. 
-Nie...ktoś taki jak ja nie zasługuję na kogoś takiego jak ty - szepnął 
Złapałaś jego dłoń i splotłaś razem wasze palce, tak jak kiedyś.
Nie mogłaś się powstrzymać i po prostu rzuciłaś się mu na szyję i uściskałaś mocno, tak jak kiedyś chciałaś zrobić. Teraz szlochaliście razem, stojąc wtuleni na środku galerii handlowej. I jedyne co szeptaliście sobie na ucho to łamane przez łzy 'przepraszam'. 
W końcu odkleiłaś się od ciała chłopaka i z jego policzka szybkim ruchem palcem wytarłaś wszystkie łzy.
Wasz usta się spotkały, po roku rozłąki. Bałaś się, że już nigdy nie poczujesz smaku jego malinowych ust. Czułaś jak się uśmiecha. Znowu tym swoim głupkowatym uśmiechem, jak kiedyś, który tak bardzo też uwielbiałaś.

-Może pójdziemy się przejść, albo na jakąś kawę? - zaproponował kiedy doszliście w końcu do siebie.
Pokiwałaś głową z wyraźnym uśmiechem na ustach. Wyraźnym tak jak kiedyś.
-Mamy sobie dużo do opowiedzenia.
-Obiecuję, że będę cię teraz traktował lepiej, tak jak na to zasługujesz tylko mnie już nie zostawiaj - dodał
-Spokojnie, nie mam takiego zamiaru - uspokoiłaś go -Zacznijmy od początku.
Hanbin zgodził się na wszystko z uśmiechem na ustach.
-Witaj z powrotem, Hanbinnie~

//
Znowu takie inspirowane coś, czekajcie na więcej~
Ravi


Teen Top - Anioł stróż

ty i Niel z Teen Top

Twoja głowa zagłębiła się w czyiś ramionach. Było ciemno ale po cieniu i zapachu perfum wiedziałaś, że to był on, twój chłopak Niel.
-Skarbie... - szepnął z wyraźną troską i zaniepokojeniem w głosie.
Czułaś jak twoje kolana uginały się pod tobą, nie mogłaś zapanować nad nimi. Starszy chłopak razem z tobą uklęknął na podłodze. Jedną ręką trzymał cię w pasie a drugą, wolną gładził czule po włosach. Oddychał tak spokojnie, nie to co ty.
Swoje palce wplótł w twoje włosy przez co troszkę się uspokoiłaś ale cały czas nie tak jakbyś chciała.
Czułaś jak twoje ciało zaczęło się delikatnie trząść.
- Słońce? Gwiazdeczko? Wszystko okej? - dopytywał nadal będąc spokojny i nadal szepcząc.
Nie mogłaś wydusić z siebie słowa, zamarłaś. Nic nie było okej, chłopcy zdecydowanie przesadzili ze swoim żartem na halloween. Ogólnie lubiłaś całe to święto, co roku spędzałaś je tak radośnie i wspaniale ze swoim chłopakiem i jego przyjaciółmi. Przebieraliście się i robiliście sobie na wzajem psikusy, jednak dzisiaj przeszli wszelkie granice.
Psikusem jakim przywitali cię po powrocie ze szkoły przyprawił cię o szok i prawdopodobnie lekki zawał serca. Nie mogłaś się otrząsnąć.
Niel wtulił cię w swoje ciało jeszcze bardziej, jak najbardziej tylko potrafił. Dłoń, którą miał w twoich włosach przeniósł na twoją szyję zaczynając ją delikatnie masować i gładzić.
On również wiedział jakie to dla ciebie było trudne. Wiedział, że to dla ciebie było za dużo.
-Ej... - szepnął po czym złożył delikatny i słodki pocałunek na twoim rozpalonym czole.
Nadal klęczałaś na podłodze, trzęsąc się i trzymając go z całej siły. Pomagało ci to powoli dochodzić do siebie.
-Chcesz się położyć? Odpocząć?
Wiedząc, że jesteś jak zastygnięta, wziął cię na ręce w taki sposób jak pan młody brał pannę młodą i zabrał do waszej sypialni.
Powoli zamknął drzwi a następnie ułożył was na łóżku nadal nie popuszczając żadnego z uścisku.
Twoje serce przestawało bić jak oszalałe, na całe szczęście.
W końcu jakbyś się przełamała, bez słowa i żadnego szlochnięcia z twoich oczu zaczęły płynąc łzy. Wszystkie twoje emocje wywołane tym wydarzeniem właśnie zaczęły wychodzić na zewnątrz. Blondyn również bez żadnego zbędnego słowa ocierał je swoimi delikatnymi dłońmi.
-Już spokojnie, jestem przy tobie i nic złego już ci się nie stanie skarbie.
Szybko po tych słowach wrócił do gładzenia cię po włosach. Ty jedynie przymknęłaś oczy i oparłaś głowę o jego klatkę piersiową.
Stopniowo, z każdym kolejnym jego ruchem wracałaś do siebie.
-Rozmawiałem z nimi, mówiłem im, że przesadzili. Powiedziałem im też, że jak zrobią tak następnym razem to ich zabiję. Jeśli zadzierają z tobą to zadzierają też ze mną.
Uśmiechnęłaś się lekko. Nie ważne co, nie ważne jaki zły sen ci się przytrafi, wiedziałaś, że twój chłopak zawsze będzie przy tobie by cię chronić. Jak anioł stróż.


///
Takie krótkie coś, troszkę inspirowane ale fajne. :>
Bomi, masz swojego Niela~

Ravi

wtorek, 1 grudnia 2015

EXO - Przyjaciel z czatu


Ty x Kai


Dzień jak co dzień. Pracowałaś w jednej z najbardziej znanych kawiarni w Seulu. Bardzo lubiłaś to miejsce, ale... no właśnie jest jedno ale. A jest nim pewien chłopak który z tobą pracuje. Ma na imię Jongin i strasznie go nie znosisz i to z wzajemnością. Nie wiesz nawet czemu. Irytuje cie po prostu jego osoba.
  -____! Posprzątaj stolik numer 5! I to już! - krzyknął w twoją stronę ciemnowłosy
  -Już, już. Nie krzycz tak przecież stoję obok ciebie. - odpowiedziałaś
  Poszłaś do wskazanego stolika i wytarłaś go jak rozkazał Jongin. Klnęłaś na niego pod nosem. Wkurzał cie tym jak do ciebie mówi. Zawsze w trybie rozkazującym, nigdy inaczej. Tak jakby uważał się za najważniejszą osobę, a reszta to jego sługusy. Chociaż jest on właścicielem to niby sobie może się rządzić, ale i tak cię wkurza.
  Po tym jak posprzątałaś stolik wróciłaś za ladę.
  -___! Zrób i zanieś podwójne espresso na stolik numer 2! - znowu do ciebie krzyknął
  -Jakbyś sam nie mógł tego zrobić - zamruczałaś sama do siebie
  -Coś mówiłaś?
  -Nie.
  -To rób tą kawę!
  Poszedł sobie na zaplecze. Pewno znowu zapalić. Zbyt często to robi. Może to od tych papierosów jest taki nerwowy i rozkazuje. Nie ważne. Wróciłaś do wykonywania zadania, czyli do zrobienia dwóch espresso. Po ich zrobieniu zaniosłaś je na odpowiedni stolik i znowu wróciłaś za ladę. Wyciągnęłaś telefon z kieszeni i popatrzyłaś na godzinę. Było już po 17, czyli twoja zmiana się skończyła.
  Poszłaś na zaplecze przebrać się i zabrać swoje rzeczy. Na nieszczęście gdy zmieniałaś koszulkę do pokoiku gdzie się przebierałaś, wszedł Jongin. Szybko założyłaś sweterek na siebie. Ciemnowłosy chyba nic nie zauważył albo udawał, że nie widział.
  -A ty gdzie? - spytał zimno
  -Do domu, a gdzie niby mam iść? - odpowiedziałaś mu również zimno
  -Już??
  -No tak. Jest już po 17 to sobie idę od ciebie.
  -Choć trochę spokoju będzie - prychnął i wyszedł z pokoiku
  -'Dupek' - pomyślałaś
  Szybko się przebrałaś do końca i wyszłaś z pracy by jak najlepiej znaleźć się w domu. Po drodze spotkałaś starszego sprzedawcę owoców, który zawsze życzy ci miłego wieczoru i wręcza ci pomarańcze. Kiedy już znalazłaś się w domu, zdjęłaś ubrania wierzchnie i poszłaś do toalety wziąć kąpiel.
  Po 10 minutach siedzenia w wannie ktoś do ciebie zadzwonił. Złapałaś za telefon i odebrałaś.
  -Halo?
  -____! - Usłyszałaś głos Jongin'a -Jutro masz przyjść do pracy na godzinę siódmą rano.
  -Ale przecież jutro przychodzę na dziesiątą.
  -Szef kazał przekazać, że masz przyjść na siódmą i nie ma sprzeciwu.
  -No chyba nie. Ty zawsze przychodzisz wcześniej i Minseok też, więc po co ja mam przychodzić?
  -Pytaj szefa.
  -Jongin, ty jesteś szefem.
  -No wiem.- usłyszałaś śmiech w słuchawce. Przecież on się nigdy nie śmiał - I dlatego masz przyjść na siódmą, bo twój szef, czyli ja tak mówi.
  -No dobrze, szefie. - To ostatnie powiedziałaś z niechęcią.
  Skończyłaś się kąpać. Poszłaś do salonu gdzie miałaś swojego laptopa. Otworzyłaś go i sprawdziłaś czy twój 'przyjaciel z czatu' odpisał. Kilka tygodni wcześniej poznałaś na jednym portalu społecznościowym fajnego chłopaka. Nie wiedziałaś jak on wygląda, ani on nie wiedziałem jak wyglądasz ty. Jednak bardzo dobrze się dogadywaliście, jakbyście się znali od zawsze. Akurat był  dostępny. Chciałaś do niego napisach lecz on był od ciebie szybszy.
  On: Co tam kochana?
  Ty: Nic ciekawego. Teraz siedzę i nie mam nic do roboty.
  On: A co jutro robisz?
  Ty: Pracuje.
  On: Ja też pracuje, ale może moglibyśmy się spotkać po raz pierwszy, co?
  Ty: Zależy gdzie chcesz się spotkać.
  On: Gdzie chcesz.
  Ty: To może w parku przy galerii?
  On: No dobrze :3
  Ty: Ale o której?
  On: A o której kończysz?
  Ty: Albo o 14 albo o 17.
  On: Ja kończę o 17, więc spotkajmy się tam o 18, dobrze?
  Ty: Dobrze
  Na tym skończyła się wasza rozmowa. Zdziwiło cie to bo zwykle gadacie przez kilka godzin. Chłopak spodobał ci się mimo, że nigdy nie miałaś okazji się z nim spotkać. Wiedziałaś, że nazywają go Kai i mieszka w Seulu tak jak ty. Tylko tyle ci powiedział. Za to on wiedział, że mieszkasz w Seulu i że mówią na ciebie _._._(wstaw jakieś twoje przezwisko).
  Następnego dnia w pracy czekałaś tylko jak skończy się twoja zmiana i będziesz mogła pójść do parku spotkać się z Kaiem. Chodziłaś podekscytowana, a na najprostszych rzeczach takich jak wydanie reszty klientowi myliłaś się.
-____!- krzyknął na ciebie Jongin kiedy miałaś przerwę i siedziałaś w 'pokoju dla pracowników' -Jeszcze raz coś pomylisz, a możesz się pożegnać z awansem!
-P-przepraszam. Jestem po prostu szczęśliwa.
-A co się takiego stało, że jesteś aż tak szczęśliwa? - zapytał
-Spotykam się dzisiaj z kimś.
-Ooo. Nie wiedziałem, że ktoś mógłby się spotkać z tobą.
-Ha, ha. Bardzo śmieszne. - odparłaś sarkastycznie
-Jak już skończyłaś się śmiać to możesz wracać do pracy.
  Rzucił Jongin i sobie poszedł. Wstałaś z krzesła. Wróciłaś do wykonywania pracy.
-Byle by do siedemnastej. - westchnęłaś
  Godziny pracy minęły ci dość szybko. Gdy nadszedł czas wyjścia z kawiarni, ty szybko uprzątnęłaś wszystkie stoliki, przebrałaś się z ciuszków obowiązujących w twojej pracy i wyszłaś z budynku.
  Stałaś na mostku w parku przy galerii i czekałaś na 'przyjaciela z czatu'. Spóźniał się. Jednak ty dalej czekałaś. Nagle poczułaś jak ktoś delikatnie puka cię w ramię.
-_._._? - zapytał głos za tobą
-Kai? - również spytałaś
  Odwróciłaś się. Lekko się uśmiechnęłaś. Lecz uśmiech momentalnie zszedł z twojej twarzy. Za tobą stał Jongin.
-Ty jesteś Kai? - zapytałaś zdziwiona
-A ty _._._?
-No raczej. Ale przecież ty to Jongin, a nie Kai. Wiec jak to możliwe?
-Tak normalnie.
-Czyli?
-A jak to jest możliwe, że ty to _._._, a nie ____?
-Coś w tym jest.
  Zapadła cisza. Nikt z was się nie odezwał.
-To może pójdźmy gdzieś usiąść? - zaproponował Kai
-No dobrze.
  Poszliście usiąść na ławce. Żadne z was się nie odzywało. Nie wiedziałaś jak masz zacząć z nim rozmowę. Nie za bardzo się przecież lubiliście.
 -Dlaczego akurat _._._? - spytał Jongin przerywając ciszę
 -Tak jakoś się wzięło. A ty dlaczego akurat Kai?
 -Nie było pytania.
-Taak~
  Siedzieliście na tej ławce jeszcze przez kilka minut nic nie mówiąc. To wyglądało jakbyście musieli tu siedzieć za karę. W końcu wstałaś i popatrzyłaś na Kaia.
 -Jongin, to nie ma sensu. Ja już pójdę. - powiedziałaś odwracając się
 -Ale... - nie zdążył nic powiedzieć bo już sobie poszłaś
  Wróciłaś do siebie do domu. Usiadłaś na kanapie. Nie minęło 5 minut, a ktoś zaczął dobijać się do twoich drzwi. No nawet w spokoju nie dadzą posiedzieć tobie na sofie. Podeszłaś do drzwi i bez zastanowienia je otworzyłaś, nie patrząc wcześniej kto to może być. Twoim oczom ukazała się postać Jongina.
 -Co ty tu robisz? Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytałaś zdziwiona jego widokiem
 -Chyba widziałem w twojej umowie o pracę. - odparł dość oschle -Mogę wejść?
 -Nie.
  Już zamykałaś drzwi, ale niestety to chytre coś co chciało się dostać do twojego mieszkania postawiło nogę tak byś nie mogła ich domknąć.
 -Ała - usłyszałaś ze strony chłopaka
  Jongin otworzył szeroko drzwi od twojego mieszkania. Ty przestałaś protestować i w końcu zaprosiłaś go do środka. Znowu nastał ten moment gdy nie wiedziałaś co masz robić. Jednak Kai  wiedział. Podszedł do ciebie bliżej i ciebie przytulił.
 -Zostaw mnie! - krzyknęłaś próbując się wyswobodzić z jego uścisku
  Na marne poszło twoje szamotanie się. Jongin przytulił cię mocniej i nie miałaś już jak się wyrwać. Przestałaś się wiercić i w końcu dałaś się przytulić Jonginowi.
 -Czemu to robisz? - spytałaś go po chwili
 -Bo cię lubię i to bardzo.
 -To dlaczego zawsze byłeś dla mnie taki oschły albo złośliwy?
 -Nie wiedziałem jak okazać ci swoje uczucia.
 -Dlatego byłeś taki zły.
 -Na to wyszło.
  Kai dalej cię przytulał, a ty nie miałaś już nic przeciwko temu. Po kilku sekundach odsunęłaś się od niego. Popatrzyłaś mu w oczy.
 -Jongin...
 -Tak?
 -Skąd wiedziałeś, że ja to _._._?
 -Nie wiedziałem. To, że się tam spotkaliśmy to akurat zbieg okoliczności. - uśmiechnął się do ciebie, chyba po raz pierwszy odkąd go znasz.

~*~*~
Bomi

  Koniec zostawiam wam~
Dzisiaj to już drugi dodany scenariusz *0* nieźle. Czytajcie, komentujcie, polecajcie nas! To wszystko ode mnie i mam nadzieję, że taki Kai się wam podoba.

INFINITE - Przepraszam to za mało

 
Ty x Woohyun


  Lekki powiew wiatru, ciepłe promienie słońca, przyjemny dla ucha śpiew ptaków.. w ten wyjątkowo piękny dzień wiosny siedziałaś w oknie swojego pokoju spoglądając na przypadkowych ludzi podążających ulicą. Przez delikatny uśmiech, który zagościł na twoich ustach mogłoby się wydawać, że w ostatnim czasie nie zaznałaś goryczy bólu, a tym czasem ty cierpiałaś i to bardzo, choć mimo wszystko starałaś się tego nie okazywać. Postanowiłaś wykorzystać tak piękną pogodę i chciałaś wybrać się na krótki spacer po okolicy żeby nie myśleć o tym, który cię skrzywdził. A kim on był? Nam Woohyun, wydawałoby się chłopak idealny, przystojny, uprzejmy, romantyczny i zabawny, a przy okazji jeszcze okazał się być dupkiem. Ta ostatnia rzecz zaburzyła całą jego wyjątkowość.
Poznaliście się pewnego grudniowego dnia w kawiarni. Zmarznięta usilnie szukałaś brakujących kilku groszy
do zakupu gorącej kawy, niestety jednak nic nie znalazłaś więc zrezygnowana opuściłaś kolejkę i powolnym krokiem udałaś się do wyjścia. Jednak nim zdążyłaś otworzyć drzwi ktoś zatrzymał cię wręczając gorący napój. Tym kimś okazał się właśnie Woohyun. Mimo twoich protestów chłopak nie ustępował i wręcz siłą zaprowadził cię do wolnego stolika, przy którym oznajmił, że nie wypuści cię z pomieszczenia dopóki się nie rozgrzejesz. Chcąc nie chcąc nie miałaś wyjścia i musiałaś się zgodzić. Z początku wasza rozmowa nie bardzo się kleiła, ale z czasem rogadaliście się tak, że na dworze zrobiło się zupełnie ciemno. Nie byłaś strachliwą dziewczyną, ale jeśli chodziło o samotne wracanie po ciemku to bałaś się jak dziecko. Z niechęcią wypisaną na twarzy ubrałaś kurtkę i skierowałaś się do wyjścia.
-To miłego wieczoru i jeszcze raz dziękuję za kawę- uśmiechnęłaś się.
-To nic wielkiego, wracaj ostrożnie- odwzajemnił uśmiech, a ty wyszłaś. Przed budynkiem zatrzymałaś się na chwilę i patrzyłaś się na ciemność, w którą miałaś się zagłębić. Jak na złość każdy przechodzień kierował się w przeciwną stronę niż ty, w końcu wyjęłaś słuchawki, włączyłaś muzykę i bardzo nie chętnie ruszyłaś ku ciemności. Nagle poczułaś, że ktoś łapie cię za rękę, automatycznie zaczęłaś się wyrywać.. okazało się, że niepotrzebnie.
-Spokojnie nic ci nie zrobię- chłopak wyjął słuchawki z twoich uszu.
-Woohyun?! Nie strasz mnie tak!
-Wybacz, wołałem cię, ale jak widać chyba mnie nie słyszałaś - wskazał na twoje słuchawki.
-No tak, zawsze lubię chodzić słuchając muzyki, ale mniejsza z tym, czemu mnie wołałeś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo widać po tobie kiedy się boisz - uśmiechnął się- z miłą chęcią cię odprowadze.
-Naprawdę? Dziękuję! - odetchnęłaś z wielką ulgą i już spokojna szłaś u boku Woo. Po dłuższej chwili staliście już pod twoim domem. Po raz kolejny podziękowałaś chłopakowi, dałaś mu swój numer telefonu i kazałaś mu zadzwonić kiedy bezpiecznie wróci do domu. Później weszłaś do mieszkania i przez okno z uśmiechem patrzyłaś na oddalającego się Woohyuna. Czułaś się inaczej niż zwykle, cały czas przed oczami miałaś widok uśmiechniętego chłopaka. To było jasne byłaś nim zauroczona i musiałaś się do tego przyznać. Następnego dnia niespodziewanie dostałaś telefon, to był Woohyun, chciał się spotkać. Byłaś lekko zdziwiona, ale mimo to zgodziłaś się. Od tej pory widywaliście się niemal codziennie, każdą wolną chwilę spędzaliście w swoim towarzystwie. Tworzyliście świetną parę. Do czasu.. pewnego dnia on po prostu nie zjawił się na umówione spotkanie. Było ci niezmiernie przykro, ale tłumaczyłaś to jakimś nagłym wypadkiem, czymś co uniemożliwiło przybycie twojego ukochanego. Miałaś nadzieję, że Woo da jakiś znak życia, wytłumaczy dlaczego się nie zjawił. Ku twojemu zdziwieniu nie otrzymałaś ani jednego telefonu, sms'a, nic. W końcu postanowiłaś sama zadzwonić, ale na próżno. Chłopak po prostu wyłączył telefon. Po twoich delikatnie rumianych policzkach spłynęła jedna niewielka łza, później kolejna i następna. Dupek zwykły dupek. Najpierw rozkochał, a później porzucił. Z początku okropnie rozpaczałaś, ale w końcu doszłaś do wniosku, że nie warto, lecz to nie zmieniło faktu, że i tak bolało.
Teraz już szykowałaś się do wyjścia. Pogoda była piękna, spacerowałaś po okolicy przez dobre 3 godziny. W końcu nabrałaś chęci na kawę. Skierowałaś się do kawiarni, zamówiłaś swoją ulubiony napój i usiadłaś przy stoliku przeglądając gazetę.
-Przepraszam, wolne? - usłyszałaś dziwnie znajomy, męski głos. Spojrzałaś zszokowana na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic stał i wskazywał na wolne miejsce obok ciebie.
-W-woohyun?! - chłopak usiadł obok ciebie, momentalnie przesiadłaś się na przeciwko.
-Czego ode mnie chcesz? - zapytałaś zimno.
-_____, przepraszam- chłopak złapał cię za dłonie, chciałaś się wyrwać, ale trzymał cię zbyt mocno- kocham cię _____ i z całego serca przepraszam.
-Przepraszam? Wiesz jak ja się czułam? Zostawiłeś mnie ot tak po prostu nie dając znaku życia.
-Wiem, zachowałem się jak dupek, przepraszam cię.
Po twoich policzkach spływały zły. Miałaś ochotę wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzisz, ale nie potrafiłaś, mimo wszystko bardzo go kochałaś.
- Woohyun, tutaj się poznaliśmy i tutaj się żegnamy.. kocham cię, ale przepraszam to za mało.- wstałaś od stolika i wyszłaś, a chłopak tylko bezradnie się na ciebie patrzył. Chyba zrozumiał, że to już koniec.

~*~*~
  Kolejny scenariusz napisany przez mojego kochanego Woo~ Klaustrofobiczny masz oficjalne podziękowania od Bomi 💞
  Obydwoje mamy nadzieję, że wam się ten scenariusz spodoba. Oczekujcie kolejnych scenariuszy i zostawiajcie po sobie jakieś ślady w postaciach komentarzy~

sobota, 14 listopada 2015

BTS - Porwanie

Ty x V


  Był piątek. Wracałaś ze szkoły po dodatkowych lekcjach, które kończyły się po 16. Poszłaś na przystanek autobusowy. Spojrzałaś na rozkład. Niestety pojazd ci odjechał dwie minuty wcześniej, a następny przyjeżdża za 27 minut. Nie miałaś nic do stracenia, więc postanowiłaś usiąść na ławce obok przystanku i czekać.
  Jak na piątek po godzinie 16 było dziwnie pusto na ulicy. Nigdzie nie widziałaś przechodniów, ani żadnych aut. Kompletnie nic, żadnej żywej duszy. Nudziło ci się więc wyjęłaś ze swojej torby słuchawki. Podłączyłaś je do telefonu i włączyłaś swoją ulubioną piosenkę BTS, w którym był twój przyjaciel V.
  Nie minęła minuta, a ktoś przyłożył ci chusteczkę pod nos, a po chwili straciłaś przytomność.
   ***
  W końcu odzyskałaś przytomność. Jak otworzyłaś oczy to widziałaś, że siedziałaś przywiązana do starego i niewygodnego krzesła w jakimś opuszczonym budynku, w którym było zimno. Przez większość czasu siedziałaś tam sama.
  Do hali, w której się znajdowałaś weszło czterech kolesi z czarnymi kominiarkami na twarzy.
 -O! Obudziła się! - wykrzyczał jeden z nich podchodząc do ciebie i ciągnąc za twoje włosy.
 -No w końcu. Ileż można czekać. - odparł drugi.
  Jeden z nich podszedł do ciebie. Kucnął przed tobą i popatrzył się w twoją twarz. Przez dłuższą chwilę się w nią wpatrywał, po czym powiedział coś pod nosem i walnął cię policzek. Spuściłaś głowę w dół. Popatrzyłaś na swoje poobijane nogi i przymknęłaś oczy by nie patrzeć na nie.
 -Gdzie ja tak w ogóle jestem? - spytałaś niepewnie podnosząc powoli głowę
 -Jesteś posadzona na krześle w opuszczonej hali. - odpowiedział trzeci z nich
 -No to akurat zauważyłam. - przewróciłaś oczami
  Jeden z nich podszedł do ciebie od tyłu i pociągnął za włosy. Syknęłaś z bólu.
 -Ciekawe ile za ciebie dadzą? - zaśmiał się
 -Kto ma za mnie dać?!
 -No jak to kto ma dać? Tatuś i mamusia. - odezwał się czwarty z nich, który do tej pory się nie odzywał
 -Nie zrobicie tego! - krzyknęłaś
 -Owszem, zrobimy. Chyba, że rodzice nie chcą się dowiedzieć o tym, że ich córcia może dalej nie żyć.
 -Co?! Chcecie mnie zabić?
 -Może. - odezwał się ten co ciebie wcześniej spoliczkował -A jeżeli nie... - poszedł do ciebie od tyłu i szepnął na ucho -...to coś innego się wymyśli. - uśmiechnął się przebiegle.
 -To chyba wole już zginąć.
  Odwróciłam głowę w przeciwną stronę niż ona stał. Nagle jeden z nich wyjął z kieszeni w spodniach pistolet. Wszyscy inni się ode mnie odsunęli tylko nie ten z pistoletem. Przyłożył lufę do mojej głowy.
 -Jak tak bardzo chcesz ginąć, to możesz już.
  Położył palec na spuście. Chciał już strzelać, ale zatrzymał go głos.
 -ZOSTAW JĄ! - wykrzyczał owy głos.
  Popatrzyłaś ukradkiem w miejsce skąd dochodził krzyk. Zobaczyłaś V, a obok niego stał Rap Monster i Jimin. Wszyscy w trójkę mieli wyciągnięte przed siebie pistolety.
 -Taehyung! - krzyknęłaś 
  Chłopcy schowali pistolety i zaczęli się bić z porywaczami. Tylko ten co trzymał pistolet przy twojej głowie dalej stał na swoim miejscu.
 -Ojoj. Chyba jednak nici z mojego zabijania. Chociaż ich też mógłbym zastrzelić. - powiedział do ciebie ten co stał obok
 -Chyba w twoich snach. - odpowiedziałaś mu z pogardą w głosie
 -Nie pyskuj mi tu! - krzyknął ci w ucho i objął ręką twoją szyję
  Nic więcej do niego nie powiedziałaś. Teraz popatrzyłaś na rozgrywającą się walkę. Długo się na nią nie napatrzyłaś, bo dwóch z porywaczy zostali powaleni na podłogę przez chłopaków, a trzeci był trzymany przez Rapiego by nie uciekł. W końcu V wyjął swój pistolet i wycelował w tego obok ciebie.
 -Zostaw ją w spokoju, albo oni razem z tobą zginą. - powiedział Tae pokazując na Rapmona i na tych co leżeli.
  Rap Monster i Jimin także wyjęli swoje pistolety i celowali w resztę, którą pokazał V.
 -Posłuchasz mnie, czy może jednak nie?! - Tae podniósł głos
  Koleś, który celował w twoją głowę, odsunął pistolet.
 -No i pięknie. A teraz delikatnie ją rozwiąż. - teraz mówił nieco spokojniej
  Tamten wykonał jego polecenie i ciebie rozwiązał, może nie delikatnie ale rozwiązał. Wstałaś z niewygodnego krzesła i chciałaś podejść do V lecz porywacz był szybszy i postrzelił Taehyunga  w ramię i uciekł. Zaraz za nim wybiegli jego pomocnicy i Jimin z Rapmonem, którzy ich gonili.
 -Tae!! - krzyknęłaś
  Podbiegłaś do niego. Ten leżał na podłodze z całym zakrwawionym ramieniem. Klęknęłaś obok i krzyknęłaś o pomoc lecz nikt nie przybiegł.
 -V! V! Żyjesz? - spytałaś zapłakana -Powiedz coś!
 -____? - odezwał się
 -Tak?
 -W-wyglądałem groźnie i realistycznie? - spytał nagle wstając do pozycji siedzącej
 -Ż-że co?! Jak groźnie? Co?!
 -No tak to.
 -Kurwa Taehyung! Zostałeś postrzelony w ramię, a ty mi tu wyjeżdżasz z tym jak wyglądałeś!!
 -No ___, ja nigdzie nie zostałem postrzelony.
 -A-a ta krew na ramieniu? To co to jest? - pokazałaś na jego rękę
 -Jest sztuczna.
 -A ci porywacze? Też są sztuczni? I mam jakieś omamy, że zostałam porwana?
 -Nie. Akurat oni są prawdziwi, ale nie są prawdziwymi porywaczami. A szkoda. Fajnie by było.
 -Jeżeli nie są prawdziwymi bandytami to kim są?
 -Chłopaki chodźcie! - krzyknął TaeTae
  Z jakiegoś pomieszczenia wyszedł Jimin, Rap Monster i czterech chłopaków w kominiarkach.
 -Możemy to już zdjąć? - zapytał jeden z nich
 -Jasne. - odpowiedział mu V
  Porywacze zdjęli kominiarki. Okazało się, że przetrzymywało ciebie reszta BTS. Patrzyłaś na nich z wielkim niezrozumieniem na twarzy.
 -O co tu kurwa chodzi?! - spytałaś
 -Chcieliśmy się pobawić. - odpowiedział ci Rapi
 -Pobawić? Pobawić?!
 -No tak. Coś się takiego stało? - dodał Suga
 -Czy coś się stało? - powtórzyłaś jego pytanie - Jeszcze się pytasz co się stało?! - wstałam na równe nogi i podeszłam co całej szóstki - Przyłożyliście mi coś do nosa, pobiliście i posiniaczyliście, groziliście zabiciem mnie i ogólnie was wszystkich, przyłożyliście pistolet to głowy, przywiązaliście d jakiegoś niewygodnego krzesła w jakiejś opuszczonej hali, gadaliście o okupie, postrzeliliście na niby Taehyunga i teraz się pytacie czy coś się stało?!?! - wykrzyczałam w ich stronę
 -No tak. - stwierdził Jin
 W tym momencie tak się na nich wkurwiłam i walnęłam Jina w twarz. I się odwróciłam do nich tyłem. Słyszałam tylko jak coś się przewraca i to był chyba Jin.
 -Ałłł~ - usłyszałam za sobą
  Odwróciłaś się do nich ponownie ze mordem w oczach. Wszyscy stali przerażeni i nie wiedzieli co mają zrobić. Ty spuściłaś głowę, usiadłaś na podłodze i zaczęłaś płakać.
 -Czemu to zrobiliście? - zapytałaś szlochając
 -Chcieliśmy się trochę pobawić. - odpowiedział Jungkook
 -Fajna mi zabawa. - rzuciłaś bez entuzjazmu i odwróciłaś się na tyłku tyłem do nich.
 -___ nie płacz, proszę. - podszedł do ciebie V
  Bez zastanowień przytuliłaś się do niego.
 -Przepraszam. - powiedział cicho
 -Za co przepraszasz? I dlaczego tylko ty, a nie wszyscy?
 -Bo pomysł z tym porwaniem był mój.
  Odsunęłaś się od niego i popatrzyłaś pytającym wzrokiem w jego stronę.
 -Chciałem być jak bohater i ciebie uratować. Żebyś zwróciła na mnie uwagę.
 -Niby czemu?
 -Bo nie chce być już dłużej twoim przyjacielem. Chciałbym być kimś więcej. 
  Nie zdążyłaś nic powiedzieć, gdy Taehyung pocałował cię w usta.
 -Ooo~ - usłyszałaś za sobą głosy chłopaków -To takie słodkie.
 -___? - zaczął V
 -Tak?
 -Czy po tym moim jakże pięknym bohaterskim czynie zostaniesz moją dziewczyną? - uśmiechnął się
 -Tak, zostanę! - krzyknęłaś i się do niego przytuliłaś
 -Kocham cię. - szepnął ci na ucho
 -Ja ciebie też.

~~*~~*~~
 Bomi
No i jest kolejny scenariusz~ Nie wiem co wy o nim sądzicie, ale jak dla mnie jest on taki sobie. Tak więc, czytajcie, komentujcie, zostawiajcie po sobie jakiekolwiek znaki i czekajcie na kolejne opowiadania :3

czwartek, 5 listopada 2015

SHINee - Wpadka





Jest to pierwszy scenariusz tego typu na naszym blogu. Mam nadzieję, że wam się spodoba :3


 KEY
  Jechałaś autem ze swoim chłopakiem Kibumem i jego najlepszym przyjacielem Jonghyunem. Wszyscy we trójkę wracaliście z imprezy. Była szósta rano i nikogo na drodze. Dla was lepiej, bo każdy z was w nocy trochę sobie popił. 
  Key prowadził samochód, ty siedziałaś obok niego, a Jonghyun leżał na tylnej kanapie i spał. 
 -Key kochanie, dlaczego jedziemy jakąś drogą w lesie? - spytałaś go
 -Bo nikt o tej godzinie tędy nie jeździ. Więc jest jednak szansa, że się nikt nie dowie, że wracamy pijani. - odpowiedział 
 -I bez prawka, co nie~~ - odezwał się zaspany Jjong 
 -Ty tam leż i śpij, a nie gadasz głupoty. 
  Dalej jechaliście już w ciszy. Nagle na prostej drodze wyszedł policjant i kazał się wam zatrzymać. 
 -Dzień dobry panie władzo. - powiedział spokojnie Key otwierając okno
 -Dzień dobry.
  Zza radiowozu policyjnego wyskoczył jakiś dziennikarz z kamerzystą. Podszedł to waszego auta i podsunął mikrofon Kibumowi. 
 -Jest pan tysięcznym kierowcą, który przejechał się tą nową szosą! Otrzymuje pan nagrodę w wysokości 5000 dolarów!
  Key zamurowało. Nie dość, że wraca pijany z imprezy to jeszcze dostaje kasę za byle gówno. 
 -Czy chciałby się pan podzielić z nami co zrobi pan z tymi pieniędzmi? 
 -Na samym początku to zapisałbym się na kurs prawa jazdy. - odpowiedział po namyśle raper
 -Nie słuchajcie go panowie. On sobie tylko żartuje. - chciałaś jak najszybciej wybrnąć z zaistniałej sytuacji 
 -Ja nie żartuje. Bardzo chciałabym się nauczyć jeździć. 
 -O kurde! Gliny! - wykrzyczał Jonghyun -Mówiłem Ci Key, że tym skradzionym autem daleko nie zajedziemy.
  Policjant popatrzył na was. Wyjął z kieszeni krótkofalówkę i powiedział do niej:
 -Panie Gong mamy kolejnych do sprawdzenia.


ONEW
  Siedziałaś w na sofie w dormie SHINee i czytałaś kolorowe pisemka, a twój chłopak Jinki ciągle kręcił się dookoła i zawracał ci dupę pytając gdzie leżą różne rzeczy w ich mieszkaniu.
 -____! A widziałaś może gdzie położyłem telefon? - zadał ci kolejne pytanie, które nie miało sensu 
 -Masz go w ręku. Czy mógłbyś przestać kręcić się w kółko? Zaczyna mnie to irytować. 
 -Ale... 
 -Co ale. Wracaj do tej kuchni i rób dalej obiad, a nie szukasz rzeczy niepotrzebnych ci do tego. - podniosłaś głos 
 -No dobrze , już dobrze mamo. Nie krzycz na mnie. Wracam sobie do kuchni.
  Tak jak powiedział tak też zrobił. Chwilę później do dormu wszedł zadowolony Taemin. Uśmiechnął się w twoją stronę i spytał 
 -Jest może Onew? Mam dla niego produkty, które chciał. 
 -W kuchni - pokazałaś palcem w tamtą stronę 
 Maknae poszedł do pomieszczenia wskazanego przez ciebie. Ty za to wróciłaś do czytania gazety. Nie minęło 5 minut, a z kuchni słyszałaś kłótnię dwójki osobników.
 -Miałeś to wsadzić w tą dziurkę, Onew!
 -No sorry. Mam chyba prawo do niewiedzy.
 -Jesteś mężczyzną to raczej powinieneś wiedzieć jak się wsadza i od której strony!
  Bardzo chciałaś wiedzieć co najlepszego robi twój chłopak z Taeminem w kuchni. Odłożyłaś gazetę na stolik, wstałaś z kanapy i ruszyłaś w stronę chłopaków.
 -Co tu się najlepszego wyprawia? - zapytałaś przechodząc przez próg kuchni
  W tym momencie zobaczyłaś Taemina, który trzymał w rękach faszerowanego kurczaka i Onew z 'patykiem' (nwm jak to się nazywa) od rożna, który próbował nabić ptaka.
 -Robimy obiad kochanie. - odpowiedział ci Jinki z wielkim bananem na twarzy
 -Ale niestety Onew nie umie wsadzać. - powiedział maknae śmiejąc się pod nosem -Czy jak się kochacie to on też nie może wcelować?
  Wtedy Taemin wybuchł wielkim, niepochamowanym śmiechem, a ty zrobiłaś się cała czerwona. Nagle Jinki ręką brudną od przypraw od kurczaka walnął Tae w policzek.
 -Czyli, że tak. Ooo Jinki stary, ale wpadłeś...


   TAEMIN
  *dryń dryń*
  Usłyszałaś dzwonek w swoim telefonie. Jak zwykle nie wiedziałaś gdzie się znajduje. Biegałaś po całym mieszkaniu jak głupia nasłuchując skąd dochodzi dźwięk. W końcu znalazłaś swoją komórkę na pralce w toalecie. Nawet nie popatrzyłaś kto dzwoni, po prostu od razu odebrałaś.
 -Tak słucham. - powiedziałaś
 -Nie mów słucham, bo cie wyrucham - usłyszałaś w odpowiedzi roześmiany głos swojego chłopaka-Taemina.
 -Baardzo śmieszne.
 -To jak tam kolejny dzień w pracy? - spytał gdy skończył się śmiać
 -Tak jak zwykle. Nic nowego się w butiku dziać nie mogło.
  Nie zwracając uwagi na to co Tae ci mówił o zespole i o treningach, ty chodziłaś po mieszkaniu robiąc różne rzeczy. Zrobiłaś sobie kolacje, nakarmiłaś kota i przeczytałaś jakiś artykuł w gazecie. A ten dalej gadał ci o Shinee. Siedziałaś na kanapie słuchając tego co gada do ciebie Taemin.
  Nagle chłopak przestał wydawać z siebie dźwięki. Przeraziło cię to.
 -T-Taemin? - powiedziałaś do niego -Jesteś tam? Halo?
 Nic, żadnej odpowiedzi z jego strony.
 -TAEMIN! - wydarłaś się
  Nadal nic ci nie odpowiadał. Zaczęłaś się bać, że coś się mu stało.
 -A co jak go ktoś pobił albo zabił. Albo gorzej, zgwałcił. - mówiłaś sama do siebie zmartwiona
  Po dłuższej chwili rozmyślań rozłączyłaś się z Taeminem i zawiadomiłaś o tym policję.
  Razem z dwoma funkcjonariuszami poszłaś do mieszkania maknae. Miałaś ze sobą zapasowe klucze więc nie mieliście problemu z wejściem.
  Każdy z was bał się najgorszego po wejściu do domu. Zapadła grobowa cisza. Wszyscy szukaliście Taemina.
 -Chyba go znalazłem. - powiedział jeden z policjantów wchodząc do kuchni i się śmiejąc
 -Niech się pan tak nie śmie... - rzuciłaś w jego stronę lecz nie dokończyłaś, bo weszłaś do pomieszczenia.
  Przy stoliku siedział Taemin z telefonem przy uchu. Wszystko było w jak największym porządku. Chłopak po prostu zasnął.
  Policjanci zaczęli się z ciebie śmiać, a ty zrobiłaś się cała czerwona ze wstydu.
 -Upss. - mruknęłaś pod nosem, a panowie wezwani przez ciebie poszli zostawiając cię ze śpiącym Taeminem.


   MINHO
  Szłaś razem ze swoim chłopakiem Minho nad stawem w pobliskim parku. Trzymaliście się za ręce i obserwowaliście zachodzące słońce.
 -Słyszysz to? - spytał się nagle Minho patrząc się gdzieś w staw.
 -Niby co miałam słyszeć?
 -No żaby. Tak ładnie skrzeczą.
 -Jak żaby mogą ładnie skrzeczeć? Wydają dźwięk i tyle. - powiedziałaś do niego
 -A właśnie, że nie. Udowodnię ci to.
  Choi puścił twoją rękę. Ruszył w stronę brzegu stawu. Postawił jedną nogę na kamieniu, który był w wodzie. Zachwiał się, ale po chwili złapał równowagę.
 -Co ty chcesz zrobić? - spytałaś go widząc jak próbuje postawić drugą nogę na kamieniu.
 -Chce złapać żabę. - odpowiedział z uśmiechem na buzi
 -Nie uda ci się.
 -A założymy się?
  Minho patrząc na ciebie postawił w końcu drugą nogę. Niestety w stawie. Momentalnie stracił równowagę i całym ciałem wpadł do wody. Zaczęłaś się z niego śmiać. Chłopak sobie nic z tego nie zrobił. Dalej siedział w tej wodzie i śmiał się sam z siebie. Nagle na jego ramię wskoczyła mała żabka. Choi szybko ją złapał w swoje ręce i wstał.
 -I co? Udało mi się.


  JONGHYUN
  Leżałaś w łóżku. Było dobrze po 1 w nocy, a ty czekałaś aż twój chłopak Jonghyun wróci z urodzin swojego najlepszego przyjaciela Kibuma. Mijała kolejna godzina, a on nie wracał. Zmartwiona tym, że Jjong dalej nie wraca wstałaś z łóżka i poszłaś do salonu po swój telefon. Już miałaś wykręcać numer do chłopaka, gdy ktoś zaczął przekręcać klucz w drzwiach. Popatrzyłaś się w tamtą stronę i zobaczyłaś jak Onew pomaga Jonghyunowi wejść do mieszkania.
 -Gdzie mam go odstawić? - spytał Jinki spoglądając na ciebie
 -Do sypialni. - odpowiedziałaś pokazując mu gdzie ma iść.
  Onew odstawił półprzytomnego Jjonga do łóżka, pożegnał cię i sobie poszedł. Już bez żadnych zmartwień położyłaś się obok swojego chłopaka i zasnęłaś.
  Godzina 8 rano. Niedziela. Obudziłaś się. Kim dalej spał jak zabity. Wstałaś z łóżka i poszłaś się odświeżyć. Po wykąpaniu się nabrałaś ochoty na tosty.
  Zrobiłaś sobie śniadanie i usiadłaś przy stoliku w kuchni. Nagle do pomieszczenia wszedł zaspany Jonghyun.
 -Dzień dobry. - powiedziałaś do niego z uśmiechem na ustach
 -Dobry, dobry. - odpowiedział -Łeb mnie boli.
 -To weź jakąś tabletkę.
 -A tak, tak. Tabletka.
  Jjong podszedł do szafki z lekarstwami i wziął jakiekolwiek opakowanie lekarstw. Popatrzyłaś na niego i wpadłaś w śmiech. Ten szybko połknął tabletkę i spojrzał na ciebie.
 -Coś mam na sobie, że się tak ze mnie śmiejesz? Coś dziwne te tabletki.
 -Nie nic na sobie takiego nie masz. - parsknęłaś -I wiesz... Te tabletki nie są na ból głowy. Są one antykoncepcyjne.


~*~*~
Bomi

niedziela, 1 listopada 2015

iKON - Mistrz jojo

ty x Yunhyeong z iKON


Szkolne mam talent już niedługo. Jak co roku jako przewodnicząca szkoły będziesz zasiadała w jury w przesłuchaniach jak i już w oficjalnym konkursie.
Na przesłuchania przychodzili różni uczniowie, jedni z talentem zapierającym dech w piersiach, inni tak po prostu żeby wyrwać się z lekcji.
Kolejny casting, znowu to samo. I tak codziennie. Przez tydzień. Na każdej długiej przerwie.

- Imię?
- Song Yunhyeong.
- Klasa?
- 3a.
- Co nam zaprezentujesz?
- Będę jojował. - rzucił chłopak zimnym tonem bez emocji.
Pozostali jurorzy zaśmiali się cicho pod nosem.
Potem rozbrzmiała muzyka a jego twarz przybrała wyraz skupionej. Zaczął swój pokaz.
Był świetny w tym co robił, każdy ruch wykonywał starannie, płynnie i po prostu pięknie. Triki które pokazywał nam fascynowały z każdym kolejnym.
Nikt nie przypuszczał, że jojo może być wykorzystywane do takich celów. Pierwszy raz od czasu, kiedy przystąpiłaś do komisji pokazał sie TAKI talent. Skupiłaś się na twarzy chłopaka. Jego skupione rysy twarzy czyniły go jeszcze bardziej atrakcyjnym. Jego lśniące włosy tylko lekko podskakiwały z każdym gwałtowniejszym ruchem.
Był dziełem sztuki. Uśmiechałaś się tylko pod nosem, już wiedziałaś, kto wygra tą edycje.
Jednoznacznie przyjęli go od razu do finału.
Po skończonym występie obdarował ciepłym uśmiechem i szybko uciekł ze sceny.

Długo potem myślałaś o jego pięknych rysach twarzy i tych dokładnych ruchach. Chciałabyś umieć tak jak on, posiadać taki niespotykany dotąd talent. Poznać jego techniki i przede wszystkim - poznać jego.
Nie przypuszczałaś, że kiedykolwiek się zakochasz od samego patrzenia, a jednak. Stało się.
Myślenie o chłopaku zabierało ci całe dnie, a nawet czasami noce. Zastanawiałaś się co robi, co je, czy trenuje i co robi po szkole. Nie widywałaś go często na przerwach na szkolnych korytarzach.
Długo szukałaś w internecie ciekawostek na temat jego pasji.

Finał zbliżał się wielkimi krokami.
Dzisiejszego dnia rozwieszałaś plakaty z kompletnymi informacjami gdzie i kiedy kiedy nagle ktoś szturchnął cię w ramie.
Niechętnie odwróciłaś się i zobaczyłaś jego.
Uśmiechał się tak samo ciepło tak tamtego dnia, chyba się zarumieniłaś.
- Cześć. - rzucił krótko
- Cześć. - odpowiedziałaś
- Mogę ci zająć chwilę?
- Jasne.
- Masz może czas dzisiaj?
Co, co on gadał? Nie, to dla ciebie było niemożliwe.
- Raczej tak...a co? - zająkałaś się
- Widziałem jak mnie obserwowałaś wtedy, mam wrażenie, że chciałabyś się trochę nauczyć. Mam racje?
Pokiwałaś tylko twierdząco głową i spaliłaś jeszcze większego buraka. Aż tak to było widać, aish.
- Więc czekaj na mnie po lekcjach przed szkołą. - uśmiechnął się lekko
Odwzajemniłaś uśmiech.
- A, i potraktuj to jako randkę - puścił ci oczko i po chwili odszedł, zostawiając ciebie czerwoną na środku szkolnego korytarza.
- Aish, dlaczego po lekcjach? A chciałam się ładnie ubrać... - pomyślałaś tylko.

\\\\\
Ravi.
takie krótkie coś dla mojego ukochanego Hongbina~






NU'EST - Bóg nie lubi szczęśliwych ludzi.

Minhyun x ty


*oczami Minhyuna* 
Zapatrzyłem się w błękitne niebo i słońce świecące między złotymi liśćmi klonów. Pogoda, mimo zaawansowanej jesieni, wciąż była przepiękna.
Zupełnie jak wtedy...

Zerknąłem na ciebie znad parującego kubka z kawą. Była karmelowa, czyli obrzydliwie słodka, ale mimo to wciąż twierdziłaś, że to twoja ulubiona. Uśmiechnąłem się widząc, jak oblizujesz wargi, na których zostały resztki bitej śmietany.
- Jestem brudna? - spytałaś, zauważając moje spojrzenie. Pokręciłem głową. - To dlaczego tak patrzysz?
- Bo ładnie wygadasz - zmieszałem się nieco. Tego nienawidziłem w sobie najbardziej: że nawet nie potrafiłem powiedzieć ci, jak piękna jesteś, bez tego idiotycznego rumieńca.
Zaśmiałaś się.
- Pójdziemy do parku? - zaproponowałaś, odstawiając kubek na stolik.
Słońce świeciło tak wspaniałe, że grzechem byłoby siedzenie w kawiarni, tym bardziej, że zaczynało robić się tłoczno. Parę minut później szliśmy parkowymi alejkami, podziwiając kolorowe drzewa.
- Goń mnie! - klepnęłaś mnie lekko w ramię i zaczęłaś uciekać po szeleszczącym dywanie z liści. Niewiele myśląc pobiegłem za tobą. W całym parku rozbrzmiewał twój radosny śmiech.
- Mam cię! - wydyszałem, zamykając cię wreszcie w swoich ramionach. Przytuliłaś się do mnie i pomyślałem, że właściwie moglibyśmy tak zostać już na zawsze. Pocałowałem cię w czoło, a czas na chwilkę się zatrzymał, razem ze złotymi liśćmi spadającymi z drzew wokół nas i z gwiazdami, które były gdzieś tam wysoko, chociaż niewidoczne w promieniach słońca. Wszystkie gwiazdy w tym momencie były nasze.
Pół minuty później odsunęłaś się ode mnie nieco, zaplotłaś swoje palce z moimi i pociągnęłaś mnie w stronę ławki. Usiedliśmy obok siebie i położyłaś głowę na moim ramieniu, wciąż trzymając mnie za rękę.
- Boję się, Minhyun - powiedziałaś cicho.
- Czego? - zaniepokoiłem się. Nie powinnaś czuć strachu, nie mogłem na to pozwolić.
- Boję się, że to jest zbyt piękne, że jesteśmy zbyt szczęśliwi. Bóg nie lubi szczęśliwych ludzi, za to zawsze potem trzeba słono płacić - wyjaśniłaś.
Czasami zdarzało ci się wpadać w taki nastrój, kiedy myślałaś czy mówiłaś o rzeczach, którymi na co dzień zajmują się tylko filozofowie. Potem często razem się z tego śmialiśmy, ale czasami zastanawiałem się, czy nie masz więcej racji, niż sama przypuszczałaś.
- To niemożliwe - odpowiedziałem, obejmując cię. - Nie pozwolę, by cokolwiek się stało.
Zamyśliłaś się. Dotknąłem delikatnie twojego policzka, żeby przywrócić cię do rzeczywistości.
- Hej, księżniczko. Nawet bóg nie ma prawa zrobić ci krzywdy, dopóki ja tu jestem - przypomniałem. W tamtej chwili wierzyłem w to całym sercem. - Chodź, zagramy w chowanego - wymyśliłem, właściwie tylko po to, żeby odciągnąć cię od ponurych myśli.
Zareagowałaś na ten pomysł z większym entuzjazmem, niż się spodziewałem. Ustawiłaś mnie przy drzewie i kazałaś policzyć do 20, a sama gdzieś uciekłaś.
Kiedy dotarłem do końca liczenia, odwróciłem się i rozejrzałem dookoła. Zza jednego z drzew wystawał kawałek twojej spódniczki. Uśmiechnąłem się i powoli skierowałem się w twoją stronę. Szedłem na tyle cicho, że mnie nie usłyszałaś i niezauważony zakryłem ci oczy dłońmi.
- Nie sądzisz, że to było troszkę za proste? - roześmiałem się, kiedy spojrzałaś na mnie z wyrzutem.
- W takim razie robimy powtórkę! - zakomenderowałaś. - Tym razem liczysz do 30.
Kiedy upłynął umówiony czas, znowu rozejrzałem się po parku, ale tym razem nigdzie nie było cię widać. Poszedłem w przypadkowym kierunku, zaglądając za każde drzewo. Minuty mijały, a ciebie nie było. Zaczynałem się już martwić, kiedy nagle usłyszałem twój krzyk:
- Minhyun! MIIINHYUUUN!
Pobiegłem w stronę, z której odbiegał twój głos. Nigdy wcześniej nie słyszałem w nim takiego przerażenia. Zauważyłem cię za kępą gestach krzewów. Naprzeciwko ciebie stało trzech podpitych dwudziestokilkolatków, z których jeden trzymał cię pod brodę, unosząc twoją twarz nienaturalnie w górę. Odciągnąłem go za kurtkę i bez zastanowienia wycelowałem pięścią w nos. Mężczyzna zatoczył się do tylu i prawdopodobnie któryś z nich by mi oddał, gdyby nie to, że dookoła zaczęli się gromadzić gapie.
Przyciągnąłem cię do siebie i mocno przytuliłem.
- Nigdy więcej tego nie rób - wymruczałem całując cię w czubek głowy. Skuliłaś się lekko.
Tamtego popołudnia odprowadziłem cię pod same drzwi twojego domu, żeby mieć pewność, że nic ci się nie stanie.

****

Niecały tydzień później zadzwonili do mnie twoi rodzice. W samym "dobry wieczór" twojej mamy usłyszałem więcej łez, niż do tej pory przez całe moje życie. Powiedziała mi, że nie żyjesz. Nie chciałem w to wierzyć. Mogła wmówić mi wszystko, ale nie to.
Nie pamiętam, jak dostałem się do szpitala. Leżałaś tam, ale to nie byłaś ty. Ta drobna dziewczyna o śnieżnobiałej cerze, leżąca w cieniutkiej białej koszuli nocnej na jednym z łóżek w pustym pokoju nie mogła być tobą.
Powiedzieli mi, że potrącił cię samochód, że przeleciałaś kilkanaście metrów w powietrzu i upadłaś na trawnik, dlatego nie było widać żadnych ran. Zmarłaś na miejscu od obrażeń wewnętrznych.
Nie mogłem płakać.
Na początku chciałem znaleźć tego kierowcę, znaleźć go i zabić, odebrać mu życie tak samo jak on odebrał mi ciebie. Ale potem dotarło do mnie, że to nic nie zmieni, że i tak do mnie nie wrócisz.
Pamiętam twój pogrzeb, pamiętam opadające liście, które już nie były złote i morze białych kwiatów, które wcale nie wydawały mi się piękne.
Pamiętam, że długo potem nie potrafiłem śmiać się tak jak kiedyś. Nadal tego nie potrafię.

Wstałem z ławeczki i usiadłem na leżących na ziemi liściach, kładąc rękę na pomniku i wpatrując się w twoje imię wykute w zimnym kamieniu. Uśmiechnąłem się gorzko, czując na twarzy ciepłe promienie słońca.
To prawda. Bóg nie lubi szczęśliwych ludzi.

****
To musiało się tutaj znaleźć 2, kolejne cudo napisane przez Eunsol *serce nad głową*
Wstawia Ravi, czekajcie na kolejne!!
;>

sobota, 10 października 2015

Cross Gene - Samochód. (18+)


ty i Casper z Cross Gene

Takuya prowadzi. Shin dzielnie towarzyszy mu na siedzeniu obok. Na siedzeniu za tobą śpią 'bracia' Kim, Sangmin i Yongseok a Seyoung wpatrzony w okno słucha muzyki. No i Casper, siedzący prosto, z oczami zwróconymi na drogę za oknem, siedzący jakby nigdy nic obok ciebie na siedzeniach po środku. Wszyscy wracaliście właśnie z nagrywania After School Club. Casper bardzo nalegał, żebyś z nimi tam jechała, tłumacząc się, że mało czasu spędzacie razem, co było prawdą. Wiecznie był zabiegany a ty miałaś dużo nauki.

Droga do domu strasznie się dłużyła. Każdy był w swoim świecie, nudziłaś się. Co jakiś czas spoglądałaś na swojego chłopaka, ale on chyba nawet cię nie widział. W końcu przez twoją głowę przeszedł dość szatański pomysł, od razu lekko się uśmiechnęłaś i przygryzłaś wargę. Postanowiłaś zaryzykować. Chciałaś, żeby chłopak zwrócił na ciebie uwagę, w końcu sam cię tutaj sprowadził. Położyłaś rękę na jego udzie a on jakby drgnął i od razu spojrzał na ciebie. Spojrzałaś mu w oczy jakby nic nie stało. Ręką zjeżdżałaś do środka jego lewego uda.
On tylko zamruczał. Cicho, wiedział, że nie może być głośno.
- Proszę, nie teraz - przełknął ślinę
- Jesteś pewien? - dopytywałaś
Swoją ręką błądziłaś coraz wyżej od kolana. On swój wzrok przeniósł na twoją dłoń.
- Przyłapią nas
- Będzie fajnie - szepnęłaś niskim głosem
Zwinnie dotarłaś do jego rozporka. Przygryzłaś wargę. Pierwszy raz robiłaś coś takiego.
Ale chyba podobało mu się to co chciałaś zrobić, tak jakby poluzował swoje nogi.
Na siedzeniu za wami głośno chrapnął Sangmin bo wprawiło Caspra w chwilowy zawał a ciebie w cichy śmiech. Równie zwinnie rozpięłaś w końcu rozporek potem przykładając palca do swoich ust.
- Jak będziesz cicho to nikt nas nie złapie.
- Dobrze wiesz jakie to będzie trudne - mruknął przygryzając potem wargę.

****
Dziękujemy za 1800 wyświetleń, nie spodziewałyśmy się, że kiedykolwiek dobijemy do takiej liczby, jesteście najlepsi;;;;
I tu jest moje pytanie, jakie typy scenariuszy chcielibyście tutaj widzieć, 18+?

Ravi~ 

BTOB - Wycieczka pod namioty.

Ilhoon (BTOB) x ty

W końcu nadszedł ten dzień, dzień szkolnej wycieczki do Busan. Lubiłaś to miasto, czułaś się w nim jak ryba w wodzie. Lubiłaś tamtejszą plażę, ludzi i otoczenie. Po długim, ciężkim i wyczerpującym czasie w liceum marzyłaś wręcz o chwili odpoczynku, zasłużonego odpoczynku. 
Punktualnie o 7:45 czekałaś pod szkołą na przyjazd autokarów. Niecierpliwiłaś się, było chłodno i tłoczno a autokary jak zwykle się spóźniały. Jeszcze jak na złość, dzisiaj rozchorowała się twoja najlepsza przyjaciółka, jedyna zaufana ci osoba do której nie bałaś się otworzyć ust. Zadrżałaś z zimna a potem westchnęłaś cicho. Miałaś nadzieję, że szybko wyzdrowieje i dołączy do ciebie, ponieważ nie wyobrażałaś sobie 2 tygodni w samotności. Na ową wycieczkę jechali chyba wszyscy uczniowie klas maturalnych. Dziewczyny odpicowane i zapakowane w 10 walizek a obok nich grupki chłopaków z serduszkami w oczach, w sumie śmiesznie to wyglądało.
W końcu długo wyczekiwane pojazdy podjechały pod bramę szkoły, spakowaliście bagaże, wychowawczyni was odliczyła i mogliście wsiadać do środka oraz zajmować miejsca.
- Ej - usłyszałaś, czując jak się z kimś przez przypadek obijasz. Spojrzałaś w bok i zobaczyłaś Ilhoona, znowu jego. Miałaś wrażenie, że cię prześladuje. To on przez te kilka lat nie dawał ci żyć normalnie, wiecznie ci dokuczał i żartował, jeszcze teraz spędzisz z nim kolejne 2 tygodnie.
- Uważaj jak chodzisz - prychnął.
Przewróciłaś oczami i po chwili siedziałaś sama na miejscu szukając w swoim plecaku słuchawek do telefonu. Triumfalnie uśmiechnęłaś się kiedy w końcu je znalazłaś. Zaaplikowałaś je i od razu włączyłaś swoją ulubioną piosenkę.
Chwilę po tym jak autokar ruszył napisałaś do swojej przyjaciółki, że już jedziecie, żeby się nie martwiła.
Podróż miała trwać ok. 9 godzin, przynajmniej tak było napisanie na planie wycieczki, istna męczarnia. Na szczęście mama zaopatrzyła cię w masę smacznych rzeczy na ten czas.
Nagle ktoś pyknął cię w ramie, aż podskoczyłaś tak się przestraszyłaś. Zdjęłaś słuchawki i popatrzyłaś w stronę z której dobierały pyknięcia
- Cześć - wyszczerzył się do ciebie Changsub, chłopak z paczki Ilhoona. - Można się dosiąść? Tam już nie ma miejsca. - podrapał się po karku.
- Skoro nie ma to chyba nie ma innego miejsca - szybko zrobiłaś mu miejsce na siedzeniu obok.
Z uśmiechem usiadł i od razu cię zagadał. Jak na chłopaka z aroganckiej grupki Ilhoona to był bardzo miły, aż za bardzo. Po pewnym czasie, jak się 'bliżej poznaliście' Changsub wyjął z plecaka kilogramową paczkę żelków, twoich ulubionych, tu cie miał... Ty znowu na swoim tablecie włączyłaś jakąś randomową komedię. Teraz oglądaliście, obżeraliście się i śmieliście na cały autokar. Aż dziwne, że żaden nauczyciel ani nikt nie zwrócił wam uwagi.
Do czasu.
W mniej więcej połowie filmu Changsub dostał butem po głowie. Ze złością, zbytnio się nie zastanawiając odrzucił go z powrotem.
- Yah, zamknij jape! - warknął Ilhoon z ostatnich siedzeń
- Sam siedź cicho, ja w porównaniu do ciebie mam z kim miło spędzać czas!
Po tych słowach zrobiło ci się miło.
Królewicza na tylnych siedzeniach chyba zatkało.

Nastał czas postoju, ledwo co każde z was wygrzebało się z pojazdu. Odetchnęłaś świeżym powietrzem i od razu szukałaś magicznego budynku z napisem WC. Głośne śmiechy z Changsubem dawały we znaki.
- Szukasz WC? - usłyszałaś głos Hyunsika zza plecami
Kolejna osoba z paczki Ilhoona. Odwróciłaś się i pokiwałaś głową twierdząco.
- Chodź za mną, też tam idę - złapał cię za rękę i zaciągnął cię w strone szukanego pomieszczenia. Aż zadrżałaś.
Grzecznie podziękowałaś i poszłaś załatwiać swoje sprawy.
Reszta drogi minęła bez zbędnych sensacji.

- Namioty są dwu osobowe, więc musicie podzielić się w pary - gorszego zdania chyba nie mogłaś usłyszeć. Chyba jako jedyna nie miałaś pary.
Westchnęłaś zrezygnowana i odsunęłaś się gdzieś w bok. Zastanawiałaś się kogo mogą ci przydzielić i modliłaś się, żeby to był ktoś normalny.
Gdyby tylko twoja przyjaciółka się nie rozchorowała...
-_____? - usłyszałaś swoje imię, które od razu wyrwało cię z wiru przemyśleń.
- Tak? - odpowiedziałaś nauczycielce, która przed tobą stała
- Ty też nie masz pary, prawda? - pokiwałas głową - Jung Ilhoon, zapraszam tutaj!
To już była jakaś zmowa.
- Więc już masz parę - uśmiechnęła się i odeszła zostawiając cię samą z 'prześladowcą'
Żadne z was nie potrafiło nic powiedzieć. Czułaś tylko jak na ciebie patrzy. Kolejna rzecz która cię śmiertelnie przerażała.
Bez słowa razem ze swoimi bagażami udałaś się do wyznaczonego namiotu. Jakoś się tam wgrzebałaś i w miarę ogarnęłaś. Korzystając z czasu wolnego danego przez opiekunów, postanowiłaś urządzić sobie zapoznawczy spacer po lesie, w którym było wasze pole namiotowe.

Usiadłaś na jednym z kamieni.
- Ej - znałaś dobrze to 'ej'. Aż za dobrze. Ilhoon usiadł obok. - W końcu cię znalazłem.
Spojrzałaś niechętnie na niego.
- Co chcesz?
- Chciałem pogadać.
- O czym? - prychnęłaś cicho
- W końcu znalazłem odpowiednią scenerię do przyznania się do czegoś.. - zabrzmiało to groźnie ale starałaś się słuchać uważnie. - Lubię cię.
Zaśmiałaś się się głośno.
- Dlaczego się śmiejesz? - spojrzał na ciebie z lekkim oburzeniem
- Jakoś tego nie widać, te wszystkie docinki przed 3 lata, te wieczne upokorzenia... - westchnęłaś - Nawet nie wiesz jak czasami bałam się przychodzić do szkoły.
- To nie miało tak wyglądać...
- A JAK? - zdenerwowałaś się do takiego stopnia, że do twoich oczu podpłynęły łzy
- Nie jestem dobry w okazywaniu uczuć...nie umiałem wymyślić czegoś, żeby ci to od razu powiedzieć - czułaś jego wzrok na sobie cały czas - Jedyne co mi przyszło do głowy to to, co robiłem przed ostatnie 3 lata.
Śmiech przez łzy.
- A dzisiaj kiedy dosiadł się do ciebie Changsub...coś we mnie pękło...byłem zazdrosny - ściszył głos - Naprawdę cię lubie, uwierz mi ____. Przepraszam cię za wszystkie krzywdy jakie ci zrobiłem, żałuję teraz tego bardzo.
- Nie wiem co mam o tym myśleć, Ilhoon.
- Daj mi szansę - błagał - Tylko jedną, ostatnią. Pokażę ci, że jestem tak na prawdę dobrym człowiekiem!
- ....Dobrze, zgadzam się - wzruszyłaś ramionami a on tylko objął cię ramieniem i wtulił swój bok.

Ta wycieczka chyba jednak nie będzie należała do najgorszych...

****
Ravi.


piątek, 4 września 2015

INFINITE - Zgubieni


Ty x L

-____! Gdzie moje buty?! - Usłyszałaś krzyk Woohyuna dobiegający z przedpokoju
  -Skąd to mogę wiedzieć! - Odkrzyknęłaś
  Jak zwykle książę serc szukał swoich rzeczy po całym dormie, a że ty byłaś u nich bardzo często, bo przyjaźniłaś się z L'em, to Nam Star to wykorzystywał i ciebie o wszystko pytał. A ty jak zwykle wmawiałaś mu, że nie wiesz gdzie są jego rzeczy. Jednak to nie prawda. Wiedziałaś gdzie są, bo L je chował, a później ci mówił o kryjówkach. Zawsze mówił ci co i jak. Znałaś go już jak byliście w szkole podstawowej. Przez krótką chwilę było coś między wami, ale szybko to minęło, bo ty poznałaś Sehuna, który cię rzucił po miesiącu. Myungsoo pocieszał cie przez długi okres czasu aż się pobierałaś. Nadal się przyjaźnicie i spędzacie dużo czasu razem. A teraz nie tylko spędzasz czas z nim ale też z całym Infinite. Czasem jest śmiesznie i miło, a czasem doprowadzają cie do szaleństwa swoim ułomnym zachowaniem.
  - No ___ no! Powiedz gdzie są~
  - Mówiłam ci, że nie wiem.
  - Wiesz i ja o tym wiem.
  - Nie, nie wiem.
  - Sunggyu! Powiedz coś ____ żeby oddała mi moje buty. - Woohyun krzyknął tym razem do lidera.
  Wkurzało cie już to, że krzyczał. Dzień w dzień się darli i nie dało się ich uciszyć.
  - A co niby mam jej powiedzieć? - Odpowiedział Hamster czytając jakąś gazetę obok mnie. - Poza tym masz pełno innych butów to czemu akurat się uparłeś na te?
  - No... No bo chcę.
  - Woohyun! - Tym razem był to krzyk Sungyeola z jego pokoju
  - Co ja?!
  - Czemu wy tak drzecie te mordy ?!?! - Wykrzyczałaś
  - Bo możemy! - Krzyknął Hoya zza drzwi od toalety
  - A ty mógłbyś się ubrać, a nie paradujesz w samych bokserkach!
  - No dobrze mamo! Już się ubieram!
  - Ej! Ja też chcę sobie pokrzyczeć! - Zawołał Sungjong
  Wstałaś z kanapy i ubrałaś swoje buty.
  - Krzyczcie sobie ile chcecie. Ja sobie idę. - Miałaś już wyjść z dormu, ale wróciłaś i powiedziałaś do Nam Stara - A twoje buty są za oknem.
  - Że co?! Jak to?!
  Nie słyszałaś co krzyczał dalej bo zdążyłaś wyjść za drzwi. Wyszłaś z ich bloku i kierowałaś się w stronę pobliskiego parku.
  -____! ____! Zaczekaj! - Usłyszałaś kogoś za sobą
  Odwróciłaś się. Zauważyłaś biegnącego za sobą Myungsoo. Podbiegł do ciebie. Zaczął łapać oddech. Za dużo to on nie pobiegł, ale się zmęczył. Co on zbiegał z 11 piętra?
  - Pójdę z tobą. - Oznajmił po chwili
  - Zależy gdzie idziemy.
  - A gdzie idziemy?
  - Tego jeszcze nie wiem. Możemy iść przed siebie.
  Szliście przez park. Doszliście aż do stacji metra gdzie wsiedliście do pierwszego lepszego pociągu. Jechaliście do samego końca.
  - Gdzie jesteśmy? - Spytał L
  - Nie ważne. Ważne, że daleko od tych krzykaczy, a w szczególności Woohyuna.
  - Aż tak cię wkurza?
  - Może nie wkurza, ale irytuje.
  - Coś o tym wiem. Mieszkam już trochę z tym krzykaczem.
  Zapadła cisza. Znowu szliście gdzie was nogi poniosły. Dotarliście do jakiejś polany. Za Boga Pana nie wiedziałaś gdzie się znajdujecie ani jak wrócić do domu. Za to byłaś obok L'a. To ci wystarczyło. Od niedawna zaczęłaś chyba na nowo coś do niego czuć.
  - Chyba się zgubiliśmy. - Oznajmił Myungsoo
  - Chyba. Słowo klucz. Może się nie zgubiliśmy, może po prostu za tym lasem jest na przykład centrum handlowe. - Powiedziałaś przekonana, że tak jest.
  Poszliście w stronę owego lasu. Nie było za nim żadnego centrum tylko jeszcze większy las. Dużo drzew i krzewów. Nic poza tym.
-Teraz to się na pewno zgubiliśmy. - powiedział spokojnie L
-Jak ty możesz być taki spokojny?! - krzyknęłaś na niego - Zgubiliśmy się w jakimś lesie i nawet nie wiemy jak wrócić.
  Usiadłaś zrezygnowana na mchu. Nagle do głowy wpadł ci genialny pomysł.
-Już wiem! - wykrzyczałaś
-Co? - zapytał Myung - Co wiesz?
-Zadzwonimy do Sunggyu. On będzie wiedział gdzie jesteśmy.
-A masz telefon? Ja swój dałem Sungyeolowi, bo chciał pograć.
-Nie mam. - zasmuciłaś się - Po chuja ____ wyjmowałaś ten durny telefon z kieszeni. - powiedziałaś sama do siebie
-Udam, że tego nie słyszałem.
  Myungsoo usiadł obok ciebie. Nie wiedziałaś co teraz zrobić ani co powiedzieć. Czułaś się trochę skrępowana w towarzystwie L'a. To chyba przez te uczucie, które na nowo się odrodziło. Albo to przez to, że dawno nie gadałaś z nim sam na sam, bo zawsze któryś chłopak wam przeszkadzał. Nieeee. To jednak uczucie.
-Myungsoo~ - zaczęłaś
-Hę? - położył się na mchu
-Czemu za mną pobiegłeś jak wyszłam z domu?
-Nie chciałem cię zostawić samej. Poza tym Woohyun by w końcu się tak wkurwił, że wolałem wyjść.
  Położyłaś się obok niego. Serce waliło ci jak oszalałe. Nie miałaś pojęcia co w tej chwili masz robić. Masz tylko leżeć w mchu gdzieś w jakimś lesie obok Myungsoo i czekać aż ktoś po was przyjdzie? Ooo, co to to nie.
-Trzeba się jakoś dostać do domu. -stwierdziłaś przerywając ciszę
-A po co? Mi się tu podoba. - uśmiechnął się pod nosem
-A co jeżeli wyskoczy na nas jakaś sarna a co gorsza dzik?
-Eee tam. Takie gadanie. Nic tu nie przyjdzie.
-Skąd wiesz? - wstałaś z ziemi - Masz jakiś nadajnik zwierząt ukryty w głowie?
-Nie. - przekręcił się na brzuch -Po co mi taki. Zwariowałby jakbym wszedł do dormu.
  L rozciągnął się na ziemi, ułożył w wygodnej pozycji na brzuchu i po kilku minutach usnął. Patrzyłaś na niego jak na wariata.
-Nie no. To są chyba jakieś żarty. - powiedziałaś sama do siebie -Myungsoo, nie wiem jak ty ale ja sobie stąd idę.
  Chłopak ciebie nawet nie usłyszał. Spał. Zignorowałaś jego ciszę i poszłaś przed siebie. Szłaś aż do dużego krzaka. Za krzewem skręciłaś w lewo. Wędrowałaś, skręciłaś w różne strony, zawracałaś a to znowu szłaś przed siebie. No ale los chciał żebyś ciągle wracała do tego samego dużego krzaka. Westchnęłaś i usiadłaś ze łzami w oczach na ziemi. Nie podobało ci się to. Po co szłaś do tego głupiego lasu by sprawdzić czy jest za nim centrum handlowe. Chciało ci się płakać. W tej chwili jesteś w ogóle bezradna, nie masz przy sobie żadnego telefonu, żadnych pieniędzy na wszelki wypadek gdybyś znalazła wyjście z lasu, nie ma nawet Myunga żeby się do niego przytulić. No właśnie. Gdzie jest L? Jeszcze kilka minut temu mijałaś go śpiącego na mchu. Teraz chciało ci się płakać jeszcze bardziej. Schowałaś twarz w ręce i się rozpłakałaś.
-Czemu płaczesz? - usłyszałaś głos Myunga
  Od razu podniosłaś głowę i na niego popatrzyłaś. Usiadł obok ciebie.
-Czemu płaczę? Czemu płaczę?! - wydarłaś się -Może dlatego, że nie wiem jak się stąd wydostać, nie mam telefonu by zadzwonić po jakąś pomoc i jeszcze ty gdz...
  Nie dokończyłaś bo Myungsoo uciszył cię dając ci buzi w usta. Po chwili odwzajemniłaś jego pocałunek. Niechętnie odczepiłaś się od niego.
-____, j-ja chciałbym ci coś powiedzieć, a-ale nie wiem jak. -powiedział L
-Prosto z mostu. - odpowiedziałaś
-Kocham Cię.
-Na prawdę?
-Kocham Cię do szaleństwa. Kochałem cię od zawsze. Kochałem cię jeszcze jak byłaś z Sehunem. - chłopak przytulił się do ciebie
-M-Myungsoo...
-Tak?
-A jak się stąd wydostaniemy?
-No normalnie.
  Wstaliście z ziemi. L złapał cie za rękę i poszedł przed siebie szukając drogi powrotnej do domu.

~*~*~*~

Bomi